Na początku tygodnia Donald Tusk powołał się na zeznania Marcina W. po publikacji "Newsweeka" sądząc, że uderzają one w obóz rządzący. Po czym okazało się, że Marcin W. w prokuraturze zeznał także, że syn Tuska - Michał - miał przyjąć 600 tys. euro łapówki, a sam były premier nazywany miał być "szefem wszystkich szefów".
Dziś Tusk nie był już taki skory do powoływania się na W. - To jest bardzo przykre doświadczenie z rodzinnego punktu widzenia, ale ja na pewno nie dam się przestraszyć - stwierdził lider Platformy Obywatelskiej.
O postawie Tuska wypowiedział się minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk z Partii Republikańskiej.
- To ciekawe, że Donaldowi Tuskowi jakieś firmy przecieków ze śledztwa nie przeszkadzają wtedy, kiedy są pozornie niekorzystne dla PiS. Z ochotą wykorzystuje je wówczas do tego, żeby PiS, rząd czy osoby związane z rządem, których tego typu informacje atakować
- stwierdził Bortniczuk w rozmowie z Polsatem News.
- Może to jest świetna okazja dla Donalda Tuska, żeby wyciągnął wnioski na temat swojej postawy w polityce w ostatnich miesiącach, bo z Donaldem Tuskiem wyraźnie stało się coś złego. Z poważnego polityka, który jako premier opuszczał Polskę kilka lat temu, dzisiaj proponuje nam taki hejtersko-insynuacyjny styl uprawiania polityki, a taki czasami odbija się rykoszetem i uderza w samego autora tego typu hejterskich zachowań czy insynuacji
- dodał minister sportu i turystyki.