"Trzeba mieć do siebie zaufanie" - tak o umowie koalicyjnej opozycji mówi Małgorzata Kidawa-Błońska z Koalicji Obywatelskiej. Podkreśla też, że... nie lubi "precyzyjnych zapisów". Czyżby więc w dokumencie, mającym być porozumienie opozycji, znalazły się jedynie ogólniki?
Po wyborach parlamentarnych 2023 Koalicja Obywatelska zapowiedziała stworzenie wspólnego rządu z Trzecią Drogą i Lewicą. Rozpoczęły się negocjacje koalicyjne, które nie doszły jeszcze do finału. Problem nie tylko z tym, co powinno znaleźć się w umowie, ale też w kwestii stanowisk: doszło nawet do tego, że rozważana jest funkcja... rotacyjnego marszałka Sejmu.
Lewica chce wpisania do umowy m.in. kwestii aborcji, którą nazywa "prawami człowieka". Z kolei PSL nie chce się na to zgodzić. Donald Tusk, lider Koalicji Obywatelskiej, zapowiadał w kampanii wyborczej aborcję na życzenie do 12. tygodnia ciąży. Pytanie, co ostatecznie z tym problemem zrobią potencjalni koalicjanci.
Czy kwestie światopoglądowe, takie jak aborcja, powinny zostać wpisane do umowy koalicyjnej "na sztywno"? - to pytanie zadano Małgorzacie Kidawie-Błońskiej z Koalicji Obywatelskiej.
- Nie ja piszę tę umowę, ale nie lubię takich precyzyjnych, dokładnych zapisów. Trzeba mieć do siebie zaufanie - odpowiedziała była niedoszła kandydatka na prezydenta RP.
Małgorzata Kidawa - Błońska.
— Bambo (@obserwujesobie) November 6, 2023
O aborcji w umowie koalicyjnej.
„Ja nie lubię precyzyjnych, takich dokładnych zapisów, trzeba mieć do siebie zaufanie”.
Hmm, to jest dobry patent. Idziesz po ten mityczny kredyt 0% i mówisz: ale nie wpisujemy kwoty, raty, okresu, trzeba mieć do… pic.twitter.com/W5wBxXDVki