PiS, PO lub antyPiS, antyPO – to często spotykane hasła w polskiej polityce. Od kilkunastu lat władzą w naszym parlamencie dzielą się dwa główne obozy, z którego jednym zawiaduje Jarosław Kaczyński, a drugim obecnie Borys Budka. Niezależna.pl zwróciła się do politologów z pytaniem, jak długo ich zdaniem będzie trwał ten duopol i czy mniejsze projekty polityczne mają szansę konkurować z większymi partiami.
- Na kształt polskiej sceny politycznej w dużej mierze wpłynął model finansowania partii. Największe ugrupowania są głównymi beneficjentami. Jednak podobnie jest w innych państwach Europy Zachodniej. Sceny polityczne w Niemczech, Francji, może trochę mniej we Włoszech są ukształtowane od lat. Mamy tam wyraźny podział na chadeków, demokratów, jakieś mniejsze alternatywy też się pojawiają, ale raczej nie zagrażają głównym graczom w danym kraju - mówi politolog dr Krzysztof Kawęcki..
Wskazuje również, że niektóre uwarunkowania bardzo mocno zakorzeniły się w polskim społeczeństwie.
- Jednym z nich jest podział na PiS i antyPiS. Często ludzie oddając głos przy urnach nie głosują za kimś, ale przeciwko komuś. Jest małe zainteresowanie sprawami programowymi, a większe emocjami w debacie. To będzie bardzo trudno zmienić i nie spodziewam się, aby się to szybko stało
- uważa dr Kawęcki.
O opinię poprosiliśmy też politologa dr. Andrzeja Anusza. Na pytanie, czy wyobraża sobie kilkanaście partii w polskim parlamencie, odpowiada:
"Nieudane doświadczenia początku lat ‘90 i tamto parlamentarne rozdrobnienie pokazuje, że raczej będzie trudno o taki scenariusz. Istnieje mimowolne dążenie do konsolidacji politycznej i na jej rzecz działają dwa narzędzia. Chodzi o ordynację wyborczą z progiem 5 proc. dla partii politycznych i 8 proc. dla koalicji oraz ustawa o finansowaniu partii politycznych, czyli ugrupowanie, które uzyskają 3 proc. poparcia, otrzymują finansowanie z subwencji. Te dwie kwestie w dużej mierze ukształtowały polską scenę polityczną i podziały na niej. Natomiast to nie oznacza, że mniejsze projekty polityczne nie mają szansy przebicia. Mamy przykład Konfederacji, która weszła do Sejmu, albo Lewicy, która od lat stanowi raz większą, a raz mniejszą siłę polityczną".
Dodaje, że „duopol, który widzimy teraz, jest w pewnym stopniu skutkiem tego, co przez ostatnie dekady działo się na polskiej scenie politycznej”.
- Przed 1989 r. mieliśmy podział na komunizm i antykomunizm. Później mieliśmy podział na postkomunę i i środowisko postsolidarnościowe. Z kolei ten obecny podział w dużej mierze ukształtował się w 2005 r., kiedy wybory prezydenckie wygrał Lech Kaczyński, a wybory parlamentarne PiS. Wówczas jedna strona zaczęła głosić hasła solidarnościowe, a druga hasła liberalne, a całą sytuację najlepiej zagospodarowały Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska
- mówi dalej dr Anusz.
Podkreśla też, że „w ramach obozu liberalnego dochodziło do pewnych prób przekształcenia”.
- Swoich sił po tej stronie próbował już Janusz Palikot, później Ryszard Petru, a teraz mamy Szymona Hołownię. Wiemy, że dwóm pierwszym panom nie udało się na dłużej zaistnieć na polskiej scenie politycznej, a jak będzie z Szymonem Hołownią, to zobaczymy w najbliższych kilkunastu, kilkudziesięciu miesiącach
- wskazuje politolog.