To formuła ściśle wodzowska, która ma umocnić pozycję Donalda Tuska i podjąć jeszcze jedną próbę wymuszenia podległości innych opozycyjnych partii - ocenił dr Tomasz Żukowski plakaty zapraszające na "Marsz 4 czerwca". Nie ma na nich miejsca na nazwę Platformy Obywatelskiej, czy innych ugrupowań. Jest tylko Donald Tusk - jego zdjęcie i nazwisko.
Marsz 4 czerwca promowany był w różnych mediach jako inicjatywa ponadpartyjna, łącząca partie przeciwne rządom Prawa i Sprawiedliwości. Okazało się jednak, że nie będzie na nim nie tylko części liderów samej Platformy Obywatelskiej, ale także PSL-u i Polski 2050. Pojawić się mogą politycy Lewicy.
Z jednej strony mniejsi antypisowcy próbują przy okazji marszu ratować swoją samodzielność, swoją podmiotowość, a z drugiej strony Donald Tusk po raz kolejny próbuje wymusić, narzucić siebie i swoją formację jako dominującego lidera. Nieprzypadkowo na plakatach, które już się pojawiły w Warszawie, jest nazwisko Donald Tusk, a nie Platforma
- zauważył dr Tomasz Żukowski (Uniwersytet Warszawski).
Prowadząca zapytała, czy to próba wykreowania jednego lidera opozycji. "Tusk poprowadzi całą resztę, z wszystkimi chce współpracować, ale tamci w porównaniu z Donaldem Tuskiem to jest jednak drugi rząd? Tak to można interpretować?" - pytała Katarzyna Gójska.
Tak, nawet rozumiem, że to hasło ma zakładać nawet szerzej: pierwszy rząd - na samej górze - to jest Donald Tusk, potem jest anonimowa formacja, która popiera przekaz plakatu, a dopiero potem jest cała ta reszta. To się jakościowo różni, ten marsz, od tych, w których zapraszani byli liderzy różnych formacji politycznych, ruchów społecznych
- ocenił gość programu.
Przypomniał zdjęcia lidera KOD-u wraz z przywódcami większości partii politycznych. "To jest już zupełnie inna formuła. To jest formuła stricte wodzowska, która ma umocnić pozycję Donalda Tuska i jeszcze raz podjąć próbę wymuszania podległości tych, którzy w ramach antyPiS-u chcą własną autonomię zachować" - podkreślił dr Żukowski.