"Różne służby - również policja - miały swoje wzloty i upadki. CBA została powołana w czasie, w którym nie było najwyższego zaufania w tej dziedzinie do łapania tych bandytów tzw. w białych kołnierzykach, wysoko umocowanych - i politycznie - i w urzędach, którzy nie biegali z bronią w rękach po ulicach, ale mieli różne znajomości, m.in. w resorcie sprawiedliwości" - mówił w programie "Michał Rachoń #Jedziemy" poseł PiS, Kacper Płażyński, odnosząc się do ostatnich zapowiedzi ministra-koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniaka odnośnie likwidacji CBA.
Jak przypominamy - 10 listopada liderzy PO, PSL, Polski 2050 oraz Lewicy parafowali umowę koalicyjną. W 19. postanowieniu pierwszej części umowy zapisano, że Centralne Biuro Antykorupcyjne zostanie zlikwidowane, a jego zasoby i kompetencje przekazane do innych służb, m.in. do pionu zwalczania przestępstw korupcyjnych w Centralnym Biurze Śledczym Policji.
Wczoraj podczas rozmowy z TOK FM, Siemoniak pytany o to, kiedy pojawi się projekt likwidacji CBA powiedział, że chciałby, aby został przyjęty przez Radę Ministrów w pierwszym kwartale br. Podkreślił, że prace nad projektem trwają.
"Oczywiście nie wiadomo co prezydent Andrzej Duda z nim zrobi" - stwierdził. I jak dodał: "będziemy chcieli przekonać prezydenta, że rozwiązanie, które przyjmiemy nie osłabi, a wzmocni walkę z korupcją i nie warto czekać na (czas - red. dop.) po wyborach prezydenckich". Czyżby?
Na ten temat red. Michał Rachoń rozmawiał dziś na antenie Telewizji Republika z Kacprem Płażyńskim (PiS).
"CBA było w ostatnich latach wzorem dla innych służb antykorupcyjnych - i na Zachodzie i na Wschodzie. Chociażby ukraińskie służby antykorupcyjne w dużej mierze starały się wziąć sobie CBA jako taki przykład dobrej, sprawnie działającej instytucji. Inna sprawa, że z różnym skutkiem, ale nie zmienia to faktu, że CBA w świecie walki ze zorganizowaną przestępczością w Europie i na świecie jest traktowana jako pewnego rodzaju wzór. Za to dostaje liczne nagrody. Szefostwo CBA jest zapraszane na różne międzynarodowe zjazdy, gdzie przedstawia praktyki funkcjonowania tej służby jako coś, co jest warte wdrożenia w innych państwach"
W jego opinii "to jest najlepsza ocena tego, jak CBA w ostatnich latach działała, abstrahując od tego, że każdy z audytów, każda z kontroli, każdy taki papier, który rzeczywiście pokazywał liczby, wskazywał na to, że dzięki CBA do polskiego budżetu wpływało o kilka więcej miliardów złotych niż wtedy, kiedy tej służby nie było".
Siemoniak uważa natomiast, że lepiej byłoby, gdyby przestępczością korupcyjną zajmowały się wyspecjalizowane struktury wewnętrz policji czy też Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego - tak jak kiedyś. Do tej informacji również odniósł się Płażyński.
"Różne służby - również policja - miały swoje wzloty i upadki. CBA została powołana w czasie, w którym nie było najwyższego zaufania w tej dziedzinie do łapania tych bandytów tzw. w białych kołnierzykach, wysoko umocowanych - i politycznie - i w urzędach, którzy nie biegali z bronią w rękach po ulicach, ale mieli różne znajomości, m.in. w resorcie sprawiedliwości. Po to CBA był powołane. Liczby nie kłamią. Służba sprawiła, że w Polsce, ci w białych kołnierzykach, też zaczęli obawiać się wymiaru sprawiedliwości, tego, że będą odpowiadać za swoje działania. Mowa m.in. o mafiach VAT-owskich"
I jak dodał: "mieliśmy z tym kiedyś ogromny problem. To przecież CBA w głównej mierze te mafie VAT-owskie powstrzymały".
"Jeżeli instytucja się sprawdziła, ma grono ludzi, którzy pracują tam od wielu lat, zaangażowanych polskich funkcjonariuszy, to nie rozumiem celu jej likwidacji"
Z ust Siemoniaka padło jeszcze jedno dość kuriozalne tłumaczenie. Mianowicie: "ja wiem, że w tej służbie są uczciwe osoby, ale nie może być tak, że jedna ze służb w Polsce kojarzy się tylko z problemami, aferami, awanturami i dziwnymi działaniami".
"Tak, jak mówię - CBA zajęła się ludźmi wysoko sytuowanymi. Tam nie było świętych krów dla CBA. Rzeczywiście, w tym kontekście zaczęły się problemy, bo zaczęli być ścigani - wcześniej w Polsce nietykalni"
Za przykład podał "aferę hazardową".
"Ta afera, jak można się domyślać, jest dziś dużym źródłem problemów M. Kamińskiego i M. Wąsika jest na to najlepszym dowodem. CBA pokazała skompromitowanych polityków zamieszanych w tę właśnie aferę. Dzisiaj, tych ludzi w polityce już nie ma. Te dowody były wtedy tak mocne, opinia publiczna mogła zobaczyć np. Chlebowskiego z tego, jak musiał się tłumaczyć z lobbowania za kwestiami pozytywnymi dla jednej z branż hazardowych. Myślę, że to jest powód. Zadzierano z bardzo mocnymi w Polsce grubymi rybami. Tuskowi jest to niewygodne"
Siemoniak, mówiąc likwidacji CBA, poruszył też wątek systemu Pegasus. W piątek powołano przecież komisję śledczą ds. Pegasusa.
Jak mówił podczas rozmowy z TOK FM Siemoniak, "lista inwigilowanych przez program Pegasus jest dłuższa niż ta znana do tej pory". Nie ujawnił jednak, kto jeszcze miał być rzekomo inwigilowany.
"Na pewno nie będzie tak, że będziemy tu rzucać jakieś nazwiska i prowadzić taką grę jak nasi poprzednicy. Ktoś się nie podobał, jak Krzysztof Brejza, to brano jakieś materiały i hajże na niego atak w TVP Info. Nawet jak ktoś działał źle, zasługuje na uczciwe działanie organów"
"No właśnie i tu jest to niedopowiedzenie, które często w mediach przychylnych nowej władzy jest zapomina bądź celowo się o tym nie mówi. Podsłuchy - również te w ramach systemu Pegasus były realizowane po zgodach wyrażonych przez polskie sądy. Jeżeli polski sąd uznawał, że jakiś podsłuch byłby niewłaściwy, nie na miejsce, że nie ma ku temu podstaw, to by tego podsłiuchu nie było, wydaje mi się, że chodzi tutaj o to, że działania wobec Brejzy były prowadzone legalnie i były podstawy, aby prowadzić działana operacyjne. O ile one były prowadzone. Rozmawiamy o kwestiach ściśle tajnych. Nie mam wiedzy, jak to wyglądało"
We wrześniu ub. roku Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wystąpiła do marszałka Senatu z wnioskiem o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Krzysztofa Brejzy. Chodziło o nieprawidłowości w inowrocławskim ratuszu.
Prokuratura poinformowała w komunikacie, że powodem skierowania wniosku są "ustalenia w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w inowrocławskim ratuszu, wskazujące na podejrzenie popełnienia przez senatora przestępstwa przekroczenia uprawnień służbowych w celu osiągnięcia korzyści osobistej".
Śledczy zarzucali wówczas ojcu ówczesnego senatora, prezydentowi Inowrocławia Ryszardowi Brejzie wykorzystanie pracy pracowników Urzędu Miasta wykonujących obowiązki w nowo powstałym wydziale kultury, promocji i komunikacji społecznej dla celów prywatnych. Miało do tego dochodzić w okresie od stycznia 2015 r. do października 2017 r.
Co więcej, prokuratura twierdziła, że Krzysztof Brejza był pomysłodawcą powołania nowego wydziału w strukturze ratusza, i że to on faktycznie zarządzał „pracami” tej jednostki.
Kilka dni temu, TVN24 informował nieoficjalnie: "pełniąca obowiązki szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak potwierdziła podczas przesłuchania, że Krzysztofa Brejzę inwigilowano programem szpiegowskim Pegasus".
Do tego wątku również odniósł się goszczący w Telewizji Republika - Płażyński.
"Często skupiano się w tym kontekście na sprawach związanych z urzędem miasta, w których tata Krzysztofa Brejzy działał. Myśle, że jest to sprawa szersza. Odnosimy się do słów ludzi, którzy mogą być potencjalnie oskarżeni, wobec których składane są wnioski o uchylenie immunitetu, więc musimy mieć do nich ograniczone zaufanie"
I kontynuował: "ostatnio dowiadujemy się o większej liczbie osób, które mniemają, że były podsłuchiwane Pegasusem. Ostatnio sędzia Łączewski, który dzisiaj już nie jest sędzią. On twierdzi teraz, po rozmowie z Romanem Giertychem, że też był podsłuchiwany w ramach Pegasusa".
"Mogę się domyślać, że za chwilę dowiemy się, że połowa skompromitowanych w Polsce ludzi była podsluchiwana w ramach Pegasusa. Niestety, nasze służby nie są aż tak sprawne"