Jak widać, ostatnie dni przed wyborami samorządowymi, u niektórych "dyżurnych" (choć niekoniecznie zawodowych) publicystów i komentatorów polskiej rzeczywistości, wywołują wzmożoną aktywność. Okazji do zaapelowania do narodu nie mógł sobie odmówić również Andrzej Saramonowicz. Reżyser zabłysnął na Facebooku ciekawą teorią, a propos rozgrywki o fotel prezydenta Warszawy.
Wygląda na to, że Rafał Trzaskowski może liczyć na silne poparcie m.in. Magdaleny Środy, Krystyny Jandy, Janusza Gajosa, Wojciecha Malajkata i innych elit III RP.
Do tego grona dołączył też Andrzej Saramonowicz, twórca słynący z niechęci do ekipy rządzącej, co chwila raczący internautów swoimi "publicystycznymi" tekstami w mediach społecznościowych. Tym razem poszło o rzekomą polską homofobię i to, jak potrzeby i postulaty osób ze środowisk LGBTQ+ uwzględniają w swoich programach kandydaci na stanowisko prezydenta stolicy. Według logiki Saramonowicza, to Rafał Trzaskowski gwarantuje zapewnienie takim środowiskom najlepszych warunków.
W moim mniemaniu Rafał Trzaskowski daje większe szanse na realizację programu LGBT niż Patryk Jaki. A tylko tych dwóch można rozważać, bo wiemy już dobrze, że żaden inny kandydat nie ma szans.
- pisze reżyser. Czyżby w tym zdaniu czaiła się pewna gorycz? Że niby "lepszy Trzaskowski w garści, niż... no właśnie - kto? - na dachu"? Oczywiście Saramonowicz staje w obronie Rafała Trzaskowskiego i wcale, ale to wcale w zdystansowanym stosunku Trzaskowskiego do środowisk LGBT nie widzi koniunkturalizmu:
Histeryzowanie, że Trzaskowski nie jest wystarczająco odważny w temacie LGBT na trzy dni przed wyborami jest absurdem. Po co nam "odważny", który przegra, a będzie rządził ten, kto nasze życie pogorszy?
- pyta Saramonowicz. I zaraz tłumaczy swojego faworyta:
W Polsce jest tak duża homofobia, że jawne zadeklarowanie na kilka dni przed wyborami, że się popiera LGBT może przynieść politykowi odpływ elektoratu.
No, faktycznie. Biedny Rafał...