Setki tysięcy złotych na działania w sieci, brudna kampania wobec prawicowych kandydatów i festiwal kłamstw wokół skrywanych powiązań – wszystko to komentował na godziny przed ciszą wyborczą Tomasz Sakiewicz na antenie Telewizji Republika.
- Polskie watergate, i to na nieporównywalnie większą skalę niż ta amerykańska. Tam chodziło tylko o podsłuchy w konkurencyjnym sztabie. Ta afera pozbawiła prezydenta Nixona urzędu. Tu mamy zaangażowanie nieporównywalnie większe - ocenił prezes stacji.
- Po pierwsze- założono specjalną grupę w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która funkcjonuje niemal od przejęcia władzy. Z tej Agencji wyjęto grupę ludzi nie tylko podporządkowanych politycznie osobom, które postanowiły złamać polską konstytucję, ale też mają skłonności, jak miała Służba Bezpieczeństwa - mówił.
"Dziś to jest państwo służb"
Podkreślił, że „NASK, która chciała się przykryć Amerykanami, dostał fangę w nosa, bo META poinformowała, że nie mają zamiaru kłamać nie w swoim imieniu”.
- Potem Rafał Trzaskowski próbuje udawać, że facet przez niego wspierany nie ma z nim nic wspólnego. Zupełnie nielegalne i bezprecedensowe finansowanie kampanii wyborczej przez organizację, która bierze pieniądze zza granicy - mówił, przypominając działalność Jakuba Kocjana.
- Dzisiaj, jeżeli oddamy Polskę służbom - bo to nie Trzaskowski startuje jako jeden pan - to wszyscy będziemy Marszałkowską 66 - apelował do widzów.
Pytany o wewnętrzne badania poparcia, przyznał, że „widać dwie bardzo silne tendencje”.
- Nawrocki powoli rośnie, a Trzaskowski szybko spada. Próbują to przykryć rozmaitymi komentarzami. Amerykańska sondażownia pokazała wygraną Nawrockiego już w pierwszej turze - przekazał Sakiewicz.
- Pamiętajmy jednak, że będziemy mieć tutaj – nawet minimalny – syndrom rumuński. Tam nie sfałszowano exit polli. Tam po prostu ludzie bali się mówić, jak jest. Być może poparcie dla Nawrockiego jest już wyższe, niż prezentują sondażownie. Znam wielu ludzi, którzy mają realne obawy, by mówić, na kogo będą głosować. Dziś to jest państwo służb. Przynajmniej nie bójmy się głosować. Za głosowanie głowy jeszcze nie urywają
- podsumował.