Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w Sejmie mocno ożywiło opozycję. Nasz reporter obserwował na żywo, w jaki sposób politycy zachowywali się, gdy szef partii rządzącej przemawiał z mównicy. Był to prawdziwy festiwal okrzyków. - A jeżeli chodzi o pana posła Nitrasa, to rzeczywiście, do lekarza! - podsumował Kaczyński.
Sejm po godz. 16.00 wznowił rozpoczęte w ubiegłym tygodniu posiedzenie, posłowie mają się zająć projektem ustawy covidowej umożliwiającej pracownikom nieodpłatne testowanie w kierunku SARS-CoV-2, a pracodawcom żądanie informacji o negatywnym wyniku tego testu.
Wtorkowe obrady od samego początku przyniosły sporo emocji. Kiedy na mównicy pojawił się prezes PiS Jarosław Kaczyński, sala obrad ożyła.
- Wolność jednego człowieka jest ograniczona wolnością innego człowieka i to też jest uwzględnione w tej ustawie. Z wolnością łaczy się odpowiedzialność. (...) Ja rozumiem, że opozycja totalna musi totalnie, ale czy głupio? - mówił w kierunku ław opozycyjnych Kaczyński.
Politycy opozycji rozpoczęli pokrzykiwanie. - Mam prawo występować, wiem, że to dla was bolesne - odpowiedział im Kaczyński.
"W Polsce możliwość egzekwowania różnego rodzaju zobowiązań, przypominam maseczki na ulicach czy pomieszczeniach, jest łagodnie mówiąc z różnych względów ograniczona"
- mówił szef partii rządzącej. Politycy opozycji raz po raz przerywali jednak Kaczyńskiemu, wtrącając się w niemal każde jego słowo. Okrzyki nasiliły się szczególnie po lewej stronie sali. - Jakby pan, zamiast być po lewej stronie, był po właściwej i chciał budować nowe, mocne państwo, to mógłby pan to mówić, a tak to wybaczy pan, ale to bardzo nieodpowiedzialna propaganda - odpowiedział Kaczyński na jeden z okrzyków, kwitując zachowanie opozycji krótko:
A jeżeli chodzi o pana posła Nitrasa, to rzeczywiście, do lekarza!