Justyna Kowalczyk wygrała bieg na 10 km techniką klasyczną w Val di Fiemme i jest o włos od triumfu w Tour de Ski.
Justyna Kowalczyk miała jeden cel - "odczarować" to miejsce. Na słynnej trasie w Val di Fiemme w biegu ze startu wspólnego na 10 km techniką klasyczną aż do dzisiaj nie stanęła na podium, a przed rokiem nawet upadła. W poprzednich sezonach w "Dolinie Płomieni" zajmowała odległe lokaty - w ubiegłorocznej edycji Tour de Ski była 23., w 2008 roku - 26., a w 2009 roku - 15.
Po sześciu etapach Tour de Ski Polka miała 27,7 sekundy przewagi nad Włoszką Arianną Follis oraz 32,6 sekundy nad jej rodaczką Marianną Longą. Na 4. lokacie znajdowała się Szwedka Charlotte Kalla ze stratą 38,7 sekundy. Dziś liczyły się tylko dwie zawodniczki - nasza mistrzyni i Therese Johaug. Podopieczna Aleksandra Wierietielnego na finiszu pokazała klasę i zdystansowała młodą Norweżkę o 6,3 sekundy. Trzecie miejsce zajęła Marianna Longa ze stratą 55,7 do Kowalczyk. Oznacza to, ze Kowalczyk jutro na 99 procent stanie się pierwszą narciarką w historii, która dwa razy z rzędu wygra prestiżowy turniej Tour de Ski. Polka w klasyfikacji generalnej powiększyła przewagę nad Włoszką Marianną Longą (2.08,3) i nad jej rodaczką Arianną Follis (2.33,0). Przed ostatnim etapem Tour de Ski, czyli biegiem na 9 kilometrów na dochodzenie, którego finał to słynny podbieg pod Alpe Cermis, sytuacja naszej mistrzyni jest komfortowa.
Zwycięstwo w czwartkowym biegu pościgowym pozwoliło naszej reprezentantce objąć prowadzenie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Polka wyprzedzała o 21 punktów Marit Bjoergen, dziś dołożyła kolejne "oczka" przewagi. Trzeba jednak pamiętać, że Norweżka zdecydowała się odpuścić cały cykl Tour de Ski. Impreza kończy się w niedzielę. Do zdobycia zostało jeszcze 500 punktów, w tym 400 za końcowy triumf.
Źródło: