Pod koniec marca prezydent Andrzej Duda zawetował ustawę wprowadzającą dostęp bez recepty do antykoncepcji awaryjnej dla osób powyżej 15. roku życia. Tłumaczył, że jest przeciwny temu, by osoby w tym wieku kupowały pigułkę bez wiedzy rodziców. Rząd Donalda Tuska, a w szczególni stojąca na czele ministerstwa zdrowia - Izabela Leszczyna - zapowiedział wprowadzenie "planu B", który pozwoliłby na sprzedawanie takiej pigułki bez recepty.
I choć pomysł ten spotyka się z ogromną krytyką nie tylko ze strony polityków opozycji, ale również środowiska medycznego, resort zdrowia zdaje się nic sobie z tego nie robić.
"Nie zgadzamy się"
Dziś w programie "Po 10" Adrian Klarenbach poruszył tę kwestię z prezesem Naczelnej Izby Lekarskiej - dr Łukaszem Jankowskim.
"Rzeczywiście jesteśmy zszokowani tym, w jaki sposób próbuje się wprowadzić rozwiązania służące dostępności dla tzw. pigułki "dzień po" dla osób niepełnoletnich. Zszokowani dlatego, że słyszymy z ministerstwa zdrowia, że porada farmaceutyczna, czyli świadczenie zdrowotne, miałoby być tylko usługą, pacjent miałby stać się klientem, a farmaceuta sprzedawcą. My nie zgadzamy się na takie traktowanie pracowników medycznych, a szerzej - na to, że minister zdrowia, wychodząc na konferencję, może nam nagle ogłosić, że coś nie jest świadczeniem zdrowotnym i nie podlega pod ustawę o prawach pacjenta, tylko jest właśnie usługą i zmienić stosunki między pacjentem a lekarzem czy farmaceutą"
– ocenił gość Telewizji Republika.
I jak wskazał: "jeżeli chodzi o stan prawny - stoimy na stanowisku, że ten stan prawny jest taki, że jest to normalne świadczenie zdrowotne".
"W związku z tym - pacjentka podlega pod ustawę o prawach pacjentach i 15-latka musi w obecności rodzica być poddana takiemu świadczeniu. Tak samo jak ma to miejsce, jeżeli ktokolwiek z nas ma 15-letnie dziecko, z tym 15-letnim dzieckim, musi iść do ginekologa, bo ona nie może zrobić tego sama. I to obowiązuje do uzyskania pełnoletności. Taka osoba nie może mieć sama udzielonego świadczenia zdrowotnego, musi być to w obecności rodzica"
– tłumaczył dr Jankowski.
Co ciekawe, również środowiska aptekarskie nie popierają takiego kroku ze strony resortu zdrowia.
"Sami farmaceuci mają tutaj wiele obaw. Jeżeli wydają 15-latce pigułkę dzień po, bez zgody rodzica, to za chwilę się okaże, że rodzic wniesie roszczenie prawne i być może w sądzie wygra sprawę przeciwko takiemu farmaceucie"
– przyznał dr Łukasz Jankowski.
"Naczelna Rada Aptekarska zgłasza również do nas zawahania, wątpliwości związane z takim rozwiązaniem prawnym. Doszliśmy do pewnego absurdu... 15-latka nie może pójść do ginekologa sama, bez rodzica, nawet na kontrolę, aby np. uzyskać informację, czy doszło do zapłodnienia czy nie" - mówił dalej.
Rozmówca Adriana Klarenbacha zwrócił też uwagę na słaby poziom edukacji seksualnej, na którą szczególnie powinno położyć się nacisk wśród nastolatków.
"Nie będzie limitów"
Zapytany o to, czy będą obowiązywały jakiekolwiek limity, co do zakupu pigułki "dzień po", gość TV Republika wskazał, że nie.
"Słyszymy, że nie będzie tutaj też żadnych limitów. 15-latka będzie mogła tę usługę odbywać nieskończenie wiele razy. W konsekwencji - będzie prowadziło to do tego, że mogą pojawić się roszczenia w stosunku do farmaceutów, a na poziomie logiki, jest to absurdem. Taka 15-latka, która ma wątpliwości dotyczące swojego zdrowia, powinna udać się do specjalisty, rozwiać te wątpliwości. Tego nie zrobi, bo może tylko z rodzicem"
– mówił dr Jankowski.
Co do pytania o to, czy pigułka ta jest obojętna dla zdrowia kobiet, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej odparł: "nie można powiedzieć, w odniesieniu do farmaceutyków, że jakikolwiek z nich jest obojętny dla organizmów. Sami pacjenci, którzy kupują farmaceutyki, nawet w najbardziej trywialnych przypadkach, znajdą ulotki o działaniach niepożądanych. Ten, kto dziś powie, że tabletka "dzień po" jest obojętna dla zdrowia, nie będzie miał racji - i wie to każdy, nawet nie będąc lekarzem".
Oglądaj Telewizję Republika na żywo: