Pomysł uhonorowania wciąż zajętego - zajętego niekoniecznie miastem - prezydenta ogłosił przewodniczący warszawskiego klubu radnych KO Jarosław Szostakiewicz.
"Dzisiaj wydaje się, że pieniędzy będzie więcej w budżecie miasta. Dlatego deklaruję, jeśli te pieniądze się pojawią, wrócimy do tematu podniesienia wynagrodzenia"
– powiedział.
Wskazał, że "niedawno" wynagrodzenie Trzaskowskiego zostało ustalone na "80 proc. maksymalnej kwoty, dlatego, że sytuacja finansowa samorządów raczej nakłaniała do oszczędzania". W związku z tym od maja prezydent - wraz z dodatkami - zarabia "jedyne" 18 tysięcy 293 zł brutto.
Może powinno być 50 procent?
Zapowiedź o wniosku o podwyżkę dla Trzaskowskiego skomentował szef klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości Dariusz Figura. Oznajmił, iż "prezydent bardzo dużego miasta powinien zarabiać godne pieniądze", ale "nie dziwi się", że włodarz stolicy wystąpił o wynagrodzenie w wysokości 80 procent.
"Miastu nie poświęca 100 proc. energii, nawet nie 80 proc., może 50 proc. Zajmuje się tysiącem innych spraw, np. nakłania koalicjantów do zmiany prawa aborcyjnego. I nie zasługuje na wyższe wynagrodzenie"
– stwierdził Figura.
I rzeczywiście, w niedzielę - jeszcze z Campusu - wiceszef PO w wywiadzie dla TVN24 opowiadał o determinacji w kwestii aborcji. Jak oznajmił, "nie robimy nic innego, tylko próbujemy przekonać nasze koleżanki i kolegów do zmiany zdania" w tej sprawie.