"Nie będziemy działać pod zbójeckie dyktando kogokolwiek", "Liczymy na refleksję ze strony opozycji. Jak nie, zostaniemy bez marszałków", Nie będzie nam Tusk czy pan Hołownia, z całym szacunkiem dla niego, wybierać kandydatów" - w taki sposób politycy PiS komentują brak poparcia dla przedstawionych przez partię kandydatów na stanowiska wicemarszałków Sejmu i Senatu.
W poniedziałek na inauguracyjnych posiedzeniach Sejm i Senat wybrał marszałków, wicemarszałków i sekretarzy obu Izb. Kandydatka PiS na wicemarszałka Sejmu Elżbieta Witek nie uzyskała większości. W Senacie poparcia nie zyskał kandydat PiS na wicemarszałka Marek Pęk.
W poprzedniej kadencji Sejmu partie opozycyjne miały swoich przedstawicieli w prezydium Sejmu. Brak poparcia dla kandydatów PiS jest szeroko komentowany przez polityków tej partii.
"Jeżeli ktoś odmawia naszemu klubowi prawa do wystawienia takiego kandydata, jakiego zdecydowali członkowie klubu, i próbuje nas cenzurować, to nie obraża nas, tego kandydata, ale ponad siedem milinów Polaków i odmawia im prawa do reprezentacji w prezydium Sejmu"
Wskazał, że "dyktatura większości jest zjawiskiem, które może występować".
"Próba zagwarantowania sobie prawa do tego, że możecie mieć wicemarszałka, ale pod warunkiem, że będzie się on nam podobał, jest czymś takim. Jesteśmy w różnych ugrupowaniach, różnimy się politycznie, na tym to polega. Każdy klub autonomicznie ma prawo wskazywać swojego kandydata"
Dopytywany, czy PiS zgłosi innych kandydatów niż Elżbieta Witek i Marek Pęk, poseł PiS podkreślił, że "to są kandydaci wskazani przez klub Prawa i Sprawiedliwości, przez wszystkich parlamentarzystów".
"Nie będziemy działać pod zbójeckie dyktando kogokolwiek"
Z kolei rzecznik rządu Piotr Müller oświadczył, że "nie będziemy wystawiać nowych kandydatów na wicemarszałków Sejmu i Senatu, marszałek Witek i Pęk nadal są naszymi kandydatami".
"Liczymy na refleksję ze strony opozycji. Jak nie, zostaniemy bez marszałków. Na ten moment jest taka decyzja. Jest taka zasada pewnej autonomii klubów parlamentarnych jeśli chodzi o wskazywanie składu prezydium Sejmu. Nie widzę uzasadnienia dla którego miałby meblować prezydium Sejmu ze strony PiS ktoś z PO"
"Po raz pierwszy od 30 lat zdarzyło się, by największy klub nie miał swojego reprezentanta w prezydium Sejmu, podobnie jest w Senacie. Widać wyraźnie, jakie są to standardy nowej większości. To oznacza całkowity upadek demokracji parlamentarnej, jeżeli inne ugrupowania będą narzucać największemu klubowi kandydatów. My zdobyliśmy 2 miliony więcej głosów niż PO przechodząc do opozycji, 4 miliony głosów więcej, bo ona zdobyła 3,6, my 7,6 mln niż PO przechodząc do opozycji w 2015 roku i my PO nie wybieraliśmy kandydata do prezydium"