Rząd Donalda Tuska, w obliczu niekorzystnych sondaży, przygotowuje grunt pod sfałszowanie wyborów parlamentarnych w 2027 roku poprzez próbę bezprawnej wymiany komisarzy wyborczych – alarmuje w najnowszym numerze "Gazety Polskiej" Piotr Lisiewicz. Ten kluczowy element procesu wyborczego ma zostać obsadzony ludźmi związanymi z obecną władzą, aby zapewnić, że ogłoszone wyniki będą zgodne z jej oczekiwaniami, a nie z wolą narodu. Plan ten stanowi bezpośrednie uderzenie w fundamenty demokracji.
„Komisarzy mają zastąpić ludzie od Giertycha, Silnych Razem i Żurka. I zagwarantować, że ogłoszone wyniki wyborów będą takie, jakich oczekuje rząd, a nie takie, jakich oczekują wyborcy”
– mówi „Gazecie Polskiej” prof. Przemysław Czarnek, poseł PiS. W podobnym tonie wypowiada się poseł Dariusz Matecki, który uważa, że celem jest zastąpienie obecnych komisarzy „swoimi bojówkarzami”. Jego zdaniem, rządzący chcą „przygotować się do tego, by móc sfałszować wybory w 2027 roku”, a cała operacja ma być połączona z nielegalnym finansowaniem kampanii hejtu.
Mechanizm przejęcia kontroli nad procesem wyborczym został uruchomiony przez ministra Waldemara Żurka, który 31 lipca wystąpił do szefa MSWiA o rozważenie odwołania 44 sędziów pełniących funkcję komisarzy. Formalny wniosek w tej sprawie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji skierowało do Państwowej Komisji Wyborczej 4 sierpnia. Jako powód podano, że sędziowie ci „czynnie poparli wybór sędziów do tzw. neoKRS”. Według resortu, „dalsze pełnienie przez te osoby tak ważnej funkcji stanowi naruszenie konstytucyjnych gwarancji niezależności władzy sądowniczej oraz stwarza realne ryzyko naruszenia zasady rzetelności i przejrzystości procesu wyborczego”.
Jednak, jak podkreśla przewodniczący PKW Sylwester Marciniak, działania te są pozbawione podstaw prawnych. Kodeks wyborczy jasno stanowi, że szef MSWiA może złożyć wniosek o powołanie komisarza, ale nie o jego odwołanie. Przepisy precyzyjnie określają przypadki, w których kadencja komisarza może zostać skrócona. Zgodnie z prawem, „Państwowa Komisja Wyborcza odwołuje komisarza wyborczego przed upływem okresu, na jaki został powołany, w przypadku niewykonywania lub nienależytego wykonywania obowiązków komisarza wyborczego”. Powody polityczne, takie jak udział w procedurze wyboru sędziów do KRS, nie mieszczą się w tym katalogu.
Mimo to naciski na członków PKW, by odwołali komisarzy, są według informatorów „Gazety Polskiej” bardzo silne. Nad osobami, które uległyby tej presji, wisi jednak groźba odpowiedzialności karnej z art. 231 Kodeksu karnego. Mówi on, że funkcjonariusz publiczny, który przekracza uprawnienia, działając na szkodę interesu publicznego, podlega karze do 3 lat więzienia. Jeżeli jednak robi to w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, kara może wynieść nawet 10 lat.
Czy PKW ugnie się pod politycznym dyktatem i otworzy drogę do manipulacji przy urnach? O kulisach planu, który ma zapewnić władzy utrzymanie rządów wbrew woli Polaków, przeczytasz w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
