- Ja muszę przyznać, że byłem dość poruszony przemówieniem Lecha Parela, który teraz jest szefem Urzędu ds. kombatantów. Jego przemówienie było wstrząsające nie ze względu na to, że było piękne, tylko dlatego, że on skorzystał z tej okazji, będąc w tym miejscu, upomniał się o pamięć 100 tysięcy Polaków walczących w szeregach Armii Czerwonej - powiedział w programie "#Michał Rachoń. Jedziemy" prof. Sławomir Cenckiewicz odnosząc się do wystapienia Lecha Parela w trakcie obchodów 80. rocznicy bitwy pod Monte Cassino.
Kilka dni temu zorganizowano obchody 80. rocznicy bitwy na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino, których organizatorem był Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Szef instytucji - Lech Parel - w swoim wystąpieniu powiedział, że "wspominamy jednak również naszych rodaków z Wielkopolski, ze Śląska czy Kaszub, którzy wcieleni byli do niemieckiej armii i przy nadarzającej się okazji uciekli do Polskich Sił Zbrojnych”.
Z kolei w publikacji wydanej przez urząd, gdzie zawarto tekst przemówienia Parela, jest on jednak w nieco innej wersji niż ta, która rzeczywiście została wygłoszona. Znajduje się tam m.in. taki fragment: „Takich żołnierzy, naszych dziadków z Wehrmachtu, było w naszej armii 90 tysięcy. Więcej nawet niż tych, którym udało się ujść ze Związku Sowieckiego” (słów tych Parel Ostatecznie nie wypowiedział).
Na tę kwestię zwrócił uwagę prof. Sławomir Cenckiewicz w programie "#Michał Rachoń. Jedziemy".
"Prezydent Andrzej Duda uratował honor Polski na tych obchodach. Ja muszę przyznać, że byłem dość poruszony przemówieniem człowieka, którego znam – jeszcze pamiętam z końca lat 80-tych, z działań konspiracyjnych w Trójmieście, Lecha Parela, który teraz jest szefem Urzędu ds. kombatantów. Jego przemówienie było wstrząsające nie ze względu na to, że było piękne, emocjonalne, osadzone w jakimś szerokim historycznym kontekście i bohaterstwie żołnierzy, którzy tam leżą, tylko dlatego, że on skorzystał z tej okazji, będąc w tym miejscu, upomniał się o pamięć 100 tysięcy Polaków walczących w szeregach Armii Czerwonej, berlingowców. I wreszcie, co było pewnym novum, bo tego nigdy w ten sposób nie wyartykułowano, na Monte Casino, w rocznicę bitwy, 90 tysięcy żołnierzy-Polaków walczących w szeregach Wehrmachtu, to było na tyle szokujące, że cały szereg osób, które siedziały dość blisko tych najważniejszych osobistości, które przyjechały na te uroczystości, i słyszałem głosy oburzenia „co ten człowiek mówi?”. W takim miejscu, wśród mogił prawie 2 tysięcy polskich żołnierzy, którzy polegli od kul niemieckich, upominać się o mieszkańców Wielkopolski, Śląska, którzy walczyli w armii niemieckiej?"
Dodał, że "jest w stanie jako historyk cały ten kontekst, galimatias polskich losów zrozumieć, pochylać się nad nim, to jest wszystko fascynujące, tylko na Boga – nie jest to miejsce i nie jest ten moment, żeby o tym mówić, to jest niesamowite".
"Co to znaczy, że to byli dziadkowie z Wehrmachtu. To znaczy, że minister Parel chyba zakładał, że tam będzie premier Tusk, bo dość długo jego obecność na Monte Casino była anonsowana i chyba chcąc się jakoś przypodobać chciał powiedzieć o dziadku z Wehrmachtu w kontekście 90 tysięcy dziadków z Wehrmachtu. [...] To jest trochę naplucie na te groby. To jest problem tych uroczystości. Tam poza prezydentem nikt nie chciał powiedzieć, z kim toczyła się ta bitwa"