Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

GPC: „Nawet politycy koalicji widzą, że Leszczyna się nie nadaje”. PiS chce odwołania szefowej resortu zdrowia

By nie pokazać swojej słabości, koalicja obroni Izabelę Leszczynę, choć nawet politycy tej koalicji widzą, że nie nadaje się do pełnienia tej funkcji. Interes polityczny przeważa niestety nad dobrem pacjentów – mówi „Codziennej” Katarzyna Sójka. Wczoraj komisja zdrowia głosami posłów wspierających rząd negatywnie odniosła się do wniosku PiS o wotum nieufności dla Leszczyny. Wniosek jest reakcją na kryzys w ochronie zdrowia – brak pieniędzy w kasie NFZ, przesuwane zabiegi, rosnące kolejki do specjalistów, ograniczenie przyjęć, brak koniecznych regulacji prawnych.

Izabela Leszczyna
Izabela Leszczyna
screen - youtube.com/@SejmRP_PL

Wniosek PiS o wotum nieufności wobec Izabeli Leszczyny 

Posłowie Prawa i Sprawiedliwości podczas wczorajszego posiedzenia sejmowej komisji zdrowia punkt po punkcie wyliczali objawy kryzysu w systemie ochrony zdrowia i wykonywania funkcji przez minister Leszczynę. Katarzyna Sójka, minister zdrowia w drugim rządzie Morawieckiego, zaznaczyła, że minister zdrowia po prostu nie zna się na obszarze, którym ma zarządzać.

Podobnie zdaniem Sójki minister dobrała osoby do swojego otoczenia w resorcie nie z powodu kompetencji, a raczej sympatii, ze swojego okręgu wyborczego. – To program stażowy Donalda Tuska – oceniał mianowanie Leszczyny, a także jej dobór kadrowy, poseł PiS Janusz Cieszyński, były wiceminister zdrowia w rządzie Morawieckiego.

Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę

Sójka podkreślała, że już w pierwszym roku działalności Leszczyny dziura w systemie ochrony zdrowia wyniesie 10 mld zł. Zamykane są szpitalne oddziały, przesuwane zabiegi, rosną kolejki do specjalistów, ograniczane są programy rehabilitacji czy lekowe. – Na tym realnie cierpią pacjenci i to jest realna krzywda, którą pani wyrządza – mówił Cieszyński.

Nie ma pieniędzy

Posłowie PiS wskazywali, że od samego początku objęcia resortu przez minister Leszczynę zaczęły się problemy z płatnościami NFZ na rzecz szpitali za nadwykonania. Te problemy nawarstwiały się w kolejnych miesiącach i już wiadomo, że w IV kwartale zabraknie środków.

- Brak pieniędzy przełożył się na funkcjonowanie szpitali, które zmuszone zostały do zamykania oddziałów

– mówiła Sójka.

Wyliczała szereg miast, w których doszło do takiej sytuacji, m.in. Żywiec, Miastko, Tarnowskie Góry, Krotoszyn itp. Przypomnijmy, że np. szpital w Żywcu był zmuszony zamknąć trzy oddziały i także izbę przyjęć, co wymusiło przewożenie pacjentów z powiatu żywieckiego do okolicznych szpitali. Wtedy minister Leszczyna zarzuciła szpitalowi żywieckiemu, że szantażuje NFZ i resort, przyjmuje pacjentów spoza swojego powiatu, a także przeinwestował, tworząc oddział kardiochirurgii. Tyle że szpital stworzył nie oddział kardiochirurgii, ale oddział kardiologii inwazyjnej niezbędny np. w ratowaniu chorych z zawałem serca.

Izabela Leszczyna, obecna na posiedzeniu komisji, twierdziła, że brak pieniędzy jest winą PiS, że to PiS zrobiło „skok na składkę zdrowotną” w 2022 r., przenosząc szereg procedur do finansowego koszyka NFZ. Zamykanie oddziałów tłumaczyła nie brakiem pieniędzy, ale brakiem lekarzy. Tyle że w szpitalach to właśnie brak pieniędzy powoduje odchodzenie kadry medycznej. By tego uniknąć, szpital w Żywcu płacił wynagrodzenia na raty przez kilka miesięcy, a szereg szpitali po prostu się zadłuża.

Nie ma regulacji

Reforma, czyli ustawa o szpitalach, dwa razy spadała z posiedzeń rządu i wreszcie została skierowana do powtórnych konsultacji. – To nie jest reforma, to jest żart! – mówiła Katarzyna Sójka o sztandarowym projekcie resortu Leszczyny, czyli projekcie ustawy o koordynacji szpitali. Ustawa zakładała konsolidację szpitali i przy okazji likwidację wielu oddziałów, w tym ponad stu oddziałów ginekologiczno-położniczych.

Powodem miała być zbyt mała liczba porodów odbieranych na tych oddziałach.

– Szkoda, że nie przeprowadziła pani nawet tak prostej analizy, jak nałożenie planowanych likwidacji na mapę Polski. Zobaczyłaby pani, co to oznacza dla pacjentek – mówiła Sójka.Dodawała, że cała ustawa jest nieprzemyślana.

– Ona w dużej mierze przerzuca na samorządy ciężar planowania i utrzymywania opieki. Samorządy głośno tego nie mówią, boją się konfliktu z resortem i kłopotów z finansowaniem ich placówek, ale do mnie zgłaszają te obawy

– mówi „Codziennej” Sójka.

Podkreśla, że proponowane w ustawie „odwrócenie piramidy świadczeń” samo w sobie ma sens, ale w tym projekcie jest to pustosłowie. – By realnie tę piramidę świadczeń odwrócić, a więc przenieść część opieki i diagnostyki do ambulatoriów i POZ, muszą za tym iść określone środki i regulacje. Tego w propozycjach nie ma. Jest jeszcze kwestia ewentualnej prywatyzacji placówek, co wyłapała Lewica i jako koalicjant zakwestionowała ten projekt. Pani Leszczyna się z tego wycofała, ale to tylko świadczy o tym, jak nieprzemyślany, jak przypadkowo tworzony był ten dokument – mówi nam Sójka.

Spostponowane kobiety

Izabela Leszczyna mówiła na początku, że chce ustawić w centrum widzenia decydentów kobiety. Tyle że już przykład pomysłu zamykania porodówek świadczy o tym, że jest dokładnie odwrotnie. Ciekawe, czy znajdą się środki na finansowanie badań prenatalnych – mówiła „Codziennej” tuż przed posiedzeniem komisji Sójka. W czasie komisji posłowie PiS podkreślali, że w czasie kiedy szpitale czekały na pieniądze, resort zajmował się liberalizacją dokonywania zabiegów aborcji. – Nie pracujemy w żadnym razie nad zmianą ustawy aborcyjnej – odpowiadała Leszczyna.

Faktem jest jednak, że jednym z pierwszych rozporządzeń było to dotyczące karania odebraniem kontraktu NFZ tym placówkom, w których lekarze odmawiali dokonywania aborcji ze względu na klauzulę sumienia. Zmuszało to placówki do zatrudnienia co najmniej jednego lekarza, który na tę klauzulę się nie powoływał. Szpitale dostały też karty finansowe (np. Centrum Matki Polki w Łodzi) za odmowę dokonania zabiegu. Wreszcie resort wraz z resortem Bodnara przygotował wytyczne dla lekarzy dotyczące aborcji, w których zaświadczenie od psychiatry powinno wystarczyć matce do dokonania zabiegu.

Powrót do przeszłości

Izabela Leszczyna, odpowiadając na zarzuty posłów PiS, twierdziła, że mówią nieprawdę, a posłowie koalicji wręcz zarzucali im hipokryzję. Dziękowali Leszczynie za wznowienie programu in vitro i regulacje dotyczące aborcji. – Pani Leszczyna zrobiła w kilkanaście miesięcy więcej niż wy przez osiem lat – stwierdziła jedna z posłanek PO, a przewodnicząca komisji Marta Golbik (KO) stwierdziła, że Sójka i Cieszyński nie powinni zabierać głosu, ponieważ sami dopuścili się zaniedbań i to tak naprawdę PiS jest winne obecnego kryzysu.

– Tego się spodziewam. Tyle że to, co oni nazywają winą PiS, ja nazywam winą Leszczyny, bo w ciągu niedługiego czasu doprowadziła do załamania się systemu

– mówiła nam Sójka przed posiedzeniem komisji.

A członkini komisji Anna Kwiecień (PiS) mówi wprost: ten rząd cofa nas do sytuacji z 2015 r. Chce cofnąć szereg zmian, jakie nasze rządy wprowadziły dla dobra pacjentów, i traktuje ludzi jak głupców, twierdząc, jak premier, że PiS przyzwyczaiło ludzi, że za wszystko państwo zapłaci. Czyli że teraz nie ma zamiaru płacić za szereg procedur i świadczeń, które za naszych rządów zostały włożone do finansowania przez system.

– Pani sama powinna podać się do dymisji. Ochrona zdrowia to nie procedury, to nie opłacalność, to nie zysk. To ludzie i empatia do nich

– podsumował wypowiedzi Leszczyny Czesław Hoc z Prawa i Sprawiedliwości.

Czytaj więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie"!

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie, niezalezna.pl

#Izabela Leszczyna #ochrona zdrowia

Jarosław Molga