Wyrok TSUE
TSUE wydało dzisiaj decyzję stanowiącą odpowiedź na pytanie Sądu Apelacyjnego w Krakowie, dotyczące spełnienia przez skład orzekający Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego unijnego wymogu sądu ustanowionego uprzednio na mocy ustawy.
Chodzi o uchylenie w 2021 r. przez IKNiSP wyroku z 2006 r. i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania sądowi cywilnemu. Sąd ten uznał, że "ze względu na nieprawidłowości w procedurze powołania sędziów (…) skład orzekający, który wydał wyrok 20 X 2021 nie jest sądem w rozumienia prawa UE". W konsekwencji, jego zdaniem, “nie ma potrzeby badania skutków, jakie wywołuje ten wyrok".
TSUE stwierdził, że "sąd krajowy jest zobowiązany uznać za niebyły wyrok sądu wyższej instancji, który nie jest niezawisłym i bezstronnym sądem". - Sąd krajowy nie może pominąć faktu, że TSUE odmówił statusu sądu Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych polskiego Sądu Najwyższego - przekazano m.in. w komunikacie.
Prawo Unii
Konstytucjonalista dr Oskar Kida w rozmowie z portalem Niezależna.pl podkreślił na wstępie, że dzisiejszy wyrok, “jak każdy inny wyrok TSUE wydany w sprawach dotyczących polskiego wymiaru sprawiedliwości, zgodnie z konstytucją i zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego jest tzw. wyrokiem >>ultra vires<< - poza kompetencjami”. - On nas w ogóle nie wiąże i możemy sobie go traktować co najwyżej jako pogląd tego składu orzekającego, który go wydał. Natomiast absolutnie nie jesteśmy takim wyrokiem związani - powiedział.
Zaznaczył, że zapoznał się z treścią tego wyroku i gdyby nawet ktoś chciał uznawać go za obowiązujący, to “nie ma w nim takich treści, jakie po raz kolejny się podaje i to niestety nawet w polskiej wersji komunikatu na stronie TSUE.”
- On nie zdelegalizował nam wcale Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, bo on wcale nie dotyczy Izby jako całości. Jest w nim wprost napisane, że TSUE odwołując się do wyroku z grudnia 2023 r. wskazał po raz kolejny, że skład orzekający nie ma statusu sądu - nie Izba jako całość. Nie stwierdzono też, że nie ma statusu sądu jako takiego, tylko sądu w rozumieniu prawa Unii Europejskiej. Zresztą na wstępie rozważań merytorycznych napisano, że dotyczy to tylko spraw, które objęte są zakresem prawa Unii. Więc nie dotyczy wszystkich spraw, które są rozpoznawane przez te sądy, tylko tych, gdzie zastosowanie ma prawo unijne. Nie dotyczy więc spraw związanych z wyborami, nie dotyczy spraw karnych, nie dotyczy też np. spraw z zakresu mandatu posła albo senatora, bo tam po prostu n prawo Unii ie ma zastosowania
- tłumaczył dr Kida.
Przypomniał, że “sąd w rozumieniu prawa Unii to jest zupełnie co innego niż sąd w rozumieniu polskiej konstytucji”. - Są takie organy, które w polskiej konstytucji nie mają statusu sądu, a w prawie unijnym mają, mimo, że sądem oczywiście nie są. I są takie organy, które według unijnego prawa nie mają statusu sądu, a według polskiego, jak widać mają. Izba Kontroli nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest tego przykładem - wyjaśnił.
Efekt kumulacji
- TSUE mówi, że jeżeli polski sąd ma wątpliwości może stwierdzić, że dany skład nie spełnia tych przymiotów. A oczywiście wiemy, że na podstawie orzecznictwa TSUE, mimo, że TSUE twierdzi inaczej, nie może tego stwierdzać, bo naruszyłby w ten sposób polską konstytucję. Trybunał Konstytucyjny już się w tej sprawie wypowiadał; to jest w ogóle o ile dobrze pamiętam, delikt dyscyplinarny zagrożony zgodnie z ustawą kar dyscyplinarną. I to, że TSUE twierdzi, że takie przepisy i wyroki można pomijać, to pamiętajmy, że każdy sędzia jest związany konstytucją i ustawami i na podstawie wyroku TSUE, który nie jest źródłem prawa nie ma prawa do pomijania tego typu orzeczeń. Ustalenia, które by dokonał sąd krajowy i w ten sposób podważyłby status sądu na podstawie tego orzecznictwa po prostu byłoby deliktem dyscyplinarnym i powinno skutkować wymierzeniem kary dyscyplinarnej. Dodatkowo, te ustalenia TSUE nie dotyczą sędziów powołanych po 2018 roku. One dotyczą konkretnie tylko tych sędziów, w stosunku do których występuje tzw. efekt kumulacji. W tym wypadku chodziło o to, że po pierwsze, byli rekomendowani przez nową Krajową Radę Sądownictwa, po drugie, że wszyscy naraz byli powoływani od zera i po trzecie i najważniejsze, że NSA wstrzymał wykonalność uchwał, a prezydent mimo wszystko ich powołał. I dopiero łącznie te wszystkie czynniki spowodowały podważenie tego statusu
- wyjaśnił.
Dodał, że to “do wszystkich pozostałych sędziów poza Izbą Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych zastosowania już nie ma”. - Tam taki szereg czynników już nie występuje. Więc rozciąganie tego na wszystkich sędziów powołanych po 2018 roku jest czystą manipulacją albo ignorancją - ocenił.
Zaznaczył, że nawet gdyby sąd doszedł do przekonania, że skład orzekający IKNiSP “nie jest niezawisłym i bezstronnym sądem”, to może to mieć miejsce “tylko w zakresie skarg nadzwyczajnych, bo tylko wtedy się stosuje prawo Unii, jeżeli chodzi o jej właściwość”.
- Nawet jeżeli sąd doszedłby do takiego wniosku, to ma on uznać takie orzeczenie za niebyłe tylko w przypadku, gdyby było to konieczne ze względu na zapewnienie prawidłowego stosowania tego prawa Unii. Czyli jeżeli da się je uznać za takie, które pozostaje jakby w naszym ustroju i dzięki temu to prawo Unii i taj jest zapewnione, to oczywiście może uznać. Ale to absolutnie nie oznacza, że nagle cała działalność orzecznicza IKNiSP idzie do kosza. I powtarzam: pod warunkiem, że przyjmowalibyśmy, że TSUE w ogóle mógł się tu wiążąco wypowiedzieć, bo ja uważam, że nie
- tłumaczył konstytucjonalista.
Żurek “współgeneruje koszty”
Pytany o stanowisko ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka, który powołując się na treść dzisiejszego wyroku TSUE ponowił swój postulat dotyczący obciążania sędziów kosztami odszkodowań dla rzekomo pokrzywdzonych poprzez ich rzekomo bezprawnie wydane orzeczenia, dr. Oskar Kida stwierdził, że “to jest niestety bzdura, która świadczy o poziomie tej naszej klasy politycznej”. - Ja myślę, że pan minister Żurek, który ma takie pomysły prawne może naprawdę wierzyć w to, co mówi. Natomiast jestem przekonany, że dopóki tego typu ludzie będą zasiadali u steru państwa albo na przykład będą wysyłani na szczebel unijny, to ja się nie dziwię, że takie kwiatki, jak ten dzisiejszy wyrok TSUE powstają. Dopóki do TSUE nie zacznie wysyłać się ludzi, którzy się znają na tym co robią, to tak to będzie wyglądać - ocenił.
Odnosząc się do postulatu min. Żurka, nasz rozmówca przypomniał, że “absolutna większość z tych odszkodowań, które płaci państwo polskie jest płacona ze względu na to, że państwo zawiera ugody z ludźmi, którzy wnieśli skargi do ETPCz. Państwo polskie po prostu idzie na ugodę z tymi ludźmi i płaci im odszkodowania bez wyroków, bez nakazu ze strony Trybunału - zaznaczył.
- Jak więc ma państwo się bronić, skoro samo skapitulowało w tych sprawach. Minister sprawiedliwości współgeneruje te koszty, nie mówiąc o tym, że podejmuje działania, które też się będą kończyły takimi odszkodowaniami
- ocenił konstytucjonalista.
Dr Kida zapewnił, że “nie ma takiej możliwości, żeby sędziowie powołani po 2018 roku ze względu na jakieś straszenie ministra Żurka przestali orzekać”. - Ja wiem, że niektórzy tak robią (to pojedyńcze, bardzo niechlubne przypadki) ale sędzia jest powołany do tego, żeby orzekać, to jest jego ustawowy i konstytucyjny obowiązek. I to, że sędziowie są straszeni, a mimo to wychodzą na salę rozpraw, to właśnie potwierdza ich niezawisłość. I władza wykonawcza ani ustawodawcza nie ma na to wpływu. Mam nadzieję, że to naprawdę się wkrótce skończy, bo na tym chaosie w sądownictwie cierpią obywatele - podsumował rozmówca portalu Niezależna.pl.