Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polityka

Bujać to my, ale nie nas  – czyli o manipulacjach w debacie

Od czasu słynnej debaty telewizyjnej z roku 1960, w czasie której pot na czole Nixona miał się przyczynić do jego przegranej w wyborach, wiadomym jest, jak  w czasie takich starć medialnych ważne są wszystkie elementy, które wpływają na wizerunek kandydata. Liczą się nie tylko słowa i kwestie merytoryczne, ale także sposób zachowania, swoboda wypowiedzi, uśmiech, czy światło, sposób kadrowania. Jak te wszystkie elementy „zagrały” w czasie piątkowej debaty w „Czystej Wodzie”?

Zacząć trzeba od prowadzącego – Jacka Prusinowskiego z „Super Expressu”. Po totalnej kompromitacji, jaką było powierzenie prowadzenia debaty poprzedzającej pierwszą turę Dorocie Wysockiej-Schnepf, czyli głównej propagandystce Telewizji Publicznej w Likwidacji, sięgnięto po rozwiązanie bezpieczne dla TVP. Jacek Prusinowski poprowadził starcie dwóch kandydatów na prezydenta w sposób spokojny, rzeczowy, profesjonalny. Po prostu pilnował reguł. Już same zachwyty (nie ujmując nic Jackowi – bo zrobił to naprawdę świetnie) nad takim prowadzeniem wskazują, z jaką skalą problemu mieliśmy do czynienia – bo ludzie gratulują tego, co powinno być normalne, czysto warsztatowe. Co ciekawe, TVP nie była w stanie znaleźć we własnej załodze kogoś, kto taki profesjonalny poziom prowadzenia debaty mógł zagwarantować! Wysocka-Schnepf to jedynie wierzchołek góry lodowej. 

Reklama

Poza kaskadą błędów, fałszy, kłamstw i manipulacji Trzaskowskiego (które na bieżąco prawie weryfikował kanał Demagog, na samą prośbę nota bene wiceszefa Platformy) widać było także nieprzygotowanie merytoryczne prezydenta Warszawy do tej debaty. W Kanale Zero Stanowski i Mazurek komentowali to, jako wystawianie piłki na strzały do pustej bramki. 

A jednak, wracając do zasadniczego wątku, podjętego wcześniej – liczyły się też inne, pozamerytoryczne sprawy. Tu błędy popełniały obie strony. Słabo wyglądały sztuczne uśmiechy przyklejone do twarzy zbyt często i zbyt długo. Nie można także pozwalać sobie na zażywanie tytoniu w czasie takiej debaty, bo druga strona zrobi przecież z tego natychmiast „wciągnie kreski”. To jednak drobiazg przy tym, co wyczyniała realizacyjnie Telewizja Publiczna w Likwidacji, ustawiając tak kadry obu kandydatów, by lepiej prezentował się Trzaskowski – sprawiał wrażenie nie tylko dużo wyższego (a jest przecież sporo niższy od Nawrockiego), ale nawet lepiej zbudowanego!

W dodatku kamera skierowana na Nawrockiego cały czas bujała się „lewo/prawo”, co sprawiało wrażenie, iż kandydat prawicy jest „niestabilny”, „chwiejny”. Widzom mogło się wydawać, że stolik stojący przed nim pływa, buja się. A jednocześnie im dalej w debatę, tym bardziej Trzaskowski magicznie „rósł”. Jakby się dało, to by z niego zrobili koszykarza NBA. Ale kadru nie starczyło. To oczywiście jedynie boczne wątki, kwestie techniczne, ale one także są ważne – i tu po raz kolejny okazało się, że Telewizja Publiczna w likwidacji nie jest w stanie wykonać swego zadania, tak jak powinna. Na szczęście ludzie w Polsce, w przeważającej mierze (miejmy nadzieję) głupi nie są – i będą zwracać uwagę nie na to, że jednemu kandydatowi buja się stolik, lecz na to, że drugi kandydat, chociaż ma stabilny kadr, buja całemu narodowi. Buja bez żenady i zająknięcia. Próbując na rympał dostać się do Pałacu Prezydenckiego.
 

Źródło: niezalezna.pl
Reklama