Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polityka

Biorą się za kolejnego sędziego. Przemysław Radzik przed Izbą Odpowiedzialności Zawodowej

Upolitycznionej prokuraturze, która jest tutaj oskarżycielem, nie chodzi o merytoryczne rozstrzygnięcie tylko o to, by mnie grillować - powiedział nam dziś w Sądzie Najwyższym sędzia Przemysław Radzik, wobec którego rozpoczęło się postępowanie, mające zdecydować o jego immunitecie.

We wtorek w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego rozpoczęło się kolejne postępowanie, wszczęte po skierowanym przez wrocławską prokuraturę wniosku o uchylenie immunitetu sędziemu Przemysławowi Radzikowi. Zarzuty pokrywają się z tymi, z którymi od miesięcy boryka się już sędzia Jakub Iwaniec. Jeden jest wspólny - obaj sędziowie mieli rzekomo brać udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

Reklama

 

Podobnie jak w przypadku sędziego Iwańca, przewodniczącym składu jest sędzia SN Wiesław Kozielewicz. Dziś ograniczył się do rozpatrzenia wniosków, nie rozpoczynając merytorycznej części. Dopuścił do postępowania trzy stowarzyszenia - Prawnicy dla Polski, Ad Vocem oraz Sędziowie RP.

Przypomniał też, zwracając się do zgromadzonej widowni:

„podstawą zezwolenia na zniesienie immunitetu jest taki stan dowodowy, który pozwoliłby na przesłuchanie w charakterze podejrzanego (gdyby nie było immunitetu). Musi być wykazane dostateczne podejrzenie popełnienia przestępstwa. To ma wykazać oskarżyciel”.

Postępowanie odroczono do 25 września 2025 roku do godz. 9.

Sędzia Radzik dla Niezalezna.pl: Mam arcykuriozalny zarzut

Niezalezna.pl rozmawiała z sędzią Radzikiem zaraz po wyjściu z sali rozpraw.

- Upolitycznionej prokuraturze, która jest tutaj oskarżycielem, nie chodzi o merytoryczne rozstrzygnięcie tylko o to, by mnie grillować. Postawiono mi kuriozalne zarzuty, między innymi udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, co ma polegać na wysyłaniu do urzędującego wiceministra sprawiedliwości dokumentów, które zawsze mu przysyłałem drogą elektroniczną. Przekazywanie tych dokumentów to był mój obowiązek

- usłyszeliśmy.

- Mam arcykuriozalny zarzut, że w ramach tej rzekomej grupy przesłałem wiceministrowi sprawiedliwości wniosek o ukaranie sędziego, który kradł pendrive’y. I że uczyniłem to już po wydaniu wyroku - przypomniał.

I dalej:

„zarówno na mnie, jak i moich kolegów, trwa niesamowita nagonka ze strony funkcjonariuszy prokuratury i ministra sprawiedliwości. Zostałem bezprawnie odwołany z funkcji zastępcy rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, zostałem odwołany z funkcji wiceprezesa Sądu Apelacyjnego w Poznaniu również nielegalnie”.

Podkreślił, że „w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie orzekamy w jakimś getcie sędziowskim, gdzie zabiera nam się część spraw”.

- To mnożenie trudności, które będzie się toczyło w kółku. Przypominam, że minister nazwał swoim sukcesem skierowanie wniosków o uchylenie nam immunitetów. To dość specyficzny sukces - podsumował s. Radzik.

Źródło: niezalezna.pl
Reklama