10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

„Newsweek” kończy z konkordatem

Tygodnik Tomasza Lisa zamieścił wywiad z Wiktorem Osiatyńskim, który twierdzi, że aby RP nie stała się państwem fundamentalistycznym, polskie władze powinny wypowiedzieć umowę konkordatową ze

Tygodnik Tomasza Lisa zamieścił wywiad z Wiktorem Osiatyńskim, który twierdzi, że aby RP nie stała się państwem fundamentalistycznym, polskie władze powinny wypowiedzieć umowę konkordatową ze Stolicą Apostolską. Osiatyński alarmuje, że wydarzenia ostatnich lat jednoznacznie świadczą o tym, że postępowanie Kościoła w naszym kraju stanowi zagrożenie dla wolności i swobód jego mieszkańców.
 
Punktem wyjścia rozmowy jest oczywiście sprawa prof. Bogdana Chazana, która zdaniem Osiatyńskiego została wykorzystana przez Kościół i część ugrupowań prawicowych jako oręż w wojnie o stworzenie w Polsce państwa wyznaniowego, w którym prawo państwowe jest podporządkowane prawu Bożemu. Chodzi o klauzulę sumienia, której przyjęcie, zdaniem Osiatyńskiego, kieruje nasz kraj na drogę do stania się państwem fundamentalistycznym. Autor, który jak sam zaznacza, stoi na straży praw człowieka, zdaje się kompletnie nie rozumieć osób niegodzących się, by stanowione przez ludzi prawo stało w sprzeczności z prawem naturalnym.

Klapki na oczach

Wydawałoby się, że zrozumienie, iż celem pracy lekarza jest ochrona życia ludzkiego, a nie jego odbieranie, nie jest czymś trudnym. Tymczasem Osiatyński stara się wmówić czytelnikom, że takie traktowanie misji medycyny to krok w kierunku prawa wyznaniowego. Co więcej, uważa, że występowanie w obronie wartości religijnych to demonstrowanie nienawiści wobec innych. Z wywiadu w „Newsweeku” można wywnioskować, że Osiatyński widzi główne zagrożenie dla porządku prawnego w Polsce w subiektywnej interpretacji prawa przez Kościół, która w istocie stanowi jego zawłaszczenie. Zupełnie pomija przy tym istnienie grup nacisku, takich jak choćby lewica czy wojujący liberałowie, które za swój polityczny cel stawiają sobie zmiany w zapisach prawnych dotyczących spraw światopoglądowych.

Wbrew temu, co mówi Osiatyński, nie są to jedynie marginalne grupki dziwaków, stanowiące w naszym kraju zdecydowaną mniejszość, ale potężne grupy wpływów, które zdolne są do przeprowadzania potężnych kampanii medialnych. Właśnie ten przebijający z wywiadu obraz niemal jednobiegunowego świata, w którym istnieje tylko Kościół, z drugiej zaś strony szary zagubiony człowiek, próbujący wyswobodzić się od jego potężnych wpływów, jest z gruntu fałszywy.

Dzika nienawiść

Nie rozumieć i nie przyjmować faktu, że we współczesnym świecie, jak i we współczesnej Polsce, istnieją poza Kościołem także inne siły nacisku kształtujące obowiązujące prawo, oznacza, że o ile nie jest się świadomie człowiekiem złej woli, o tyle przynajmniej w dużej części jest się człowiekiem o mocno ograniczonych horyzontach. Gdy się śledzi tok rozumowania Osiatyńskiego, przychodzi na myśl pojęcie „antyklerykalny fundamentalista”, czyli taki, który w tym, że istnieje Kościół katolicki, upatruje niemal wszelkiego zła.

Niestety nasuwa się smutna refleksja, że najgłośniej słyszany głos sprzeciwu w sprawie klauzuli sumienia w naszym kraju biegnie od grupy osób, które nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć, co to znaczy mieć sumienie czy być człowiekiem sumienia. Z całym szacunkiem dla pana Wiktora Osiatyńskiego, to, co powiedział w wywiadzie dla
„Newsweeka”, jest skandaliczne i świadczy o kompletnym niezrozumieniu, czym jest wiara katolicka, wydaje się wręcz bezrefleksyjną nienawiścią do Kościoła. Tak się składa, że głęboko wierzący lekarz, wykonujący swoje obowiązki zgodnie z sumieniem, nie stanowi dla nikogo zagrożenia. Wprost przeciwnie, to medycyna, w której poprzez zmiany prawne wyzbyto się tradycyjnych ograniczeń etycznych, będzie powodowała, że duża część pacjentów – szczególnie tych bezbronnych, jak dzieci nienarodzone czy osoby starsze – będzie zdana na prawo, które nie tylko ich nie ochroni, ale w dużej mierze może również stwarzać zagrożenie dla ich życia.

Rachunek dla Pana Boga

Nie mogę też zrozumieć, dlaczego jako katolikowi nie wolno mi zabiegać o to, by stanowione w naszym kraju prawo oparte było na fundamencie, z którego wyrasta nasza współczesna cywilizacja – to jest na Dekalogu – przynajmniej w kwestii ochrony życia. Dlaczego wmawia się mi, że jest to postępowanie opresyjne wobec ludzi oraz że w ten sposób wyrażam nienawiść wobec innych osób?

Wygląda na to, że jako osoba wierząca w Boga mam być pozbawiony należnych mi praw w życiu publicznym. Dlaczego antyklerykałowie mają możliwość zmiany prawa, a mnie się tego odmawia? Dlaczego wyszydzanie innych wierzeń religijnych raz nazwane jest prześladowaniem mniejszości, a innym razem wolnością i prawem do artystycznej ekspresji? Dlaczego w swojej aptece mam sprzedawać to, co grupka modernistów uzna za stosowne?

Cały tekst w czwartkowej "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Jacek Szpakowski