„Kresy (…). Bogate, stare, piękne słowo. Jest w nim obszar i przestrzenność, bezkres równin falujących, oddalenie od świata i wicher stepowy. Dla każdego z tamtej strony zawiera w sobie treść ojczystej ziemi, jej barwę, kształty i woń. Jak klejnot bezcenny ta ziemia bogata mogłaby legnąć u stóp Rzeczypospolitej, zakwitnąć ładem, zapłynąć mlekiem i miodem, być karmicielką Ojczyzny. (…) Ale Rzeczpospolita jej nie potrzebuje (…)” – tak Zofia Kossak-Szczucka żegnała się ze swoją ukochaną ziemią, którą na mocy traktatu ryskiego z marca 1921 roku Rzeczpospolita pozostawiała we władzy Rosji bolszewickiej. Mieszkało tam wówczas ponad milion Polaków.
Naczelnik Państwa Józef Piłsudski konsekwentnie twierdził, że granicę wschodnią wytyczy oręż żołnierza polskiego. Tak też się stało: wyprawa kijowska z kwietnia i maja 1920 roku, potem dramatyczny odwrót, desperacka obrona linii Wisły oraz Lwowa i Zamościa, wreszcie – przez tak wielu uznane za cud – zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej. Potem znad Wieprza pod dowództwem Naczelnika Państwa szły armie polskie, bijąc najeźdźców pod Kockiem, Maciejowicami i Garwolinem. Na północy ruszył z przeciwuderzeniem gen. Sikorski, staczając zwycięskie bitwy pod Serockiem, Pułtuskiem i Ciechanowem. Nieprzeliczone masy „burków” – tak mówiono o czerwonoarmistach odzianych w bure płaszcze – rozpaczliwie pędziły na wschód: do końca sierpnia z rąk polskich padło około 100 tysięcy bolszewików.
Przyszła jesień, a wraz nią ofensywa polska na północy, zwycięstwa nad Niemnem i dalej: gen. Rydz-Śmigły wypędzał bolszewików z Łotwy. Puentą walk była zagłada bolszewickiej 4. Armii. W czasie kampanii jesiennej zginęło kilkanaście tysięcy bolszewików, a 40 tys. dostało się do niewoli. Straty polskie to około 3 tysięcy poległych. „Za pracę i wytrwałość, za ofiarę i krew, za odwagę i śmiałość dziękuję wam, żołnierze, w imieniu całego narodu i Ojczyzny naszej! Zrobiliście Polskę mocną, pewną siebie i swobodną. Możecie być dumni i zadowoleni ze spełnienia swego obowiązku…” – pisał Piłsudski w rozkazie o zawieszeniu działań. Niestety, politycy nie dorównali żołnierzom.
Rozmowy pokojowe rozpoczęły się jeszcze w trakcie działań wojennych w Rydze. Stojący na czele polskiej delegacji Stanisław Grabski godząc się, by bolszewicka Rosja mówiła w imieniu Ukraińców i Białorusinów, nie tylko zniszczył federacyjne plany Piłsudskiego, ale wręcz dał komunistom oręż do prowadzenia przyszłej antypolskiej polityki narodowościowej. Ku zdumieniu szefa misji sowieckiej Grabski odmówił włączenia do Rzeczypospolitej terenów przez jej armię zdobytych: oddziały polskie opuszczały Mińsk, Słuck, Zasław, Stary Konstantynów, Płoskirów i Kamieniec. To właśnie tę decyzję opłakiwała Zofia Kossak-Szczucka.
„Przebiegłym bowiem i nieuczciwym jest wróg bolszewicki (…)” – pisał autor ulotki wydanej z okazji rozejmu październikowego. Prawie nikt wówczas jeszcze nie wiedział, że jest również absolutnie bezwzględny, bezgranicznie okrutny i nieskończenie mściwy.
Klęska w wojnie z Polską zbiegła się w czasie z zupełnym upadkiem rosyjskiej gospodarki. W 1921 roku Lenin zarządził rozpoczęcie Nowej Ekonomicznej Polityki (NEP), czyli wprowadzenie elementów kapitalizmu do ekonomii marksistowskiej. NEP-owi towarzyszyła polityka tzw. korenizacji, czyli uwzględniania kryteriów etnicznych w zarządzaniu mniejszymi republikami. Dopuszczano do użytku języki narodowe. Wśród republik sowieckich były również dwie polskie: „Marchlewszczyzna” na Białorusi i „Dzierżyńszczyzna” na Ukrainie.
I NEP, i korenizacja skończyły się, gdy po śmierci Lenina w 1928 roku władzę objął Stalin. Na jego polecenie przeprowadzono kolektywizację rolnictwa i przyspieszoną industrializację. Efektem brutalnych działań prowadzonych przy pomocy NKWD był Wielki Głód (Hołodomor 1930–1932). Gdy w miejsce prywatnych gospodarstw utworzono niewydolne kołchozy i sowchozy, produkcja rolna drastycznie spadła, więc władze centralne rozpoczęły konfiskatę ziarna i inwentarza żywego. Nie było czym obsiać pól – na żyznej Ukrainie z głodu umarło od 6 do 9 mln ludzi, liczba ofiar głodu na Kubaniu i w republikach azjatyckich jest nieznana.
Następnie Stalin, by ostatecznie zniszczyć stary ład i uformować nowego, sowieckiego człowieka, postanowił pozbyć się konkurentów do władzy. Wielki terror ruszył w 1936 roku: pokazowe procesy starych bolszewików z Zinowiewem i Bucharinem na czele, kończące się wyrokami śmierci, potem bezwzględna czystka wśród wyższych oficerów Armii Czerwonej – zamordowano ich około 40 tys. Ostatnim aktem stalinowskiego formatowania nowego, sowieckiego społeczeństwa była walka z „kułakami”, chłopami uparcie trwającymi na własnych skrawkach ziemi, niedobitkami kolektywizacji. Wydany w lipcu 1937 roku rozkaz 00447 „O operacjach represjonowania byłych kułaków”, wyznaczał NKWD limity: należało znaleźć i rozstrzelać 79 950 kułaków, a 193 tysiące wysłać do łagrów. Nie przewidywano postępowania sądowego. Nie było zresztą podstaw prawnych – rozkaz aresztowania zastępował całą procedurę. Za realizację operacji odpowiedzialne były „trójki” złożone z funkcjonariuszy NKWD z zarządów rejonowych. Taka metodologia stała się obowiązująca w następnych operacjach.
Nikołaj Jeżow, stojący na czele NKWD od września 1936 roku, starał się przypodobać Stalinowi. Osobiście wydobywał od aresztowanych oczekiwane przez satrapę zeznania, czym zasłużył sobie na przydomek Krwawy Karzeł (miał 153 cm wzrostu). Jedną z jego ofiar był Tomasz Dąbal. Legionista i poseł na Sejm, potem gorliwy komunista, który porzucił Polskę dla „sowieckiego raju”, został aresztowany w czasie wielkiej czystki. Na torturach przyznał się, że był dowódcą „Polskiej Organizacji Wojskowej”, rzekomej potężnej struktury wywiadowczej z tysiącami agentów ulokowanych we wszystkich instytucjach Związku Sowieckiego.
Rozkazem 00485 z 11 sierpnia polecał Jeżow rozpoczęcie operacji niemającej precedensu w krótkich i krwawych dziejach Związku Sowieckiego: likwidacji Polaków, z tego powodu, że są Polakami. Dotychczas, zgodnie z teorią walki klas, zabijano zwolenników „białej Rosji”, kontrrewolucjonistów, burżujów, kułaków i innych klasowych wrogów komunizmu. Teraz jedyną przyczyną represji stała się przynależność do narodu polskiego.
W preambule rozkazu 00485 Jeżow oznajmiał, że NKWD odkrył „długoletnią i stosunkowo bezkarną (…) faszystowsko-powstańczą, szpiegowską, dywersyjną, defetystyczną i terrorystyczną działalność polskiego wywiadu w ZSRS”. Ukazywał POW jako wszechpotężną organizację, która przekształciła Komunistyczną Partię Polski w „swoisty dodatek do piłsudczyzny”, opracowała „niszczycielski projekt wysuszenia poleskich bagien (…), jedyną przeszkodę w natarciu polskiej armii”, a także rozprzestrzeniała w ZSRS choroby infekcyjne „(zapalenie opon mózgowych, anemia, dżuma) (…) w celu zniszczenia hodowli świń i koni na Białorusi, w wyniku czego tylko w przeciągu 1936 r. w BSRS zdechło ponad 30 tys. koni”.
Tym razem Jeżow nie ustanowił kontyngentów, pozwalając na nieograniczoną eksterminację Polaków. Taki rozmach w działaniu pochwalił sam Józef Stalin. Na marginesie sprawozdania Jeżowa z pierwszego etapu ludobójczej czystki na Ukrainie satrapa napisał: „Bardzo dobrze! Kopcie i czyście nadal ten polsko-szpiegowski brud. Niszczcie go w interesie Związku Sowieckiego. J. Stalin 14.09.1937”.
Wyniki „czyszczenia”: od 25 sierpnia 1937 roku do 15 listopada 1938 roku aresztowano 143 810 Polaków, za winne uznano 139 835 osób, na karę śmierci skazano (i zabito) 111 091, na 10 lat łagru skazano 25 967, na 8 lat 2224 osoby, na 3 lata 153, na zsyłkę 400 osób. Dodatkowe śledztwo wdrożono wobec 3995 osób, a uniewinniono… 40. Przed każdą z tych liczb musi znajdować się słowo „co najmniej” – stowarzyszeniu Memoriał badającemu operację antypolską NKWD udało się dotrzeć tylko do części dokumentów.
O los polskich sierot zatroszczył się Jeżow w rozkazie 00486:
W listopadzie 1937 roku, obchodząc 20. rocznicę bolszewickiego puczu, Stalin wzniósł toast:
„Bezlitośnie zniszczymy każdego, kto swoimi czynami lub myślami – tak, myślami! – zagraża jedności socjalistycznego państwa. Za unicestwienie wszystkich wrogów – ich samych i ich krewnych!”.
W 1944 roku Rafał Lemkin, polski prawnik żydowskiego pochodzenia, wstrząśnięty przeprowadzoną przez Niemców zagładą Żydów i wyniszczeniem Polaków, sformułował na użytek prawa międzynarodowego definicję zbrodni ludobójstwa. Za ludobójstwo uznawał Lemkin „destrukcję narodu bądź grupy etnicznej” będącą efektem systematycznych działań realizowanych zgodnie z przyjętym wcześniej planem. W grudniu 1946 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję uznającą ludobójstwo za zbrodnię prawa międzynarodowego, a 20 lat później uznało ją za nieprzedawnialną.
W polskiej i obcej literaturze prawniczej, jako przykład ludobójstwa przeprowadzonego w okresie pokoju, przywołuje się masakry z Ruandy z 1999 roku. Ludobójstwo dokonane przez ZSRS na Polakach w latach 1937–1938 wciąż pozostaje w cieniu, do dziś nie zostało osądzone. Jednak nigdy się nie przedawni. Podobnie jak nasza pamięć o co najmniej 111 091 naszych niewinnie pomordowanych rodakach.