Parlament Europejski w Strasburgu zdecydował dziś, by wezwać państwa członkowskie Unii Europejskiej do wszczęcia wobec Węgier procedury określonej w art. 7 traktatu unijnego "w celu przeciwdziałania zagrożeniu wartości leżących u podstaw UE".
W Parlamencie Europejskim w Strasburgu odbyło się dziś głosowanie nad projektem rezolucji wzywającej kraje członkowskie UE do uruchomienia art. 7 traktatu unijnego wobec Węgier. Autorzy dokumentu argumentowali, że w kraju tym łamana jest praworządność.
Głosowanie w tej sprawie odbyło się po godzinie 13. Aby wniosek został przyjęty, a następnie przekazany Radzie Unii Europejskiej, potrzebne jest poparcie bezwzględnej większości europosłów, tj. 376, przy dwóch trzecich oddanych głosów.
Za uruchomieniem art. 7 wobec Węgier głosowało 448 posłów, przeciw było 197. Przeciwko Węgrom głosowali także politycy PO.
Prof. Legutko: nasi koledzy z Platformy głosowali przeciw Węgrom, co należy odczytywać jako akt zemsty#wieszwiecej #Węgry #ParlamentEuropejski pic.twitter.com/z7xm8R2bNq
— TVP Info ?? (@tvp_info) 12 września 2018
The Sargentini Report against #Hungary govt is adopted by EU Parliament: to both applause and boos. 448 in favor, 197 against, 48 absentions #EPplenary
— Ryan Heath (@PoliticoRyan) 12 września 2018
Węgierscy europosłowie rządzącego Fideszu już w ubiegłym tygodniu alarmowali, że w głosowaniu nad tym raportem może dojść do zastosowania triku prawnego. Do przyjęcia dokumentu przez PE jest potrzebne poparcie 2/3 europosłów. Niezdecydowanie części europosłów mógłby oznaczać, że taka większość się nie znajdzie.
Podczas głosowania w nad rezolucją uruchamiającą art. 7 wobec Węgier do wyniku nie będą wliczane głosy wstrzymujące się – informowało wcześniej PAP źródło w tej instytucji.
Wątpliwości wzbudza rozumienie, czy głos wstrzymujący się w takim głosowaniu ma być zaliczany do oddanych, czy też nie. Interpretacja służb prawnych PE oznacza, że głosy takie nie będą liczone.
Taki sam mechanizm zastosowano, gdy z funkcji wiceprzewodniczącego europarlamentu odwoływany był europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Wówczas również wynik był bardzo niepewny i interpretacja regulaminu, by nie liczyć głosów wstrzymujących się, przyczyniła się do tego, że stracił on stanowisko. Informowaliśmy o tym na stronach naszego portalu.