Umorzenie przez sąd przed rozpoczęciem procesu sprawy Sławomira Nowaka w tzw. polskim wątku wywołało szok i niedowierzanie, szczególnie wśród tych, którzy – tak jak ja – śledzą tę sprawę od samego początku. Nie było bowiem żadnego merytorycznego uzasadnienia, aby podjąć taką decyzję. Dlaczego jednak zrobiono to tak ordynarnie, bardzo szybko, jakby pod presją czasu, na oczach opinii publicznej? Przecież można było zachować pozory, przeprowadzić proces, a następnie pod płaszczykiem praworządności i demokracji wydać wyrok uniewinniający, miażdżąc w uzasadnieniu działania służb i prokuratury za rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Nie tylko Nowak miał „szczęście”
Nic bardziej mylnego. Właśnie o to chodziło, o efekt mrożący i jasny sygnał, że wywiązujemy się z kluczowej, niepisanej obietnicy: zawsze ratujemy swoich ludzi, nawet w sytuacjach beznadziejnych, gdy zostali złapani za rękę, a dowody są bardzo mocne. To sformułowana przed laty doktryna, wyartykułowana na jednym z nagrań przez Sławomira Neumanna, byłego prominentnego polityka PO, który również – już za uśmiechniętych rządów Donalda Tuska – został uniewinniony przez sąd ze sprawy Sensor Cliniq. Jednak uśmiechniętych towarzyszy, których udało się uratować przed problemami prawnymi za rządów Tuska jest więcej: Tomasz Grodzki czy Roman Giertych to najlepsze, niemal symboliczne przykłady. Umorzono też śledztwo, w którym zarzuty miał Jacek Krawiec, były prezes Orlenu, zaufany człowiek Donalda Tuska. Nie mógł jednak ponownie stanąć na czele płockiego koncernu (został tam zatrudniony po zmianie władzy jako prominentny menedżer), bo „wisiał” nad nim polski wątek sprawy Nowaka – z byłym ekspolitykiem PO zasiadał na ławie oskarżonych. Teraz także ten problem zniknął, a droga do powrotu na fotel prezesa Orlenu jest otwarta. Ordynarne skręcenie tej sprawy było możliwe, bo do wniosku obrony o umorzenie postępowania przychyliła się prokuratura, na której czele najpierw jako prokurator generalny stał Adam Bodnar, a teraz stanowisko to zajmuje Waldemar Żurek. Sędzia dostał więc pretekst, który pozwolił mu spokojnie zamknąć sprawę bez „niepotrzebnego” procesu i roztrząsania dowodów opisujących funkcjonowanie rządu PO-PSL, gdy na czele stał Donald Tusk.
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie trwa jednak główna sprawa Sławomira Nowaka – tzw. wątek ukraiński – gdzie jest oskarżony o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, czerpiącą zyski z korupcji przy zawieraniu kontraktów przez Ukrawtodor, ukraińską agencję budującą drogi, którą kierował. Wśród kluczowych dowodów są materiały zdobyte dzięki Pegasusowi, izraelskiemu oprogramowaniu deszyfrującemu. System został wyeliminowany z użytku polskich służb specjalnych w wyniku kampanii prowadzonej przez przedstawicieli będącej wówczas w opozycji PO. Gdy doszli oni do władzy, zaczęli rozliczać, czytaj: mścić się na tych, którzy używali Pegasusa, domagając się likwidacji CBA, prowadząc działania mające doprowadzić do uznania zdobytych za pomocą tego systemu materiałów za nielegalne. Wtedy także w wątku ukraińskim Nowak mógłby wyjść bez szwanku. Dlatego sprawa tego byłego zaufanego człowieka Donalda Tuska jest tak ważna, aby zrozumieć, o co faktycznie toczyła się gra, której finałem były wybory parlamentarne w 2023 r.
Były dowódca GROM sypie Nowaka
Gdy w lipcu 2020 r. agenci CBA zatrzymali Sławomira Nowaka, Jacka P., jego wieloletniego przyjaciela, i płk. Dariusza Z., byłego dowódcę elitarnej jednostki GROM, na polityków Platformy Obywatelskiej oraz sprzyjających im przedstawicieli biznesu i mediów padł blady strach. W końcu zarzuty korupcyjne usłyszał nie kto inny, jak zaufany człowiek Donalda Tuska, który publicznie nazwał go „więźniem politycznym”. Akcja CBA była efektem współpracy tej służby z Narodowym Biurem Antykorupcyjnym Ukrainy (NABU), które jako pierwsze otrzymało sygnały o poważnych nieprawidłowościach w Ukrawtodorze, kierowanym w latach 2016–2019 przez Nowaka.
Kluczowy materiał dowodowy udało się zdobyć dzięki Pegasusowi, izraelskiemu oprogramowaniu deszyfrującemu kupionemu przez polskie służby. To właśnie ten system pozwalał podsłuchiwać rozmowy prowadzone poprzez komunikatory, jak i czytać wymienianą tą drogą korespondencję. Materiały zdobyte w ten sposób cały czas są tajne i znajdują się w niejawnej części akt sprawy przeciwko Nowakowi, prowadzonej przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Pewnie nigdy nie zostaną one odtajnione. Jak twierdzą moi informatorzy, zawierają bowiem delikatne i newralgiczne informacje, które złamałyby kariery i życie wielu osobom. Co ważne, nigdy nie doszło do ich wycieku. Krótko po zatrzymaniu Nowaka na współpracę poszedł płk Dariusz Z., który przyznał się do winy, poddał dobrowolnie karze (został skazany na trzy lata więzienia w zawieszeniu na pięć) i opowiedział śledczym o kulisach procederu korupcyjnego w Ukrawtodorze.
Na współpracę poszedł też trzeci zatrzymany w lipcu 2020 r. – Jacek P. To właśnie dzięki jego zeznaniom śledczy trafili na wątek „polski”. Opowiedział on, że Nowak miał brać łapówki za rządów PO-PSL w zamian za załatwianie stanowisk w spółkach skarbu państwa. Płacić mu miał m.in. Jacek Krawiec, który dzięki temu jako prezes Orlenu miał uzyskać lepsze warunki kontraktu menedżerskiego. To P. wskazał skrytki z pieniędzmi znajdujące się w mieszkaniach w Sopocie i Żaganiu. Śledczy odnaleźli tam około 4 mln zł w różnych walutach. Jacek P. twierdził, że pieniądze należą do Nowaka i to właśnie z tych środków kupował dla niego m.in. mieszkanie przy Lwowskiej w Warszawie, samochód Land Rover, a także obrazy. Potwierdzały to notatki z kwotami pieniędzy, które według biegłych zostały sporządzone własnoręcznie przez Nowaka. Obrona wskazywała potem, że na gotówce nie znaleziono śladów DNA polityka PO. Znajdowały się one jednak na gumkach spinających banknoty, a z zeznań Jacka P. wynikało, że to on pobierał przynajmniej część łapówek w imieniu Nowaka. To właśnie brak DNA byłego polityka PO na banknotach miał – jak wynika z doniesień medialnych – doprowadzić do umorzenia polskiego wątku przed procesem sądowym.
Podział sprawy początkiem operacji: skręcenie
Akt oskarżenia przeciwko Nowakowi oraz czternastu innym osobom, w tym m.in. Jackowi Krawcowi, Łukaszowi Z., byłemu asystentowi kolejnych premierów: Donalda Tuska i Ewy Kopacz, i Pawłowi G., synowi byłego ministra skarbu w rządzie PO-PSL, wpłynął do Sądu Okręgowego w Warszawie 21 grudnia 2021 r. Wówczas zaczęto torpedować postępowanie. Obrona Nowaka zgłaszała nawet wnioski o bezterminowe odroczenie postępowania ze względu na trwającą wojnę na Ukrainie, argumentując, że część oskarżonych, jak i świadków pochodzi właśnie z tego kraju.
Ostatecznie proces Nowaka ruszył w połowie 2024 r. Kluczowe dowody to m.in. materiały uzyskane dzięki systemowi Pegasus, w tym rozmowy i korespondencja byłego polityka PO oraz jego współpracowników. Materiał był na tyle mocny, że zarówno Dariusz Z., jak i Jacek P. poszli na współpracę ze śledczymi, pogrążając Nowaka. Proces trwający przed warszawskim Sądem Okręgowym dotyczy jednak tylko wątku ukraińskiego. Niespełna rok wcześniej – we wrześniu 2023 r. (miesiąc przed wyborami parlamentarnymi, w wyniku których władzę w Polsce objęła uśmiechnięta koalicja Donalda Tuska) – podzielono sprawę na dwie części. Część tzw. ukraińska pozostała w stołecznym sądzie okręgowym, a tzw. polska została przesłana do Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów. Co ważne, wniosek o podzielenie sprawy, do którego przychylił się sąd, skierowali obrońcy oskarżonych, w tym m.in. Nowaka.
Dziś już wiadomo, że gdyby sprawa nie została podzielona, wątek polski byłby dalej prowadzony. Decyzja o podzieleniu sprawy była więc kluczowa, aby plan jego skręcenia się powiódł. Dzięki skandalicznemu umorzeniu postępowania – podkreślmy jeszcze raz – przed rozpoczęciem procesu, uniknięto przypomnienia kulis funkcjonowania rządu PO-PSL, a także przesłuchania świadków związanych z Platformą Obywatelską, np. na okoliczność istnienia nieformalnego Klubu Rekina. Nie będą przeanalizowane okoliczności kierowania Orlenem przez Jacka Krawca ani kulisy wejścia do zarządu spółki Energa Wojciecha T., któremu prokuratura zarzucała przekazanie łapówki Nowakowi w zamian za stanowisko w zarządzie tego kontrolowanego przez skarb państwa koncernu. Dzięki temu Sławomir Nowak może odzyskiwać wiarę w prokuraturę i wymiar sprawiedliwości. Gorzej z polskim społeczeństwem, które po raz kolejny na własne oczy widzi, o co faktycznie chodziło w wyborach parlamentarnych w 2023 r. – o przejęcie władzy i wyciągnięcie z problemów swoich kolegów, którzy nie sypnęli, zachowując świętą zasadę każdej grupy mafijnej: omertę.