"Start Marcina Kierwińskiego, ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz szefa warszawskich struktur PO, do Parlamentu Europejskiego wywołał popłoch i panikę w stolicy" - pisze Piotr Nisztor w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Oznacza to, że zaufany człowiek Donalda Tuska straci bardzo silną pozycję rozgrywającego nie tylko w Warszawie, lecz także w rządzie. Kierwiński od lat z tylnego siedzenia rozdawał karty w warszawskim samorządzie, będąc z tego powodu w konflikcie z prezydentem Rafałem Trzaskowskim.
Po powołaniu rządu koalicji 13 grudnia swoje stołeczne imperium zaczął poszerzać o wpływy w spółkach Skarbu Państwa oraz służbach mundurowych i specjalnych, gdzie skutecznie i masowo zaczął lokować swoich ludzi.
Dlaczego zaledwie po czterech miesiącach, tak nagle, stracił wpływy i został odsunięty na boczny tor, jakim jest start do Parlamentu Europejskiego? O co faktycznie chodzi?