Pozycja USA na Kaukazie Południowym jest najsłabsza od czasu upadku ZSRR. W Gruzji są w zasadzie tylko kraje Zatoki Perskiej, w Azerbejdżanie mamy do czynienia z rosyjsko-turecką współpracą energetyczną, w Armenii relacje z USA też są słabe. Do takiej sytuacji doprowadziło to, że Waszyngton poświęca za mało uwagi kwestiom bezpieczeństwa regionalnego na tamtych terenach, zajmując się tylko zagrożeniami globalnymi.
24 czerwca w Waszyngtonie w Centrum Badań Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) odbyła się konferencja pod tytułem: „Rozwój strategii USA na Kaukazie Południowym i w basenie Morza Kaspijskiego”. Region kaukaski zainteresował także inną strukturę analityczną USA – Bipartisan Policy Center (BPC) – jego eksperci wyrazili niezadowolenie z polityki Białego Domu wobec Kaukazu Południowego w kontekście relacji USA i Bliskiego Wschodu.
Nie ominął ten temat i prasy. Zaczynając od „The New York Times”, a kończąc na regionalnych kaukaskich tytułach, pojawiła się cała fala materiałów analitycznych i spekulacyjnych na temat rozwoju sytuacji wokół Azerbejdżanu i Armenii, Iranu i USA. Dyskusję podgrzały dodatkowo doniesienia o zgrupowaniu wielkiej ilości wojsk irańskich w prowincjach graniczących z Azerbejdżanem. Relacjom tym towarzyszyły informacje o rzekomym zgromadzeniu dużej liczby wojsk lotniczych USA i Izraela na azerskich lotniskach.
Amerykańscy eksperci radzą
Podczas konferencji CSIS padło wiele uwag na temat zaangażowania Stanów Zjednoczonych na Kaukazie Południowym. Ariel Cohen, ekspert ośrodka badawczo-analitycznego Heritage Foundation, zajmujący się Rosją, Eurazją i kwestią międzynarodowego bezpieczeństwa energetycznego, zwrócił np. uwagę, że obecność USA na rynku ekonomicznym w tym regionie znacznie się zmniejszyła, ustępując miejsca innym krajom.
„Jeżeli mówić o Gruzji, to widać, że głównym partnerem handlowym są tam obecnie w zasadzie kraje Zatoki Perskiej. W Azerbejdżanie mamy do czynienia z rosyjsko-turecką współpracą energetyczną. W warunkach konfliktu wokół Górskiego Karabachu widzimy trudne relacje z Armenią; jeżeli i tam nas nie będzie, to w tym kraju pojawi się ktoś inny” – zaznaczył Cohen. Mówiąc o przyszłość Kaukazu, należy podkreślić, że region ten będzie odgrywał kluczową rolę w tranzycie energetycznym ze wschodniego wybrzeża Morza Kaspijskiego. „Dzisiejsza administracja USA musi zrozumieć, że rozwiązując problem z Afganistanem i Iranem, nie należy zapominać o Kaukazie” – podsumował.
Z kolei Stephen Blank, profesor War College US Army, podkreślił, że Waszyngton poświęca za mało uwagi kwestiom bezpieczeństwa regionalnego na tamtych terenach. „Stany, które za priorytetowe uważają zagrożenia międzynarodowe, nie mogą pomijać także zagrożeń regionalnych. Powinny postarać się uregulować ormiańsko-azerski konflikt wokół Górskiego Karabachu. On jest głównym punktem zapalnym Kaukazu Południowego” – powiedział.
Według innego eksperta, Alexandrosa Petersena z Atlantic Council of US, obecna pozycja USA na Kaukazie Południowym jest najsłabsza od czasu upadku ZSRR. „Plany, które powstały po odblokowaniu granicy turecko-ormiańskiej, doprowadziły nie tylko do oddalenia Azerbejdżanu od USA, ale i do pogorszenia stosunków USA z Armenią i Turcją” – powiedział Petersen. Jego zdaniem, pomiędzy zdjęciem blokady Armenii na granicy z Turcją i uregulowaniem konfliktu w Karabachu istnieje oczywista zależność. „Dzielić te dwa problemy nie jest w narodowym interesie USA. Nasz kraj nie musi oceniać Azerbejdżanu jako państwa, które pomaga nam w Afganistanie. USA musi uświadamiać sobie znaczenie samego Azerbejdżanu”.
Warto tu zaznaczyć, że próby odblokowania Armenii, które podejmują różne kraje, w tym Stany Zjednoczone, pogorszyły stosunki azersko-amerykańskie. W zamian za ustępstwa dla Armenii Azerbejdżanowi obiecano oddać dwa z siedmiu rejonów Górskiego Karabachu: Fizuli i Kelbadżar. Jasne jest jednak, że władze Baku chcą mieć pieczę na całym tym regionem. W ormiańskiej prasie krąży wersja, że w celu rozwiązania kwestii Kaukazu Południowego został zawarty układ między USA i Rosją, na mocy którego planuje się rozpętanie konfliktu w Karabachu. Ponieważ Baku i Erewan nie są w stanie osiągnąć porozumienia w sprawie tego regionu – konflikt dokona nowego podziału Karabachu z pomocą armii Rosji i USA.
Amerykańskie bazy na Kaukazie
Potrzebę zainicjowania strategicznej współpracy z Baku ostatnio zapowiedzieli członkowie centrum analitycznego Bipartisan Policy Center (BPC). Wśród nich są znani byli senatorzy Howard Baker, Tom Daschle, Bob Dole, George Mitchell i inni. Według ekspertów, obecność armii amerykańskiej w Azerbejdżanie osłabi ambicje Iranu dotyczące produkcji broni jądrowej.
Tymczasem na początku czerwca ogłoszono plany prezydenta USA Baracka Obamy o rozmieszczeniu jednostek specjalnych w 75 krajach w ramach walki z al Kaidą. Jak doniósł wtedy „The Times”, wcześniejsze tajne operacje amerykańskich komandosów odbywały się w ok. 60 krajach. Wśród nowych państw, na których terenie mają powstać amerykańskie bazy, wymienia się Gruzję, Azerbejdżan i Uzbekistan. W Azerbejdżanie znajdują się dwa amerykańskie radary, ale obecny prezydent Ilham Alijew oświadczył, że w jego kraju nie będzie żadnych jednostek operacyjnych innych państw, choć jednocześnie 5 czerwca, w przeddzień wizyty ministra obrony USA Roberta Gatesa, do azerskiego parlamentu wniesiono projekt nowelizacji ustawy o doktrynie wojskowej. Przewiduje się w nim możliwość rozmieszczenia obcych baz wojskowych na terytorium republiki.
Eksperci znający problematykę regionu są zgodni, że bazy wojskowe w Azerbejdżanie świadczą o możliwości bliskiego konfliktu między Izraelem, USA i Iranem.
Azerbejdżan w tej sytuacji może jedynie odgrywać funkcję zaplecza logistycznego (czytaj humanitarnego), bo w innym razie zostanie przez świat islamski potraktowany jako otwarty sojusznik USA i jako takiemu groziłby mu ze strony tego świata odwet. Pozostaje jeszcze kwestia afgańska, w której Azerowie mogą być pomocni.
Czym grozi Kaukazowi konflikt z Iranem?
Azerbejdżan nie chce się zgodzić na żadne propozycje uregulowania konfliktu w Górskim Karabachu. Eksperci twierdzą, że jest to spowodowane tym, iż Ilham Alijew liczy na destabilizację wokół Iranu, opierając się na doniesieniach o ćwiczeniach wojskowych wspólnych sił NATO i Izraela, jakie odbywały się w czerwcu w Zatoce Perskiej. Planuje to wykorzystać jako dogodny moment, by zaatakować Armenię, na co wspomniana wyżej nowelizacja ustawy o doktrynie wojskowej Azerbejdżanu mu pozwala. W prasie azerskiej coraz częściej pojawiają się doniesienia o możliwym terminie rozpoczęcia ataku na ormiańskie siły zbrojne. Ma on nastąpić prawdopodobnie pod koniec lata.
Reakcja łańcuchowa
Konflikt wokół Iranu może spowodować zaostrzenie sytuacji w innych zapalnych punktach Kaukazu. Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili jednak nie traci optymizmu. W ciągu ostatniego roku udało mu się osłabić opozycję i wzmocnić gruzińską armię.
Konflikt na południu Kaukazu na pewno sprowokuje nowy rozlew krwi na północy tego regionu. Mimo zapewnień, że problem czeczeński udało się uregulować – on nadal istnieje. Szczególnie zaktywizowały się bojówki w Dagestanie i Inguszetii, a ostatnie zamachy w moskiewskim metrze świadczą o tym, że nie tak prosto jest walczyć z Czeczenami.
Konflikt między Armenią i Azerbejdżanem jest obecnie bardzo niewygodny dla Kremla, dzisiaj grozi on pogorszeniem stosunków z obu państwami. Ormianie już oskarżają rosyjskie służby o spisek z Azerbejdżanem przeciw Erewanowi. Powodem jest bliska współpraca energetyczna między Baku i Gazpromem. Dlatego Moskwa szuka dla Erewanu nowych sojuszników (Polaków), pod skrzydłami których może nadal, nie ujawniając tego opinii publicznej, osłaniać swoich ormiańskich przyjaciół. W tym kontekście nabiera aktualności tajemnicza wizyta Bronisława Komorowskiego, który mógł stać się jedną ze stron w rozstrzygnięciu konfliktu. Ormiańscy internauci nie wykluczają również obecności polskiej misji stabilizacyjnej w tym regionie.
Źródło: