Holenderskie media napisały dziś o kolejnych niejasnych działaniach eurodeputowanego PO - Radosława Sikorskiego. Chodzi o pieniądze, a mianowicie o wypłaty ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Chodzi o kraj, który bez zająknięcia przyjmuje Rosjan, mimo zbrodniczej napaści na Ukrainę. Czy faktycznie te pieniądze przelewane są z Abu Zabi, czy może jest to tylko kanał przesyłowy? Zapraszamy do wzięcia udziału w naszej sondzie!
Na łamach holenderskiego dziennika "NRC" poinformowano, że Sikorski, otrzymuje rocznie 100 tys. dolarów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich za doradztwo przy konferencji Siri Bani Yas. Co więcej, rozmówcy "NRC" wskazują, że zachowanie Sikorskiego podczas głosowań w PE "w połączeniu z płatnościami budzi podejrzenia".
„Konferencja została utworzona przez Emiraty nieco ponad 10 lat temu jako sposób na prowadzenie międzynarodowej dyplomacji za pomocą >>miękkiej siły<<”
– pisze dziennik, zaznaczając, że konferencja (ma obecnie formę stałej instytucji) ma charakter zamknięty.
„Prasa nie jest mile widziana, wszystko odbywa się w tajemnicy”
- zaznacza „NRC”, dodając przy tym, że Sikorski „zasiada w jej radzie doradczej od 2017 roku, w wyniku czego otrzymał już prawie pół miliona euro od Ministerstwa Spraw Zagranicznych Emiratów Arabskich”.
Dziennik podkreśla, że były szef MSZ w rządzie Tuska nie poinformował Parlamentu Europejskiego, że przyjechał na konferencję w Emiratach pod koniec zeszłego roku na koszt tego kraju. „Posłowie mają obowiązek zgłaszania takich wyjazdów” – precyzuje gazeta.
Jak można było się spodziewać, Sikorski próbował tłumaczyć się „NRC”. Stwierdził, że w jego przypadku nie było to konieczne, ponieważ... nie odbył on tej podróży jako poseł do PE.
„To była część moich zewnętrznych płatnych zajęć” – argumentował polityk.
Pozostaje pytanie - jakich zajęć zewnętrznych? Na rzecz kogo?