"Nie wiem, jak można tak nisko cenić Premiera Donalda Tuska, aby uwierzyć, że nie wie, co podpisuje (...). Gdyby to była prawda, zostałaby już tylko dymisja" - oceniła zamieszanie z Tuskową kontrasygnatą szefowa KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka.
Przypomnijmy, wczoraj Donald Tusk złożył kontrasygnatę na postanowieniu prezydenta Andrzeja Dudy. Chodzi o pismo wyznaczające sędziego Sądu Najwyższego Krzysztofa Andrzeja Wesołowskiego „na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego dokonującego wyboru kandydatów na stanowisko Prezesa Sądu Najwyższego kierującego pracą Izby Cywilnej Sądu Najwyższego”. Sęk w tym, że Wesołowski przez środowisko premiera nazywany jest "neo-sędzią".
"Nie będę owijał w bawełnę, chcę bardzo wyraźnie powiedzieć, nastąpił błąd" - tłumaczył dziś Donald Tusk. Winę zrzucił na urzędnika, który „nie dostrzegł polityczności dokumentu”. Jednocześnie zapowiedział, że ów urzędnik nie poniesie żadnej kary.
Rozmówcy portalu Niezależna.pl, jak warszawski sędzia Adam Jaworski uważają jednak, że żadnego błędu nie było, a to tylko bajeczka dla własnego elektoratu. "Na tłumaczenie o błędzie można się tylko uśmiechnąć. Nie było żadnego powodu, żeby pan premier nie udzielił tej kontrasygnaty. Dobrze, że doszło do podpisania tego dokumentu" - mówił nam Jaworski.
Takich głosów jest więcej, a kolejnym, który dołączył jest zdanie Dagmary Pawełczyk-Woickiej, przewodniczącej Krajowej Rady Sądownictwa. "Nie wiem jak można tak nisko cenić Premiera Donalda Tuska, aby uwierzyć, że nie wie, co podpisuje" - przyznała na Twiterze. Podkreśliła, że chodzi przecież o jednozdaniowy dokument, na którym trzeba tylko albo złożyć swój podpis, albo odmówić jego złożenia.
Gdyby to była prawda, że PDT pomylił się, to zostałaby już tylko dymisja. Nie chodzi o dymisję Pana Min. Berka, ale osobę podpisującą. Premier odpowiada politycznie przed Sejmem, ponosi także prawną odpowiedzialność za kontrasygnatę (podpis pod decyzją Prezydenta). Wszyscy zatem udają. Premier, że nie wiedział co podpisuje, a wszyscy pozostali, że mu wierzą
- napisała Pawełczyk-Woicka.
Dodała, że o konieczności wyznaczenia sędziego w IC wiadomo było już na początku czerwca.
"The show must go on". To, że cała awantura z "przywracaniem praworządności" jest bajką dla dzieci albo zjawiskiem z gatunku popkultury politycznej, powinno być oczywiste. Oczywiście ten spektakl odbywa się kosztem Polaków i RP. Nie mam żadnych wątpliwości
- zakończyła przewodnicząca KRS.