Opozycyjni celebryci nie mają łatwego życia. Dla nich każdy nowy sondaż poparcia dla ugrupowań politycznych to powód do niewesołych refleksji i snucia czarnych wizji. Z jednym się już chyba jednak pogodzili – że obecna opozycja na wyborcze zwycięstwo szanse ma znikome, właściwie żadne. Tym razem upust swojej frustracji dali Tomasz Lis oraz Zbigniew Hołdys.
Aż 38 proc. osób deklarujących udział w wyborach do Sejmu zamierza głosować na Prawo i Sprawiedliwość, a tylko 16 proc. na PO. Tak wynika z wrześniowego sondażu Kantar Public. Z kolei Kukiz'15 uzyskałby 9 proc. poparcia, a Nowoczesna – 8 proc. Gdyby wybory odbyły się we wrześniu, SLD nie przekroczyłoby progu wyborczego, uzyskując 4 proc. poparcia. Nieco poniżej progu wyborczego znalazłaby się również PSL – 4 proc., Partia Razem – 3 proc. i Wolność – 2 proc.
Wyniki badania wprawiły Tomasza Lisa w dość dziwny nastrój. Taki gorzko-sarkastyczny.
Optymistyczny sondaż. Za chwilę opozycja będzie na dnie. A wtedy gorzej już nie będzie, a może nawet nastąpi poprawa
– skomentował naczelny „Newsweeka”.
CZYTAJ WIĘCEJ: Poparcie tak duże (42 proc.), że Wielowieyska już przyznała: „PiS po prostu wygra wybory”
Na to odezwał się Zbigniew Hołdys. I przyznał, że na obecną opozycję przeciwnicy rządu raczej nie mają co liczyć.
Ta opozycja dzielna przy 10% rozpierzchnie się po innych partiach, bo głód bycia za wszelką cenę jest silniejszy od głodu ratowania Polski
– podsumował.
Ta opozycja dzielna przy 10% rozpierzchnie się po innych partiach, bo głód bycia za wszelką cenę jest silniejszy od głodu ratowania Polski.
— Zbigniew Hołdys (@ZbigniewHoldys) 12 września 2017
Jak poradzą sobie z rzeczywistością Lis i Hołdys, kiedy poparcie dla PiS będzie jeszcze wyższe, a dla opozycji spadnie?