Burmistrz Michałowa Marek Nazarko, stając w ostatnich tygodniach w kontrze do rządu, zaskarbił sobie sympatię części polityków i dziennikarzy, propagujących łukaszenkowską narrację o "biednych uchodźcach". O włodarzu przygranicznej gminy było jednak głośno też przed laty, gdy wybuchła afera pompowania kół Platformy Obywatelskiej przez lokalnych baronów. „Rekordzista”, "do jego koła zapisało się pół gminy" - pisał o Nazarko „Newsweek”.
Sytuacja na polsko-białoruskiej granicy wciąż jest trudna. Straż Graniczna i inne służby ją wspomagające pilnują szczelności granicy, dzień za dniem forsowanej przez podwożone grupy z Mińska.
Portal niezalezna.pl rozmawiał z wójtami przygranicznych gmin na początku września - tuż przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego. Nasi rozmówcy zgodnie wskazywali, że mieszkańcy nie mają obaw, słusznie nie przewidywali też większych utrudnień dla miejscowych.
W przygranicznym pasie znalazł się jednak włodarz, stający od tygodni w jaskrawej kontrze do działań rządzących. To właśnie burmistrz Michałowa.
Marek Nazarko zasłynął tym, że podczas jednej z wrześniowych sesji Rady Miejskiej na środku sali umieszczono „symboliczną instalację” - koronę cierniową i drut kolczasty. Miał to być wyraz sprzeciwu wobec zatrzymania przez Straż Graniczną grupy kobiet z dziećmi. Burmistrz pojawił się wtedy materiale Faktów TVN, występując w roli najbardziej zatroskanego spośród przygranicznych włodarzy.
To był jednak dopiero początek medialnej kariery samorządowca. Gdy sytuacją na polsko-białoruskiej granicy zajął się „New York Times”, w artykule nie zabrakło wypowiedzi Nazarko. „Dziś w Polsce żyjemy w sytuacji, w której pomoc ludziom jest przestępstwem” - lamentował.
Z kolei zastępca burmistrza Konrad Sikora w rozmowie z niemieckim "Focusem" opowiadał:
"kilka dni temu usłyszałem historię o granicznej rzece Świsłocz. Podobno w wodzie pływają trupy. Są popychane z boku na bok. Tam i z powrotem, między Białorusią a Polską. Żadna ze stron nie chce ich wydostać".
Zastępca Marka Nazarko przekonywał też, że na granicy polsko-białoruskiej mogło zginąć nawet 200 uchodźców. Jego rewelacje natychmiast zdementowała Straż Graniczna.
Marek Nazarko to wieloletni działacz Platformy Obywatelskiej. To właśnie członkostwo w tym ugrupowaniu sprawiło, że przed laty o burmistrzu było już głośno. Co ciekawe, ośmieszający metody działań Nazarko tekst pojawił się na łamach „Newsweeka”.
„W podlaskiej Platformie na delegata wyznaczono umierającego człowieka, a na Dolnym Śląsku do partii przyjęto 93-letnią staruszkę. Są miejsca, w których do PO zapisano całe szkoły: od dyrektora przez nauczycieli z rodzinami aż po woźnego i sprzątaczkę”
- pisał o kulisach pompowania kół Platformy Obywatelskiej Michał Krzymowski w listopadzie 2013 roku.
Tekst poświęcono „sztukom”, czyli - jak tłumaczy autor - „im więcej koło liczy sztuk, tym więcej ma delegatów na zjeździe. A zjazd to ukoronowanie wszystkiego. Tu wybiera się przewodniczącego struktury powiatowej a potem barona wojewódzkiego. Sprawa jest więc dziecinnie prosta: kto zbierze więcej sztuk, ten ma władzę i dzieli łupy”.
Sam Nazarko w „sztukowaniu” okazał się wybitny.
„Miejscowy burmistrz Marek Nazarko napompował tutejsze koło PO do granicy możliwości. Do jego koła w Michałowie zapisało się pół gminy: nauczyciele, przedszkolanki, szkolna kucharka, woźny, konserwator, bibliotekarka, pomoc gospodarcza z ośrodka kultury, instruktor gitary, plastyczka, wychowawca świetlicy… Część z rodzinami rodziny. W ten sposób z szesnastu sztuk szybko zrobiło się ponad 120”
- czytamy dalej na łamach „Newsweeka”.
Okazuje się, że na początku lipca ub. r. koło Platformy Obywatelskiej w Michałowie liczyło około 20 członków i nie odbiegało swą liczebnością od pozostałych kół w powiecie białostockim. Teraz liczy ono... 123 członków. [...] 102 mieszkańców gminy Michałowo zapisało się do PO właściwie w tym samym miesiącu. Jak się dowiedzieliśmy, siedmiu członków tego koła należy do jednej rodziny, a 17 to osoby powyżej 70. roku życia, dwoje ma 80 lat
- pisała z kolei w 2013 r. "Gazeta Współczesna".