Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polityka

Dramat kupców z Marywilskiej 44. "Kobieta zasłabła, widząc ogrom tragedii, który się wydarzył"

Straż pożarna dementuje doniesienia o tym, że ktoś próbował wtargnąć z bronią palną na teren płonącej hali Marywilska 44. Takie informacje pojawiły się po jednym ze zdjęć wykonanych przez Polską Agencję Prasową. Z relacji rzecznika KSP podinsp. Roberta Szumiaty wynika, iż rzekomą bronią okazała się atrapa, a osoby, które stwarzały pozory niebezpieczeństwa nie panowały nad emocjami.

Autor:

"Kobieta i mężczyzna, czyli jej syn, próbowali wejść na teren centrum handlowego, który był wygrodzony przez policjantów. Kobieta zasłabła, widząc ogrom tragedii, który się wydarzył. Udzieliliśmy tej kobiecie pierwszej pomocy, została wylegitymowana. W trakcie legitymowania mężczyzny, jej 27-letniego syna, zauważyliśmy, że ma on za paskiem przedmiot przypominający broń. Okazało się, że to plastikowa atrapa, na którą nie potrzeba zezwolenia"

– wyjaśnił rzecznik KSP.

Reklama

Fotoreporter PAP uwiecznił m.in. moment, o którym mówił rzecznik KSP.

Zapewnił też, że nie jest prawdą, iż mężczyzna "mierzył tą atrapą do strażaków". "Czegoś takiego nie było" - podkreślił Szumiata.

"Atmosfera jest weryfikowana"

Z kolei zastępca Mazowieckiego Komendanta Wojewódzkiego PSP st. bryg. Piotr Gąska poinformował, że wspólnie z przedstawicielami Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska zostanie podjęta decyzja, czy alert związany z zamykaniem drzwi i opuszczaniem lokali będzie odwołany czy jeszcze przez chwilę podtrzymany.

"Będziemy mieli również monitoring z ich strony – takie mamy zapewnienie. Nasz monitoring jest na miejscu i na bieżąco atmosfera jest weryfikowana"

– zapewnił. Dodał, że kiedy straż dotarła na miejsce pożaru, zajęta była znaczna część hali, ale - jak podkreślił - 80 proc. to jedynie szacowana wartość.


Autor:

Źródło: niezalezna.pl, PAP
Reklama