Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Ogolić Króla Lwa - rasizm i mizoginizm na ekranie? Robert Tekieli o bijącym rekordy filmie

Choć od premiery w Polsce minął ledwo tydzień, animowany remake „Króla Lwa” bije rekordy oglądalności. Jak donoszą światowe agencje, w dwa tygodnie od światowej premiery zarobił ponad 531 mln dol.

mat. pras.

Już premierowy weekend w USA ustanowił rekord otwarcia dla filmu bez ograniczeń wiekowych. Zanotowano też najlepszy wynik otwarcia lipca w historii kina. W Polsce w pierwszy weekend obraz przyciągnął do kin ponad 500 tys. widzów. 

Jednak powód, dla którego piszę o tej animacji studia Disneya, jest inny. Ta najgorętsza premiera lata odnosi nas wprost do zjawiska przekraczającego kino. Oryginał „Króla Lwa” z 1994 r. był pokoleniowym przeżyciem dla urodzonych w latach 80. A piosenka „Hakuna matata”, której tytuł w suahili oznacza „brak zmartwień”, stała się artystycznym wyrazem pewnego stylu życia znanego przez ludzi na całym świecie. Film dostał dwa Oscary za najlepszą muzykę i najlepszą piosenkę wykonywaną m.in. przez Eltona Johna. Złote Globy były trzy, dwa za muzykę i piosenkę, trzeci za najlepszy film animowany. 

Kto z dzisiejszych 30–40-latków nie otarł łzy w trakcie sceny tragicznej śmierci Mufasy, niech pierwszy wyciągnie białą chusteczkę. Dla wielu jest to najważniejszy czy przynajmniej najlepiej zapamiętany film dzieciństwa. Powstało tysiące memów, odniesień i przeróbek oryginału „Króla Lwa”, niektóre powiedzonka weszły do codziennego języka nastolatków. Film jest częścią popkulturowej świadomości ludzi z całego świata. 

Dziś klasyczna, ręczna animacja została zastąpiona grafiką komputerową. Zwierzęta w nowej wersji są na tyle realistyczne, że obraz niekiedy przypomina film przyrodniczy.

Zabawny, choć pewnie niezamierzony, jest efekt, gdy realistyczne lwy mówią i zaczynają śpiewać. Jednak najzabawniejsza jest totalna krytyka przesłania filmu płynąca z radykalnie lewicowych i bardzo wpływowych mediów. Np. na łamach amerykańskiego dziennika „Washington Post” Dan Hassler-Forest wytyka filmowi szerzenie białej supremacji. Co więcej, według niego „»Król Lew« oferuje nam faszystowską ideologię pisaną na dużą skalę”. „Gazeta Wyborcza” stawia zaś zarzut męskiego szowinizmu twórcom filmu. Ciekawe, czy postawią postulat golenia prawdziwym lwim samcom w Afryce grzyw do gołej skóry. 25 lat temu nikomu nie przyszłoby do głowy, że film oparty na chrześcijańskiej i buddyjskiej filozofii, realizujący Szekspirowskie modele fabularne, można posądzać o szerzenie rasizmu i mizoginizmu. Ta reakcja świadczy, jak bardzo zmienił się świat w ciągu zaledwie ćwierćwiecza.

OK. Dobrze, to nie jest wesoła, ale skrajnie przerażająca konstatacja.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Robert Tekieli