Poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Józefaciuk próbował zabłysnąć" w trakcie czwartkowych obrad Sejmu. W trakcie pierwszego czytania obywatelskiego projektu ustawy, którego celem jest ochrona wyznań porównał religię do "pewnego męskiego organu". Odpowiedzi, którą dostał od wicemarszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego raczej się nie spodziewał.
W Sejmie odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy nowelizacji Kodeksu karnego. Dotyczy on m.in. kar za publiczne znieważenie przedmiotu czci religijnej, przeszkadzanie w publicznym wykonywaniu aktu religijnego czy "lżenie i wyszydzanie" kościołów oraz innych związków wyznaniowych o uregulowanej sytuacji prawnej. Pod projektem zebrano 400 tysięcy podpisów.
Proponowane nie spodobały się posłowi Koalicji Obywatelskiej Marcinowi Józefaciukowi. Stwierdził m.in. że projekt jest "niezgodny z prawem do równości światopoglądów oraz zasadą niezależności państwa od związków wyznaniowych". - Wydaje się, że ma on za zadanie wprowadzenie państwa kościelnego tylnymi drzwiami powodujący dyskryminację wobec osób niewierzących lub wyznających inny niż katolicki system wartości" - wypalił.
"Nie wyobrażam sobie podniesienia ręki za tak ksenofobicznym oraz z góry dzielącym obywateli projektem (...) Jak powiedział klasyk: "Religia jest jak pewien męski organ. Jest całkiem w porządku, gdy ktoś go ma i jest z niego dumny. Ale jeśli ktoś wyciąga go na zewnątrz macha nim nam przed nosem to już mamy pewien problem"
– kontynuował poseł KO.