Czemu służyła nowelizacja ustawy, na mocy której Polska może opuścić Unię Europejską zwykłą większością głosów? Odpowiedź na pytanie sprawia problem... minęło w końcu 11 lat. Donald Tusk przypisuje dziś rządzącym zamiar polexitu, choć to za jego rządów ułatwiono potencjalne opuszczenie Wspólnoty. - Platforma Obywatelska bardziej grała wtedy z Federacją Rosyjską niż z Unią Europejską. Ta sytuacja miała tworzyć lepszy klimat i pogłębienia zaufania na Kremlu - mówi portalowi Niezalezna.pl poseł PiS Krzysztof Lipiec, który w latach 2009/2010 miał do czynienia z rzeczoną nowelizacją jako członek Komisji ds. UE.
Grudzień 2009 roku, posiedzenie sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej. Na sali niespodziewanie zjawia się ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Z jego ust pada propozycja nowelizacji ustawy, choć sam nie ma kompetencji, by rozpocząć inicjatywę ustawodawczą. No to… „poloneza czas zacząć”.
- Proszę państwa, poloneza czas zacząć. Tak wygląda sytuacja, Traktat Lizboński przeszedł i wchodzi w życie, i musimy wszyscy zastanowić się, w jaki sposób dokonać implementacji traktatu także w warunkach polskich (...). To może oznaczać także konieczność powściągania różnorakich ambicji albo konieczność podkreślania znaczenia mechanizmów demokratycznych, które zawsze muszą być bardzo skutecznie używane tam, gdzie wchodzi w grę choćby nawet konieczna, cząstkowa, ale jednak świadoma rezygnacja z jakiejś cząstki suwerenności
- mówi do zgromadzonych Komorowski.
Chodzi o pożądaną przez polityka Platformy Obywatelskiej nowelizację ustawy koordynującej z 2004 roku, zwaną oficjalnie ustawą o współpracy Rady Ministrów z Sejmem i Senatem w sprawach związanych z członkostwem Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej.
[polecam:https://niezalezna.pl/411974-mozliwosc-wystapienia-z-ue-po-zwyklym-glosowaniu-uchwalono-za-tuska-tuz-po-wizycie-w-polsce-lawrowa
Z przychylnością władz komisji i szybkim opracowaniu projektów ustaw, koniec procesu przypada na październik 2010 roku. I tak, nieformalny inicjator nowelizacji ustawy, na końcu drogi legislacyjnej składa podpis - już jako prezydent.
Po co rządzącej ówcześnie Platformie Obywatelskiej była zmiana ustawy z 2004 roku, która wprowadziła możliwość wypowiedzenia umowy międzynarodowej zwykłą większością głosów? Trwający niemal rok proces legislacyjny na czynniki pierwsze rozłożył red. Grzegorz Wierzchołowski w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
Portal Niezalezna.pl skontaktował się z posłem Krzysztofem Lipcem - w przeszłości członkiem sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej w VI kadencji Sejmu. Polityk brał udział w posiedzeniu, na którym zjawił się Bronisław Komorowski wraz ze swoją propozycją „poloneza”.
- O ile mnie pamięć nie myli, była to inicjatywa ustawodawcza Platformy Obywatelskiej. Nic nie dzieje się bez politycznego przyzwolenia, zatem nie będzie przesady, jeśli powiem, że stał za tym Donald Tusk
- sięga pamięcią do roku 2009 polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Przyznaje, że „odnosząc to do dnia dzisiejszego, faktycznie jest to wielki dysonans”.
- Szczególnie w kontekście pomysłu poprawki konstytucyjnej. Poprawki, co warto dodać, która niewiele wnosi, bo zazwyczaj przyjęty jest ten sam tryb do ratyfikacji umowy i jej wypowiedzenia (taka sama większość głosów - przyp. red.) - tłumaczy polityk.
Z biegiem rozmowy, przypomina sobie coraz więcej i powtarza: „w tamtym czasie to była decyzja Platformy Obywatelskiej, nie mam wątpliwości”.
- To jest trudny temat w moim przekonaniu. Wracając pamięcią do tamtych czasów, szukałbym szerszego kontekstu, wręcz międzynarodowego - mówi nam, pytany, co legło u podstaw tej decyzji.
- Takie rozstrzygnięcie było z całą pewnością na rękę Kremla. Liczono się wtedy z tym, co dziś ma miejsce na wschodniej granicy. Liczono się z tym, że przynależność Polski do Unii Europejskiej w naszym społeczeństwie może mieć negatywny oddźwięk. Próbowano poczynić pewien straszak; z jednej strony dla Unii Europejskiej, z drugiej zaś strony dając prezent Federacji Rosyjskiej. Innego tłumaczenia nie znajduję
- przekonuje Lipiec.
Wspomina, że był to czas, „w którym akceptacja dla Unii Europejskiej była powszechna; w grę nie wchodziły sprawy ideologiczne, tylko układy geopolityczne”.
- Odnosząc się do tego w telegraficznym skrócie, ratio legis (uzasadnienie ustawy) tej nowelizacji było związane z sytuacją geopolityczną, w jaką uwikłała nas, podczas swoich rządów, Platforma Obywatelska. Wtedy bardziej grała z Federacją Rosyjską niż z Unią Europejską. Ta sytuacja miała tworzyć lepszy klimat i pogłębienia zaufania na Kremlu - konkluduje polityk.