Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Cerkiew idzie na wybory w Polsce. Polityczne układanki prawosławnych

Choć rosyjska inwazja na Ukrainę skłoniła niektórych prawosławnych do refleksji nad tym, czym tak naprawdę jest Rosja, to do całkowitego zerwania z promoskiewskim kierunkiem polskiej Cerkwi jeszcze daleko. Kandydaci prawosławnej społeczności agitują nawet w cerkwiach i nadal za szczególny autorytet uważają metropolitę Sawę, związanego z Moskwą zwierzchnika Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.

Metropolita Sawa z patriarchą Cyrylem I i Marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem, sierpień 2012
Metropolita Sawa z patriarchą Cyrylem I i Marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem, sierpień 2012
The Chancellery of the Senate of the Republic of Poland , CC BY-SA 3.0 PL <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/pl/deed.en>, via Wikimedia Commons

Metropolita konsekwentnie wspiera związaną z Moskwą Cerkiew na Ukrainie. Według niego działania ukraińskich władz, zmierzające do odebrania prorosyjskim duchownym Ławry Kijowsko-Pieczerskiej, to „wyraz wielkiego zniewolenia i prześladowania Cerkwi”. W polskich cerkwiach można spotkać sprowadzane z Rosji dewocjonalia, a nawet aktualne kalendarze z wizerunkiem patriarchy moskiewskiego Cyryla, który wielokrotnie wyrażał poparcie dla wojny przeciw Ukrainie i wychwalał Putina. Co więcej, duchowieństwo niektórych polskich parafii nadal używa w świątyniach języka rosyjskiego, uznając go ze szczególnie ważny.

Rosyjski wiecznie żywy

Jak tłumaczy w rozmowie z „Gazetą Polską” Jakób Piątkowski, wyznawca prawosławia z Łodzi, używanie języka rosyjskiego jest charakterystyczne głównie dla najstarszego pokolenia duchownych prawosławnych w Polsce. – Między innymi dla metropolity Sawy, który dość często używa języka rosyjskiego w kazaniach – mówi Piątkowski. Przypomina, że język ten przez wiele lat był uznawany za język elitarny w kontrze do „ludowych” gwar białoruskich i ukraińskich, którymi do dziś posługuje się część wiernych prawosławnych z Podlasia, matecznika PAKP. Miał on w pewnym sensie jednoczyć prawosławnych w Polsce. Obecnie język polski jest coraz częściej używany w cerkwiach, ale zmiany te napotykają niekiedy opór, zwłaszcza pod względem języka nabożeństw.

„GP” zapytała kancelarię metropolity Sawy, dlaczego w części parafii podczas kazań lub w komunikacji między duchownymi używany jest język rosyjski. „W województwach wschodnich i południowych jest to dialekt miejscowy, wynikający z tradycji – nie jest to język rosyjski. Kościół prawosławny obejmuje opieką wiernych różnych narodowości i pochodzących z różnych regionów Europy. W miastach centralnej i zachodniej Polski używa się języka rosyjskiego, jako zrozumiałego dla większości migrantów” – czytamy. 

Jakób Piątkowski podkreśla, że rzeczywiście większość ukraińskich wiernych zna język rosyjski, ale wynika to z kilkuwiekowego panowania Rosji nad Ukrainą. Jednakże od kilku lat Ukraińcy masowo odchodzą od języka rosyjskiego. – Powinniśmy zrozumieć ten kierunek. Duchowieństwo PAKP powinno zrozumieć, że jeżeli Rosja szerzy swoją kulturę przemocą, to nie należy dobrowolnie rozpowszechniać jej w naszym kraju, wolnym od rosyjskiego barbarzyństwa. Bo język jest nośnikiem tejże kultury. Rozumiem, że duchowni mogą nie mieć czasu i siły na uczenie się ukraińskiego, ale mogliby w takim razie zwracać się do wiernych po polsku, bo jest to język kraju, który sami wybrali do życia – mówi prawosławny. 

Obrona promoskiewskiej Cerkwi

Łukasz Kobeszko, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, przypomina, że w wyniku rosyjskiej agresji nastąpił w Polsce duży napływ wiernych z Ukrainy do prawosławnych parafii. – Część z nich była w swojej ojczyźnie związana z jurysdykcją Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej metropolity Onufrego, do 2022 roku formalnie autonomicznej części Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Jest ona nadal uznawana za promoskiewską przez ukraińskie władze i dużą część społeczeństwa. Dzieje się tak, mimo że po agresji rosyjskiej jurysdykcja metropolity Onufrego przynajmniej częściowo starała się podejmować kroki uniezależniające ją od Moskwy, ale nie była w tym procesie w pełni konsekwentna i wiele wskazuje, że ta prawosławna jurysdykcja jest już na Ukrainie formacją schyłkową – podkreśla. Ekspert przypomina, że PAKP odmawia jednak uznania ukraińskiej autokefalii niemającej związków z Moskwą, czyli utworzonej na początku 2019 roku Prawosławnej Cerkwi Ukrainy na czele z metropolitą Epifaniuszem, która została uznana przez niektóre patriarchaty. – Część polskich biskupów prawosławnych określa nową autokefalię ukraińską jako strukturę rozłamową, działającą przeciwko Cerkwi, a nawet, jak sugerują, przeciwko Chrystusowi – mówi. 

Przypomina, że sobór biskupów PAKP wydał oficjalne stanowisko krytyczne wobec inwazji na Ukrainę dopiero miesiąc po jej rozpoczęciu, w marcu 2022 roku. – Wśród niektórych biskupów i duchownych PAKP widać wciąż opór w jasnym wskazaniu, kto jest w tej wojnie agresorem, a kto ofiarą – mówi Łukasz Kobeszko.

Znów Czykwin

Znajdujący się w obliczu tych sytuacji polscy prawosławni również wezmą udział w wyborach parlamentarnych. Tradycyjnie ich najważniejszym kandydatem będzie obecny poseł KO Eugeniusz Czykwin, o którym pisaliśmy kilka miesięcy temu. Wystartuje z obejmującego Podlasie okręgu nr 24. Identyfikujący się jako Białorusin polityk, przez wiele lat m.in. utrzymywał bliskie kontakty ze wspomnianym patriarchą Cyrylem i kultywował pamięć o żołnierzach sowieckich. Obecnie Czykwin, podobnie jak abp Sawa, sprzeciwia się zwalczaniu prorosyjskiej Cerkwi na Ukrainie. Władze PO doskonale znały przeszłość oraz obecną działalność podlaskiego posła. Jednak Czykwin znów znalazł się na liście tego ugrupowania, choć dopiero na siódmej pozycji. 

Cerkiewna agitacja i żołnierze Sawy

Czykwin od lat współpracuje ze środowiskami postkomunistycznymi i lewicowymi. Obecnie startuje z poparciem współtworzącej KO Inicjatywy Polskiej. To najbardziej antyklerykalna część KO, która szczególnie stawia na kwestię świeckości państwa. Tymczasem działalność Czykwina skupia się w głównej mierze na sprawach religijnych.

Polityk od lat jest redaktorem naczelnym miesięcznika „Przegląd Prawosławny”. Niedawny numer ma charakter wręcz agitacyjny i jest dostępny w większości parafii prawosławnych w Polsce. Czykwin został niedawno prezydentem Międzyparlamentarnego Zgromadzenia Prawosławia (MZP). W jego piśmie opublikowany został wywiad z nim samym. – Marzyłem o stworzeniu, niezależnej od dużych partii reprezentacji naszego środowiska. Taką reprezentację ma mniejszość niemiecka – mówił poseł. Ubolewał, że w najbliższych wyborach wystartuje kilku prawosławnych kandydatów, co może spowodować, że w parlamencie nie znajdzie się żaden. Jak przyznał sam Czykwin, jego obawy wiążą się również z tym, że prezydentem MZP może być tylko parlamentarzysta, więc jeśli nie uzyska reelekcji, nie będzie mógł pełnić funkcji MZP.

W tym samym okręgu z listy KO wystartuje również Adam Musiuk, prawosławny wiceprezydent Białegostoku (miejsce 10). W ostatnim czasie przed cerkwiami zaczęły pojawiać się jego ulotki. To jednak niejedyni prawosławni kandydaci do Sejmu. Wystartuje m.in. Aleksander Wasyluk z Polski 2050. Jak mówi nam chcący zachować anonimowość działacz prawosławny, ci kandydaci wykazują się szczególnym wręcz uwielbieniem wobec zwierzchnika PAKP. – Prześcigają się w tym, kto jest wierniejszym żołnierzem metropolity Sawy – mówi nasz rozmówca.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Hubert Kowalski