Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

"Nieplanowane": to nie jest antyaborcyjna agitka dla naiwnych. NASZA RECENZJA

Filmu "Nieplanowane" nie da się zaszufladkować jako kolejną ckliwą produkcję z gatunku słabych "christian movies" - kiepsko nakręconej, źle zagranej i trącącej na kilometr niewiarygodnością i uproszczonym przekazem. Chuck Konzelman i Cary Solomon stworzyli film, który broni się na poziomie fabularnym, jego wydźwięk jest przekonujący, a przy tym - co chyba najistotniejsze - obraz ten nie traktuje problemu aborcji jako kolejnej ze spraw, z którą trzeba prowadzić walkę za pomocą wszystkich możliwych narzędzi. "Nieplanowane" to bowiem opowieść o człowieku - z całą jego złożonością, słabościami, upadkami, ambicjami, wreszcie - z mocą modlitwy, która umie przynieść cuda.

"Nieplanowane" od 1 listopada w kinach
"Nieplanowane" od 1 listopada w kinach

"Nieplanowane" to film, który powstał na podstawie bestsellerowej książki Abby Johnson i Cindy Lambert pod tym samym tytułem. Wyjściowa historia opartej na faktach opowieści o dyrektor aborcyjnej kliniki Planned Parenthood, odchodzącej z biznesu, by dołączyć do ruchów pro-life, jest jednak wyłącznie pretekstem (choć mocno dającym do myślenia) do o wiele bardziej złożonej refleksji - o tym, czym naprawdę jest aborcja, jakie przynosi skutki i jak skutecznie jej się przeciwstawić.

Jedną z pierwszych scen filmu jest zderzenie roztopionych w modlitwie, stojących u bram kliniki aborcyjnej członków ruchów pro-life z przestraszonymi do granic możliwości młodymi kobietami, a nierzadko dziewczynami, które rozpaczliwie szukając pomocy, trafiają do Planned Parenthood. Już to pierwsze zderzenie zmusza do poukładania na nowo tych trudnych kwestii. Krzyk, napiętnowanie, wytykanie palcami czy odwoływanie się do sumienia w sposób daleki od łagodności, nie przynoszą żadnego rezultatu. Eksponowanie na billboardach rozerwanych płodów - również. To jedna z największych zalet filmu: przekonanie widzów, że do serc, umysłów i sumień kobiet pukających do klinik aborcyjnych nie uda się trafić za pomocą agresji czy coraz głośniejszych okrzyków, ale wrażliwości, zrozumienia, wyciągnięcia ręki z pomocą. Słowem - Franciszkowy szpital polowy, a nie faryzejskie struktury zbudowane na fundamencie poczucia wyższości. 


Wracając do głównej historii głównej bohaterki - Abby - która po licznych przejściach w życiu prywatnym (szybkie małżeństwo jeszcze na studiach, okraszone wizytą w klinice aborcyjnej) trafia na praktyki właśnie do Planned Parenthood. W teorii, na papierze i przy kamerach wszystko wygląda pięknie - w końcu chodzi o ograniczenie liczby aborcji, o pomoc młodym kobietom, o edukację, o współczucie. Im dłużej jednak Abby pracuje w tej olbrzymiej korporacji, im więcej zarabia, przeskakując kolejne piętra firmowej hierarchii, tym szerzej otwierają się przed nią (i przed widzami) kolejne piętra - trochę jak w piekle u Dantego. Wraz z Abby poznajemy mechanizmy działania (czasem naprawdę poruszające na poziomie technicznym), a także mentalność, jaka dominuje w tego rodzaju firmach. Równolegle do akcji filmu przy bramie kliniki trwa nieustanna żarliwa modlitwa środowisk pro-life. 

Walka dobra ze złem? Zapewne tak. Niemniej jednak to nie jest, mówiąc kolokwialnie, antyaborcyjna agitka dla naiwnych. Nie jest to też film, który ma wywołać maksymalne wzruszenie czy wstręt - w końcu epatowanie zdjęciami i filmami z zabiegów aborcyjnych wystarczyłyby, by zaszokować. Twórcom, jak się wydaje, chodzi o coś więcej. To jasne, że dramat aborcji wybrzmiewa bardzo mocno; kilka scen pokazujących, co dzieje się z życiem w 8., 12., czy 24. tygodniu od poczęcia zapada w pamięć na bardzo długo. Ale zarazem "Nieplanowane" mają ambicje zmierzenia się z problemem na szerszym planie, ukazującym ludzką naturę, a momentami prezentującym wręcz wiwisekcję duszy. I dopiero w tym wymiarze to film głęboko chrześcijański: nie ideologiczny, nie łopatologiczny, ale właśnie chrześcijański, opowiadający o człowieku, relacjach z Bogiem i bliźnim, a nie o tej czy innej ideologii, poglądzie czy przekonaniach.

Trudno przy tego rodzaju produkcjach zwracać uwagę wyłącznie na walory artystyczne, ale byłoby czymś niepożądanym, gdyby tego rodzaju filmy nie potrafiły wejść na choćby elementarny poziom - "Nieplanowanym" na pewno się to udało. Nie jest to, rzecz jasna, wirtuozeria aktorska, fabularna czy zdjęciowa, niemniej daleko dziełu Konzelmana i Solomona do szufladki z filmami, które może i na poziomie moralnym, etycznym były słuszne, ale zarazem wywoływały ból zębów podczas ich oglądania. "Nieplanowane" to film dobry - także w warsztatowym znaczeniu tego słowa - co tylko potęguje echo, jakie pojawi się po jego emisji na ekranach kin (w Polsce od 1 listopada). 

Czy za sprawą "Nieplanowanych" do naszej debaty publicznej wróci dyskusja o aborcji, skuteczności jej zakazu i wysiłkach państwa, by sytuacja była uregulowana na bardziej cywilizowanym poziomie (niezależnie od tego, jak kto rozumie tutaj ową cywilizację)? Nie sądzę. Obie strony są mocno okopane w swoich przekonaniach, a że kwestia dotyczy ludzkiego życia, trudno tu o zdrowe kompromisy czy choćby cień porozumienia. Na pewno jednak film ten otwiera kilka furtek do rozmowy, zarazem dostarczając  do tych rozmów sporo suchych faktów (które mocno wybrzmiewają na ekranie) wobec których nie da się przejść obojętnie. Widać to zresztą po pierwszych reakcjach tytułów skrajnie lewicowych, które mają z "Nieplanowanymi" duży problem (tak jak część prawicy miała problem z "Klerem" Smarzowskiego). Ale to wbrew pozorom bardzo pozytywne zjawisko - "Nieplanowane" mają bowiem kłuć w serce i wyzwalać z poczucia komfortu (nawet jeśli końcowe sceny mogą być nie w smak środowiskom katolickim, bo promują...Halloween - aż chciałoby się rzec - "szach mat, wojujący fundamentaliści!). A wyjście z własnych baniek, w których króluje pewność siebie i przekonanie o nieomylności to naprawdę dużo.  

Patronat nad filmem objął portal Niezalezna.pl.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Nieplanowane #premiera #film #aborcja #prolife

Magdalena Fijołek