Ocena paskudnej roli Włodzimierza Czarzastego w podporządkowywaniu komunistycznej władzy polskiego rocka łączy – co dziś prawie niemożliwe - niezależnych artystów od prawa do lewa. Jak wspomniałem, Czarzasty rządził Alma-Artem w latach 1988-1990, ale także wcześniej był to twór, który podlegał władzom Zrzeszenia Studentów Polskich, w którym Czarzasty był m. in. wiceprzewodniczącym.
Kazik o oszustach z agencji Czarzastego
– tak oszustwa agencji wspomina Kazik Staszewski w książce „Niepiosenki”.
Wówczas pojawiły się próby przekupienia zespołu:
Wobec sprzeciwu członków zespołu Kult, przedstawiciel Alma-Artu postanowił uciec się do podstępu, by członkowie zespołu trafili do aresztu za… agresję wobec milicjantów. Kazik relacjonuje:
- Widząc nasz upór, zaczepia przechodzących milicjantów i zaczyna im ubliżać. Głupiejemy wszyscy. Otóż wymyślił sobie ten człowiek, że wobec naszej odmowy agresywne zaczepianie stróżów porządku spowoduje zamknięcie wszystkich siedzących na ławce na jakieś cztery osiem i będzie to usprawiedliwienie naszej absencji na festynie. Ale milicjanci nie tumany i swoje wiedzą. Jeśli ktoś im ubliża, znaczy, że jakaś szycha, wobec tego z przestrachem odchodzą. Widząc odchodzący patrol, działacz Zbrzezny płacze…
Andrzej Kołakowski: Proponowali karierę za wstąpienie do komunistycznej młodzieżówki
Andrzej Kołakowski, zmarły niedawno muzyk, który w 1984 r. zajął drugie miejsce na festiwalu studenckim w Hybrydach, wspominał w Wywiadzie z chuliganem, jak Alma-Art zaproponowała mu karierę w zamian za wstąpienie do komunistycznej studenckiej przybudówki: - Alma-Art to była taka studencka agencja artystyczna. Oni powiedzieli do mnie: „Słuchaj, my ci kupujemy gitarę”. Gitara to było wtedy marzenie! „No więc my ci kupujemy gitarę, płacimy ci kasę, ale raz na pół roku będziesz musiał napisać piosenkę”. Pomyślałem sobie: „Dam radę” (śmiech).
Ale okazało się, że w tej umowie jest jeszcze jeden szczegół:
- No i ten koleś mówi do mnie: „Ale wiesz, musisz się zapisać do Zrzeszenia Studentów Polskich”. Ja na to: „Aha, to dziękuję”. On na to: „Stary, ty nic nie rozumiesz. Te trzy literki ZSP ci przeszkadzają?!”. „No mi jakoś przeszkadzają, cholera ciężka”. No i nie zrobiłem kariery.
„Czuć było szpicla z KGB na kilometr”
Andrzej Kobus w książce „Underground za drutami. Nieformalne ruchy młodzieżowe w PRL i wybranych krajach bloku wschodniego (1980-1989)” opisuje, jak wyglądała współpraca agencji Czarzastego z sowieckim Komsomołem, w wyniku której polskie zespoły grał koncert w Związku Sowieckim.
Przytacza on za książką Krzysztofa Potaczały: „KSU: Rejestracja buntu. Opowieść o punk rocku w Bieszczadach” relację lidera zespoły Eugeniusza Olejarczyka, czyli „Siczki” (dziś wroga PiS), jak wyglądały wspomniane wyjazdy:
„Oczywiście przydzielono nam od razu anioła stróża. Non stop łaził za nami facet w czarnym płaszczu i w czarnym kapeluszu. Czuć było szpicla z KGB na kilometr”.
Zespół ze zgniłego Zachodu w PRL? Może załatwić Alma-Art
Z kolei Arek Marczyński, założyciel wytwórni Antena Krzyku, wspominał w wywiadzie dla „VICE Magazine”, że „pomoc” Alma-Artu potrzebna była, by mógł sprowadzić do PRL zespoły zagraniczne. W zamian za… granie na imprezach komunistycznych aktywistów:
„Alma-Art oczekiwał rewanżu za swoją pomoc. Kiedyś przydarzyło nam się tak, że będąc na trasie z dwiema holenderskimi kapelami De Kift i The Plot poproszono nas o zagranie koncertu na obozie młodzieżówki ZSP w Karkonoszach.”
Doprowadziło to do awantury, która z dzisiejszej perspektywy brzmi jak zabawna anegdota:
„Pojawił się pierwszy zgrzyt, bo oba zespoły były zaangażowane w ruch skłoterski co nie spotkało się ze zrozumieniem komunistycznej młodzieży pod krawatem. Były to dla nich rzeczy nie do pomyślenia. Drugim strzałem był sam koncert, bo dla tej młodzieży muzycy wyglądali co najmniej dziwnie”.
Okazało się też, że zbyt bliskie kontakty aparatczyków z ZSP z punkowcami były zakazane: „Lokalna telewizja obozowa (obóz miał swoją telewizję), która kręciła relację z tego wydarzenia, wjechała do pokoju jednego z muzyków. Okazało się, że akurat spędzał miło czas z jedną z dziewczyn z tego obozu (śmiech)… nakryli rock’n’rollowca ze zgniłego Zachodu i musieliśmy się stamtąd dość szybko ewakuować”.
Generalnie punk nie cieszył się uznaniem aktywu ZSP. Szef bydgoskiego „Alma-Artu” Ryszard Moczadło:
"Toruń także (…) już dawno przestał być miastem intelektualistów. Studenci wolą punk-rocka”.
Jak Alma Art popsuł w stanie wojennym klub "Marchołt"
Aleksander Fiszer, prezes klubu Niezależnych Stowarzyszeń Twórczych w Katowicach, w rozmowie z pismem „Nasze Katowice” wspominał, jak w stanie wojennym Alma-Art brała udział w przejęciu tamtejszego klubu "Marchołt", w którym występowali Czesław Niemen, Tadeusz Nalepa czy Piwnica pod Baranami:
„Świat tamtej katowickiej bohemy skończył się nagle i nieodwołalnie z chwilą ogłoszenia stanu wojennego. Lata 1982–1989. Rozwiązano związki twórcze i budynek, wraz z Marchołtem, przekazano Socjalistycznemu Związkowi Studentów Polskich. Powstało Akademickie Centrum Kultury Alma-Art. Z pewnością ówcześni działacze studenccy i bywalcy Marchołta z tego okresu będą protestować, ale czar dawnego Marchołta bezpowrotnie jednak przeminął”.
Cała rozmowa o tajemnicach komunisty Włodzimierza Czarzastego poniżej: