Szefowa Fundacji Otwarty Dialog Ludmiła Kozłowska 10 września przyjechała do Berlina. W Bundestagu wzięła udział w nieformalnej debacie poświęconej praworządności w Polsce i na Węgrzech(sic!). Problem widzą nawet niemieckie media, które pytają, w jakim właściwie celu zaproszono wydaloną z Polski Kozłowską. „To grozi konfliktem” – ostrzega „Die Welt”.
Kozłowska - obywatelka Ukrainy i prezes Fundacji Otwarty Dialog - została deportowana z terytorium Unii Europejskiej do Kijowa 14 sierpnia przez alert, jaki polskie władze zamieściły w Systemie Informacyjnym Schengen (SIS).
Jak podał Onet.pl, wczesnym rankiem we wtorek, 11 września, Ludmiła Kozłowska wylądowała w Berlinie, aby w czwartek wziąć udział w wysłuchaniu w niemieckim parlamencie zatytułowanym "Prawa człowieka w niebezpieczeństwie – demontaż praworządności w Polsce i na Węgrzech".
Kozłowska wzięła udział w zorganizowanej przez przedstawicieli CDU, SPD i FDP debacie o Polsce i Węgrzech.
Na wniosek Polski Ludmiła Kozłowska została wydalona z obszaru Schengen. Pomimo tego grupa niemieckich posłów zaprosiła ją do Bundestagu, a władze w Berlinie wydały jej wizę. To grozi konfliktem
– przypomina "Die Welt".
Niemiecka gazeta pisze, że Niemcy wydali wizę Ukraince i temat ten rozgrzał do czerwoności media społecznościowe. Według autora tekstu sprawa Kozłowskiej ma „szczególną siłę rażenia”. Podaje, że pierwszy raz kraj UE wykorzysta tę procedurę na wydalenie „działaczki praw człowieka”.
Philipp Fritz tłumaczy, że jest to „opcja nuklearna” oznaczająca natychmiastową deportację, bez wyjaśnienia i bez prawa powrotu do strefy Schengen.
Sprawa Kozłowskiej, która wywołała już sporo niepokoju w Polsce, może doprowadzić do konfliktu polsko-niemieckiego
– pisze w dzienniku „Die Welt" Fritz.