- tak brzmi fragment laudacji na cześć Bronisława Komorowskiego, jaką wygłosił Adam Michnik, z okazji wręczenia mu tytułu "Człowieka Roku" GW. - Codziennie zastanawiam się, co się stało i jak to się stało, ale jedno jest pewne, tego co się stało nie da się zmienić - stwierdził w odpowiedzi ustępujący prezydent."Pan, Panie Prezydencie, gwarantował pokój wewnętrzny i spokój polskich domów. Czas Pańskiej prezydentury z pewnością bardzo wysoko ocenią historycy, a rewolta przy urnach wyborczych stanie się przedmiotem wielu analiz. Jak to się stało, że Polacy strzelili sobie w stopę? I na jak długo?"
- wychwalał Komorowskiego w siedzibie Agory redaktor naczelny "Gazety Wyborczej". Do swoich pochwał dodał fragment "Traktatu moralnego" Czesława Miłosza, w swoim stylu przyznając, za kogo ma wyborców niesłusznej opcji:"Chamstwo i oszczerstwo towarzyszące tej kampanii wyborczej będzie obnażone i ukarane. Chcemy wierzyć, że prędzej niż później. A Pański wkład w historię wolnej i demokratycznej Polski, Pańskie poczucie odpowiedzialności, szacunku do inaczej myślących, tolerancji, dystansu i wielkiej kultury osobistej zostaną zapamiętane przez Rzeczpospolitą"
"Panie redaktorze,
Pamięta Pan nasze ostatnie spotkanie przy windzie w Agorze? Nie chciał Pan ze mną wtedy rozmawiać, nazwał mnie Pan chuliganem. Teraz, po przeczytaniu pańskiej laudacji dla Komorowskiego, już wiem dlaczego. Dlatego, że nie byłem w stanie docenić wielkości ustępującego prezydenta. Bo nie widzieć jego wielkości mogą tylko ci co „piszczą” i atakują, ci, co chcą wojny i zamętu. Chamy i oszczercy. No chuligany po prostu. Czyli ja i większość narodu, który nadal nie dorósł do głębi pańskich przemyśleń.
Faktycznie, nie jestem w stanie docenić prezydenta, który usiłował wprowadzić regulacje niszczące fundamenty demokracji. Prezydenta zakumplowanego z ludźmi z WSI. Członka obecnego układu władzy, który, jak pokazują ostatnie afery, jest jednym z najbardziej skorumpowanych w dziejach III RP. Ale jestem w stanie za to docenić pańską laudację na cześć Komorowskiego. Jest w niej bowiem wszystko to, o co sam oskarża Pan swoich przeciwników. I wszystko to, co przywiodło tę władzę i jej salonowych pupilków, takich jak Pan, do porażki. Chamstwo, buta, oszczerstwo wobec zwykłego człowieka, wobec demokracji i jej wyborów. A jakim językiem się Pan posługuje. No, jakbym się czytał jakąś broszurkę z Korei Północnej. Te peany o umiłowanym, najlepszym, historycznym przywódcy. Ta agresja, wobec tych, co ośmielili pomyśleć inaczej. I tylko smutno mi, że do swoich grafomańskich agitek politycznych używa Pan wierszy Miłosza. No proszę, znaj proporcje, mocium Panie.
Zawsze chełpił się Pan swoją walką z niezdefiniowanym faszyzmem. A tymczasem napisał Pan tekst, który jest jedną wielką odezwą propagandową, do umiłowanego wodza, który ma zawsze rację. Nie dręczy Pana ta hipokryzja? Powstaje oczywiście pytanie, czemu zajmować się Pana smutnym upadkiem?
Powód jednak jest. Bo wychował Pan tysiące sobie podobnych. Tysiące, którzy nadal czekają na powrót umiłowanego wodza. To pańskie dziedzictwo, które z demokracją niewiele ma wspólnego. Kiedyś pisał Pan teksty niezgodne z moimi poglądami, ale przynajmniej ciekawe intelektualnie. Dziś jest Pan już tylko kolejną wersją Kuby Wojewódzkiego czy innych medialnych tworów, istniejących tylko po to, by pochlebiać władzy. I dostających za to grubą kasę (wpompowywaną w Wyborczą przez różne spółki państwa). Ale też dziękuję Panu za tę ostentację. Pokazuje ona bowiem jednoznacznie konsekwencje pewnych wyborów, których dokonał Pan sprzed laty, gdy wybrał Pan towarzystwo Kiszczaka i Jaruzela, zamiast zwykłych obywateli.
Dziękuję, że pokazuje nam Pan, czym się kończą pewne decyzje. I niech to będzie moja laudacja dla Pana. "