"Radzę Robertowi Biedroniowi (Nowa Lewica) aby spuścił z tonu i ograniczył emocje. Nie odnajduję się w języku debaty, jaki zaproponował, nazywając mnie zresztą w innym programie tchórzem i wyzywając od najgorszych" - tak na wczorajszy atak ze strony Biedronia, zareagował marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Czyżby pierwsze zgrzyty w koalicji?
Wczoraj na antenie "Onet Rano" współprzewodniczący Nowej Lewicy Robert Biedroń powiedział, że "marszałek Sejmu Szymon Hołownia jest politycznym tchórzem w sprawie aborcji; nie chce powiedzieć szczerze, jakie ma poglądy i zrzuca odpowiedzialność na referendum".
Wcześniej Hołownia powiedział, że zagłosowałby przeciw projektowi ustawy pozwalającej na aborcję do 12. tygodnia ciąży. Przypomniał, że on opowiada się za referendum w sprawie kwestii aborcji.
Hołownia podczas konferencji prasowej był dziś pytany o słowa Biedronia. W odpowiedzi odparł, że radzi politykowi Nowej Lewicy, żeby "trochę spuścił z tonu i ograniczył emocje".
"Tu nie chodzi o kolejną nawalankę polityczną tego czy innego polityka, tylko o sprawy które na prawdę rozdzierają serca i życia wielu ludzi w Polsce. Ja nie odnajduje się w języku debaty, jaki zaproponował Robert Biedroń, nazywając mnie zresztą w innym programie tchórzem i wyzywając od najgorszych"
Polityk podkreślił, że sprawy tak ważne jak kwestia dopuszczalności przerywania ciąży powinna zostać rozstrzygnięta przez obywateli, bo "jak biorą się za to politycy, to się kończy dokładnie tym, braniem się za łby, obrażaniem się nawzajem, okrzykami płomiennymi od których w żaden sposób nie poprawia się sytuacja polskich kobiet".
I dodał - "jak spotkam Roberta, to popatrzę mu głęboko w oczy i upewnię się, że będzie w stanie w twarz, a nie do kamery, powiedzieć mi to samo".