Pierwszy z zarzutów dotyczy nieprawidłowości przy rozliczaniu tzw. kilometrówek: Prokuratura Rejonowa w Kielcach prowadzi postępowanie w sprawie ewentualnych nieprawidłowości związanych z rozliczaniem kosztów podróży służbowych przez Szejnę. Sam wiceminister zapewnił, że jego rozliczenia zostały prawidłowo zaakceptowane przez Kancelarię Sejmu. To jednak nie koniec wątpliwości, w grę wchodzą bowiem spore pieniądze, pobierane równocześnie na auto służbowe i prywatne. Ciekawsze jest to drugie, albowiem posła za kierownicą widywano rzadko. Drugi wątek to dawna sprawa brutalnego pobicia młodej działaczki Lewicy, przypomniana teraz przez byłą poseł tej formacji, Beatę Maciejewską. Plotka głosi, że wyrywnym znajomym poszkodowanej był poseł imieniem Andrzej, który później przez lata płacić miał za jej milczenie. Oboje zaprzeczają, jednak nie sposób uciec od wrażenia, że i tu coś było na rzeczy. Ot, choćby to, że domniemana ofiara od razu zaczęła wszystkiemu zaprzeczać pod wpisem Maciejewskiej, w którym nie była przywołana z nazwiska. Jest wreszcie kwestia alkoholu. Szejna mówi, że owszem, miał z nim problem, ale już się wyleczył. Partyjni koledzy i współpracownicy malują tu bardzo ponury obraz ciężkiej choroby alkoholowej, rzutującej i na pracę parlamentarną, i relacje ze współpracownikami. Oddzielnym tematem jest przyznane przez ministra Sikorskiego dopuszczenie wiceministra-alkoholika, a przy tym też sympatyka komunistycznych Chin, do tajemnic państwowych. Bez udziału służb, bo prawo zostawia tu ministrowi furtkę.
Szejna został wysłany na urlop, z którego ponoć już nie wróci. Wcześniej w dość podobny sposób potoczyły się losy Dariusza Wieczorka, innego polityka, który w rządzie okazał się być utrapieniem. I, tak samo jak Szejna, bliskiego współpracownika Włodzimierza Czarzastego. Czy to przypadek, że akurat przyjaciół szefa dawnego SLD traktuje się tak surowo, podczas gdy innym uchodzą podobne afery, jeśli są z Platformy? Ostatnie sondaże pokazują, że Tusk może w przyszłym sejmie nie mieć koalicjantów. Co więcej, zdaje się tym nie martwić. Być może więc te uzasadnione przecież medialne fale krytyki służyć mają nie oczyszczeniu rządu z patologii, co pogrzebaniu Lewicy jako samodzielnej siły politycznej i zwasalizowanie jej przez PO? Sondaże pokazują, że partii Czarzastego nie będzie już w kolejnym sejmie, a Magdalena Biejat nie liczy się w wyborach prezydenckich. Być może doczekamy się wreszcie dekomunizacji, szkoda tylko, że przeprowadzanej nie w imię sprawiedliwości, a politycznych ambicji chętnie sięgającego po metody samych komunistów liberalnego premiera.