Koalicja 13 grudnia przegłosowała ustawę "incydentalną". Wedle nowych przepisów o ważności wyboru prezydenta w 2025 r. ma orzekać 15 sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym. Sędzia SN Kamil Zaradkiewicz opublikował w sieci listę nazwisk sędziów spełniających to kryterium. Wielu z nich było członkami PZPR, a niemal w komplecie karierę sędziowską zaczynali w PRL, o czym pisaliśmy na łamach Niezalezna.pl.
Sejm przyjął dzisiaj tzw. ustawę incydentalną, zgodnie z którą o ważności wyboru prezydenta w 2025 r. ma orzekać 15 sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym, a nie - jak dotychczas - Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.
Za przyjęciem ustawy głosowali posłowie Koalicji Obywatelskiej (z wyjątkiem dwóch posłanek Klaudii Jachiry i Małgorzaty Tracz, które wstrzymały się od głosu), Polski 2050-TD, PSL-TD i Razem. Lewica wstrzymała się od głosu, a posłowie PiS, Konfederacji i Republikanie byli przeciw. Ustawa trafi teraz do Senatu.
O komentarz poprosiliśmy sędziego Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, dr. Konrada Wytrykowskiego.
Ustawa incydentalna nie może zmieniać procedury stwierdzania ważności wyborów, które już zostały ogłoszone. Nie zmienia się zasad w trakcie wyborów, orzekał o tym kilkakrotnie Trybunał Konstytucyjny. Obowiązującą ustawa przewiduje właściwość IKN do orzekania o ważności wyborów prezydenckich i tego już nie można zmienić. IKN stwierdził ważność poprzednich wyborów prezydenckich, kilku wyborów Sejmu i Senatu, eurowyborów i nikt nie miał zastrzeżeń do tych orzeczeń. Sam Adam Bodnar skierował kilkadziesiąt skarg nadzwyczajnych do IKN, więc uznawał tą Izbę SN za sąd w rozumieniu konstytucji
Nagle rządzący zorientowali się że ich kandydat może przegrać i przygotowują sobie wyjście awaryjne, żeby obalić demokratyczną decyzję Polaków. Ostrzegam, to się nie uda. Polacy są zbyt przywiązani do wolności o demokracji, żeby pozwolić na narzucenie sobie dyktatury. Ponadto zarzuty wobec IKN są niepoważne, nigdy nie zapadło żadne orzeczenie, które podważałoby jej kompetencje w sprawach wyborczych
Sędzia Sądu Najwyższego Kamil Zaradkiewicz opublikował na portalu X wpis, w którym wymienił, którzy sędziowie według proponowanej przez koalicję 13 grudnia ustawy mieliby odpowiadać za stwierdzanie ważności wyboru prezydenta.
Znalazły się na niej następujące osoby:
Pytają Państwo o sędziów SN najstarszych stażem - najstarszy stażem w SN jest obecnie sędzia Wiesław Kozielewicz (1999). Poniżej na podstawie danych Sądu Najwyższego lista sędziów najstarszych stażem w ogóle (tj. pierwsze powołania przez komunistyczną Radę Państwa), w tym jednak…
— Kamil Zaradkiewicz (@Zaradkiewicz_K) January 24, 2025
O komunistycznej przeszłości niektórych sędziów z powyższej listy pisaliśmy na łamach Niezalezna.pl w ubiegłych latach.
Poniżej przytaczamy cytaty:
Waldemar Płóciennik - od 2005 r. jest wydającym wyroki w SN. Nie przeszkodziło w powołaniu go do tak zaszczytnej funkcji, że w stanie wojennym orzekał w sprawach politycznych przeciwko opozycjonistom. Płóciennik zrealizował w PRL karierę sędziowskiego działacza komunistycznego udzielającego się nie tylko w PZPR ale i jako szef koła Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Po 1989 r. nie tylko awansował do SN, ale i pełnił dotąd funkcję przewodniczącego wydziału w Izbie Karnej SN. W 2010 r. przewodniczył składowi SN, który podjął uchwałę, że zbrodnie komunistyczne,w tym zbrodnie sądowe, podlegają przedawnieniu zgodnie z postanowieniami Kodeksu karnego, a więc najczęściej po 15 latach. W 2007 r. Płóciennik był też współautorem uchwały SN, podjętej dla zwolnienia z odpowiedzialności sędziów, którzy skazywali opozycjonistów za strajki w dniach 13-16 grudnia 1981 r. gdy dekret o stanie wojennym nie był jeszcze obowiązującym prawem.
Eugeniusz Wildowicz - W 2009 r. skład SN powiększył Eugeniusz Wildowicz. Jak wynika z akt IPN, był on zarejestrowany jako kontakt operacyjny SB w latach 1987-90 . Działał pod ps. „Gienek”. W styczniu 1990 zdjęto go z ewidencji, a materiały zniszczono „we własnym zakresie”. Bogumiła Ustjanicz - w 2010 r. uchyliła prawomocny wyrok, że prezes PiS-u nie powinien przepraszać wydawcy "Gazety Wyborczej" za porównanie jej do "Trybuny Ludu". Ustjanicz stwierdziła, że proces trzeba powtórzyć. Jest sędzią SN od 2009 r.