Taśmy Tuska
TV Republika opublikowała dziś tzw. "taśmy Tuska", czyli nagrania, które mogą wywołać wstrząs na scenie politycznej. Udostępniony fragment rozmowy z udziałem Romana Giertycha i Donalda Tuska pochodzi z 2019 roku.
CZYTAJ WIĘCEJ: Roman Giertych - strateg Koalicji Obywatelskiej. Taśmy Tuska ujawniają kulisy
Czytaj więcej: "Staszek dostał moje podpisy". Jak Gawłowski miał dostać podpisy od Giertycha [TAŚMY TUSKA]
Czytaj więcej: Giertych do Tuska o politykach Konfederacji: "To są debile"
Dyskusja dotyczyła m.in. sporu mec. Giertycha z ówczesnym liderem PO Grzegorzem Schetyną, przekazania podpisów dla Stanisława Gawłowskiego oraz strategii dotyczącej kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na prezydenta RP. Padły też obraźliwe słowa pod adresem wyborców ugrupowań prawicowych, jak i polityków m.in. Konfederacji.
Giertych grozi zarzutami
Jeden z bohaterów kolejnej afery taśmowej, Roman Giertych, już zareagował na ujawnione informacje. W mediach społecznościowych popełnił dwa wpisy. Jeden - w formie "oświadczenia", zaś drugi... w formie gróźb.
Od dwóch dni pisowskie media publikują fragmenty moich rozmów nagrane od czerwca do września 2019 roku przez izraelski program PEGASUS w ramach nielegalnej operacji prowadzonej przeciwko mnie przez CBA. W tej sprawie toczy się śledztwo prowadzone przez Zespół nr. 3 Prokuratury Krajowej, gdzie mam status pokrzywdzonego. Rozmowy te według oświadczenia CBA zostały zniszczone, gdyż nie zawierały żadnych treści, które miały jakikolwiek przestępczy charakter. O fakcie nagrania mojej rozmowy z Donaldem Tuskiem informowała już w 2022 roku wrocławska Gazeta Wyborcza. Okazuje się, że rozmowy te zostały wyniesione przed oddaniem władzy i znajdują się w rękach osób związanych z PiS. Taki był prawdziwy cel używania Pegasusa.
– czytamy w treści pierwszego wpisu. Oczywiście - musiał pojawić się wątek Pegasusa.
Ba, dalej Giertych pisze: "nagranie rozmów adwokata z klientami, brak ich realnego zniszczenia, wyniesienie z CBA kopii rozmów, ich przekazanie do mediów oraz publikacja tych rozmów to bardzo poważne przestępstwa. Winni tych wszystkich przestępstw zostaną ukarani".
Poseł Platformy Obywatelskiej doszukuje się także analogii terminu publikacji taśm z... faktem, iż podważa wynik wyborów prezydenckich w Polsce - tyle, że z marnym skutkiem.
"Jeżeli chodzi o termin publikacji, to uważam, iż został on spowodowany moim wnioskiem o ponowne przeliczenie głosów w wyborach prezydenckich i decyzją sędziów z SN o ponownym przeliczeniu głosów w 13 komisjach. Komuś bardzo zależy, aby ta sprawa nie była kontynuowana. Zdecydowano się na popełnienie szeregu przestępstw, narażenie mediów pisowskich na utratę prawa nadawania, tylko po to, aby uderzyć we mnie. Bardzo to ciekawe. Tym natomiast, którzy się pasjonują treścią prywatnych rozmów życzę miłego odsłuchu. Nie bardzo rozumiem tylko ekscytacji pisowców tym, że na własne życzenie znajdują się w procesie zmiany nazwy na „zjepy”, które to słowo łatwo pomylić ze słowem jeszcze gorszym…"
- pisze Giertych.
Prawdziwą twarz polityk od Tuska pokazuje jednak w drugim wpisie. Przyznaje, że "przynajmniej fragmenty" taśm są prawdziwe, a zarazem... grozi zarzutami Piotrowi Nisztorowi, dziennikarzowi śledczemu Republiki.
I jeszcze jedno. Wiem, że przynajmniej fragmenty rozmowy z PDT są prawdziwe, bo je pamiętam. Pamiętać jednak należy również, że Piotr Nisztor, który teraz po raz kolejny dostanie zarzuty, już raz został przez sąd złapany na fałszowaniu taśm.
– czytamy.
Nisztor: niech sobie je schowa!
Groźby Giertycha spotkały się z odpowiedzią głównego zainteresowanego - Piotra Nisztora.
"Roman Giertych - zresztą nie pierwszy raz - ordynarnie kłamie. Nie było żadnego fałszowania taśm, a tym bardziej zarzutów z tego tytułu! A groźby niech sobie schowa do swojej piwniczki" - napisał dziennikarz Republiki.
Zareagował na nie również dyrektor programowy stacji Domu Wolnego Słowa - Michał Rachoń.
Polityk, który przed laty pisał, że strategicznym sojusznikiem Polski powinna być Rosja, dziś — kiedy jego kumpel, z którym przekomarzał się o to, kto z nich jest bardziej niemiecki, nadzoruje służby, prokuraturę i aparat bezprawia w Polsce — straszy Piotra Nisztora - dziennikarza śledczego Republiki zarzutami.
– napisał.
I dodaje: "stawianie zarzutów dziennikarzom za ujawnienie prawdy to stara sowiecka zasada, Nie dziwi nas więc że Giertych właśnie do takich tradycji się odwołuje".