Parlament Europejski może we wrześniu głosować nad rezolucją, wzywającą do uruchomienia art. 7 unijnego traktatu wobec Węgier. Europosłowie są w tej sprawie podzieleni - część z nich krytykuje treść projektu rezolucji, a część go popiera.
Na początku kwietnia komisja wolności obywatelskich PE (LIBE) zaprezentowała projekt rezolucji w sprawie Węgier. Jego autorzy wskazują, że w kraju tym istnieje poważne ryzyko naruszenia praworządności i chcą, żeby PE zwrócił się do Rady UE (krajów członkowskich) o uruchomienie wobec Węgier art. 7.
- Do 15 maja europosłowie komisji wolności obywatelskich mogą składać poprawki do projektu rezolucji. Głosowanie w komisji zaplanowano na czerwiec. Następnie we wrześniu odbędzie się głosowanie plenarne nad projektem rezolucji. To normalne tempo prac
- powiedziało PAP źródło w Parlamencie Europejskim.
Żeby projekt mógł ostatecznie trafić na sesję plenarną, posłowie w LIBE muszą go poprzeć zwykłą większością głosów. Poparcie na sesji plenarnej będzie już wymagało 2/3 głosów europosłów. Przyjęcie dokumentu będzie oznaczało, że PE rozpocznie procedurę uruchomienia art. 7 wobec Węgier.
Parlamentarzyści są w tej sprawie podzieleni - część z nich krytykuje projekt, część popiera.
Sprzeciwia mu się m.in. europoseł Marek Jurek (Prawica Rzeczypospolitej), którego zdaniem projekt jest "pozbawiony rzeczowych argumentów".
- Przykładowo, podnosi kwestię tego, że przeciwko Węgrom zapadały wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ale przecież one zapadały przeciwko bardzo wielu państwom. Obywatele mają prawo wnosić skargi i takich wyroków jest bardzo wiele
- zaznaczył.
Jego zdaniem umieszczone w projekcie rezolucji zarzuty dotyczące ograniczenia wolności religijnej na Węgrzech są absurdalne.
- Dlatego, że ustawodawstwo węgierskie rozróżnia tzw. uznane kościoły i wspólnoty religijne. Pierwsza grupa dotyczy 14 dużych religii - m.in. katolicyzmu, kalwinizmu, luteranizmu, prawosławia, judaizmu i islamu - a jeśli powstają jakieś nowe grupy, to mają statut wspólnoty religijnej. Cieszą się wolnością, ale nie korzystają z tych wszystkich praw szczególnych, które przysługują dużym religiom w dziedzinie medialnej czy podatkowej. To oczywiste rozróżnienie, w niczym nieograniczające wolności małych grup wyznaniowych, jest w rezolucji przedstawiane jako forma dyskryminacji i ograniczenia wolności wyznania
- powiedział Jurek.
Skrytykował też zarzuty dotyczące integracji Romów, nazywając je "kompletnie absurdalnymi". Jak zaznaczył europoseł, "Węgry w tej dziedzinie robią więcej od innych państw".
- Problem z integracją Romów ma bardzo wiele krajów UE w Europie Środkowej i Zachodniej. To problem bardziej kulturowy, np. żeby dzieci romskie chodziły do szkoły
- wyjaśniał Jurek.
Przypomniał, że wiceszefowa PE Livia Jaroka jest narodowości romskiej.
- Reprezentuje w PE społeczności węgierskich Romów. Mówiła niedawno, ile państwo węgierskie robi dla integracji Romów. Mówiła, jak w środowisku romskim popularny jest (rządzący na Węgrzech) Fidesz i że większość Romów głosowała na partię (węgierskiego premiera) Viktora Orbana. Jednak autorzy rezolucji uważają, że wiedzą lepiej od węgierskich Romów, jak wygląda ich własna kondycja
- dodał.
Za groteskowe Jurek uznaje też zarzuty o korupcję.
- Warto przypomnieć, że przedostatni prezydent Francji Nicolas Sarkozy ma sprawę o korupcję dotyczącą finansowania jego kampanii prezydenckiej. Powstaje pytanie, czy ona nie była prowadzona ze wsparciem zagranicy. Autorzy rezolucji raczej tym powinni się zająć
- zaznaczył. Jak dodał, w jego opinii Węgry są atakowane tylko dlatego, że "partia rządząca prowadzi prawicową politykę odbudowy kraju w oparciu o tradycję narodową i wartości cywilizacji chrześcijańskiej".
Część europarlamentarzystów jest jednak innego zdania. Europoseł Michał Boni (PO) uważa, że projekt jest bardzo dobry i obiektywny.
- Nie pokazuje żadnych wyobrażeń, które mogą mieć posłowie na temat Węgier, tylko odnosi się do wielu raportów i dokumentów instytucji międzynarodowych. Jest jak najbardziej obiektywny
- powiedział.
Jak podkreślił, w wielu kwestiach projekt przedstawia dwa wymiary danej sprawy.
- Przykładowo pokazuje osiągnięcia dotyczące integracji Romów, ale również to, że pewne elementy dyskryminacyjne - szczególnie jeśli chodzi o szkolnictwo i dostęp do rynku pracy - pozostały. Pokazuje rzeczywiste osiągnięcia związane ze swobodami religijnymi, ale też pokazuje ułomności przepisów prawnych, które kazały na nowo rejestrować się wspólnotom religijnym przy niepełnej jasności kryteriów. W efekcie część wspólnot miała kłopoty z rejestracją
- powiedział Boni.
Jego zdaniem zaletą raportu jest całościowy charakter. Jak podkreślił, porusza m.in. "problem węgierskiego ustawodawstwa wymierzonego w George'a Sorosa".
- Rząd Viktora Orbana ograniczył organizacjom pozarządowym dostęp do środków, wprowadził również mechanizmy kontroli państwowej. Wzorcem tego są przepisy prawne dotyczące organizacji pozarządowych, wprowadzone w Rosji przez prezydenta Władimira Putina
- zaznaczył polityk.
W opinii europosła EPL raport nie jest "żadnym atakiem na Węgry". Ma odpowiedzieć na pytanie, czy wobec Węgier należy uruchomić artykuł 7 traktatu i w ten sposób stwierdzić, czy w tym kraju występuje systemowe zagrożenie dla praworządności - zaznaczył Boni. "Europosłowie muszą się nad tym zastanowić. Mamy czas do 15 maja na składanie poprawek do projektu rezolucji" - podkreślił.
Art. 7 mówi o tym, że na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej Rada UE może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości unijnych. Decyzja w tej sprawie, która jest podejmowana przez kraje większością czterech piątych, nie wiąże się jeszcze z sankcjami, ale jest krokiem na drodze do nich. Ewentualne podjęcie decyzji o sankcjach wymaga jednak jednomyślności państw UE.