Karpiński trafił "szóstkę"
Włodzimierz Karpiński usłyszał zarzuty ws. korupcyjnej. Nie za przekroczenie uprawnień, nie polityczne nadużycia, ale łapownictwo (5 mln złotych) na funkcji sekretarza miasta Warszawy w związku z umowami zawieranymi z firmami, odbierającymi śmieci w stolicy. W śledztwie przewija się kilkanaście osób, jak m.in. Rafał Baniak, były wiceminister skarbu. Ponad pół roku temu prezydent Rafał Trzaskowski odsunął Karpińskiego od stanowiska. Sąd wyraził zgodę na areszt tymczasowy i go przedłużał, ale co ważne, uznawał, ze zachodzi wysokie prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanych mu czynów. Mało tego, nie mógł opuścić aresztu nawet, gdyby wpłacił kaucję, a więc wymiar sprawiedliwości był dla niego bardziej surowy, niż dla Sławomira Nowaka.
I teraz, cudownym zbiegiem losu, Karpiński może teoretycznie unikać odpowiedzialności. Zgodził się zostać europosłem, co - trzeba przyznać - trafiło mu się jak ślepej kurze ziarno. To oczywista ucieczka przed prawnymi konsekwencjami afery śmieciowej. Karpiński sugeruje, że było polityczne zlecenie, prokuratura jest pisowska, a sądy złe. To dość ciekawe, bo w przeciwieństwie do obecnie pretendujących do rządzenia, powoli ustępujący nie mówili wprost, zasiadając w ławach opozycji, że były minister skarbu będzie odpowiadał za prokuratorem, a następnie "pójdzie siedzieć". To ta nowa jakość w polityce, która dopiero jest przed nami.
Szczerość mecenasa i wyborców opozycji
Polityk chce po prostu wyjść z aresztu, wykorzystując furtkę i immunitet - otwarcie o tym zresztą mówi nawet rodzina Karpińskiego. Kwestia, ile może ktoś siedzieć w areszcie w oczekiwaniu na proces. Tu PiS niewiele albo praktycznie niczego nie zmienił, mimo wielu zapowiedzi. Natomiast prawo powinno być równe dla wszystkich - nie tylko Karpiński przebywa w areszcie, a inni oskarżeni nie mają możliwości skrócenia sobie pobytu za kratami. Już samo to jest w sobie bezczelne i niesprawiedliwe.
Po drugie, zdumiewa szczerość mecenasa Królikowskiego. "Na pytanie naszego dziennikarza, czy to nie jest ucieczka w immunitet, mecenas Królikowski odpowiada: to jest wolność, którą tą drogą może uzyskać" - czyli ucieczka w immunitet. "Objęcie mandatu powoduje, że Włodzimierz Karpiński będzie mógł uczestniczyć w postępowaniu przygotowawczym z wolnej stopy. To postępowanie będzie trwało dalej. Objęcie mandatu go nie blokuje. Będzie mógł uczestniczyć w tym postępowaniu korzystając z domniemania niewinności. Bez jego izolacji" - chciałbym w to wierzyć, ale patrząc choćby na przykład zasłaniającego się immunitetem marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego (nieco inna sytuacja prawna), szczerze w to wątpię.
Nie wiem tylko, co jest w tej sprawie gorsze: kluczenie Królikowskiego czy jednak wpisy pełne zrozumienia i poparcia dla postępowania Karpińskiego ze strony wielu wyborców KO w sieci. Otóż, oni albo rzeczywiście wierzą, że Karpiński jest niewinny, tylko prokuratura i sądy się "uwzięły" albo - co bardziej prawdopodobne - świadomie sprowadzają w dyskusjach sytuację bez precedensu do absurdu i bronią przyszłego europosła tylko dlatego, że jest antypisowski.
Mówiąc w skrócie: nawet, gdyby 38 mln Polaków na żywo zobaczyło przestępstwo korupcyjne z udziałem polityka, to i tak zatwardziałym wyborcom jednego z liderów opozycji by to zupełnie nie przeszkadzało - wystarczy przecież, że nie znosi Jarosława Kaczyńskiego i prawicy. Taki mamy wstęp do ciekawych czasów.