
Sens krzyża
Wielu – także chrześcijan – nie umie zrozumieć, że Bóg uzdrawia przez Krzyż, przez cierpienie, także cierpienie i krzyż niewinnych.
Autor nie dodał jeszcze swojego opisu.
Wielu – także chrześcijan – nie umie zrozumieć, że Bóg uzdrawia przez Krzyż, przez cierpienie, także cierpienie i krzyż niewinnych.
Na początek Nowego Roku nie mogę nie podzielić się receptą Małej Tereski na szczęśliwe życie.
Od kilku dni po mediach społecznościowych krąży wstrząsający obrazek. Eurodeputowana znana z obrony życia nawet chomików, radykalna ekolożka Sylwia Spurek siedzi w T-shircie z napisem: „The future is for feminists”, a przed nią na podłodze leży ogromna karta z hasłem „Aborcja jest OK!”. Najwyraźniej nie rozumie ona, że oba teksty, ten z koszulki i ten z karty, są ze sobą całkowicie sprzeczne.
Od kilku dni trwa festiwal absurdu. Z jednej strony mamy doniesienia o zamachu na papieża, z drugiej sypiące się, szczególnie ze strony konserwatywnej, wyrazy oburzenia na Franciszka, który rzekomo miał ukazać swoją prawdziwą twarz. A ja zastanawiam się, o co ta burza. Kobieta na pl. Świętego Piotra, nieszczególnie roztropnie, choć może z głębokiej pobożności, zaczęła ciągnąć papieża za rękę. Ten się wyraźnie zdenerwował, powiedział jej mocnym tonem kilka słów, a potem, gdy nadal go nie puszczała, trzepnął w rękę i odszedł zdenerwowany.
Chrześcijaninem, katolikiem jest się nie tylko w życiu prywatnym, w zaciszu domu czy świątyni, ale też w życiu publicznym, politycznym, społecznym.
List arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, w którym przeprasza on za zaniedbania w sprawie skandalu z arcybiskupem Juliuszem Paetzem, naprawdę cieszy. Szkoda tylko, że w wielu parafiach tego fragmentu w ogóle nie przeczytano. Jeśli jednak ktoś ma nadzieję, że dokument ten, a także odmowa pochówku w katedrze, kończy sprawę, to powinien posłuchać wypowiedzi prezesa Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcina Przeciszewskiego ze spotkania, które odbyło się w ramach Ogólnopolskiego Forum Młodych we Wrocławiu.
Żadna wspólnota kościelna nie może przetrwać, jeśli nie będzie egzekwować od swoich wiernych własnych zasad. I nie chodzi o to, by nie grzeszyć, ale by publicznie nie występować przeciwko absolutnie podstawowym prawdom wiary.
Jeśli fakty są sprzeczne z ideologią LGBTQ, to trzeba ich zakazać. A jak to zrobić? Zwalniając z pracy osobę, która odważyła się o nich mówić. Z taką sytuacją mamy do czynienia już nie gdzieś daleko na świecie, ale w Polsce.
Za kilkanaście dni startuje w Niemczech „Droga Synodalna”, czyli wielkie – zaplanowane na dwa lata – spotkanie poświęcone głębokiej reformie Kościoła. Biskupi i świeccy (z równym prawem głosu i w równej liczbie) będą rozmawiać na temat władzy w Kościele, rewizji katolickiej etyki seksualnej, nowych modeli życia kapłańskiego (czytaj celibatu) i roli kobiet w Kościele (święcenia diakonatu, a kto wie, czy nie kapłańskie).
Nie ma, i to od dawna, jednej bioetyki czy etyki medycyny. I właśnie dlatego warto wracać do tekstów źródłowych, choćby do przysięgi Hipokratesa, ale nie tylko.
Wspólnota św. Jana potwierdza po szczegółowym dochodzeniu wcześniejsze informacje, że jej założyciel, o. Marie Dominique Philippe OP, wykorzystał seksualnie przynajmniej 15 kobiet powierzonych jego duchowemu kierownictwu. Informacje podaje obecny przełożony generalny wspólnoty o. François-Xavier Cazali.
Czymś niezwykle trudnym jest pokazanie, że seksualność ograniczona moralnością oraz kulturowymi i religijnymi tabu jest rzeczywiście godna człowieka.
Zapowiedź beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia powinna nas skłaniać do realizacji jego programu społecznego i politycznego dla Polski. Szczególnie zobowiązani do tego są politycy, którzy chętnie i mocno odwołują się do katolicyzmu i roli Kościoła.
Nieodmiennie zaskakuje mnie, jak lewica i część liberalnie nastawionych komentatorów traktuje średniowiecze i państwo krzyżowców. I wcale nie chodzi mi o krytykę, historyczne zarzuty, o to, że wskazuje się na błędy. To można i trzeba robić. Można i trzeba rozliczać krucjaty za błąd, by nie powiedzieć eklezjalną zbrodnię, którą było zdobycie Konstantynopola, ale trudno już nie dostrzec, że jeśli chodzi o okrucieństwo, to zdobycie Jerozolimy przez krzyżowców było klasycznym sposobem prowadzenia wojen i w niczym nie ustępowało stylowi, w jakim wojny prowadzili muzułmanie.
Idą zmiany, i to niestety raczej nie na lepsze. I nie chodzi o Polskę, ale o Kościół. Wiele wskazuje bowiem na to, że na synodzie dla Amazonii dojdzie do naprawdę głębokich zmian. Wszystko zacznie się zaś od zniesienia celibatu, który, jak przekonuje przynajmniej część ojców synodalnych, jest nie do zrozumienia przez mieszkańców Amazonii.
Nie wszystko, wbrew sloganom nowej lewicy, jest polityką. Ta prosta prawda coraz częściej umyka nam w naszych debatach. Nie inaczej jest z falą głupawych (przepraszam, ale to i tak łagodne określenie na to, co przeczytałem w ciągu ostatnich kilkunastu godzin) komentarzy po literackim Noblu dla Olgi Tokarczuk.
Trzeba rozmawiać o Polsce, a nie o pani, która żyje z transgresji i przekraczania, a nie z tego, co ma w głowie.
Trudno jest komentować to, co zrobił ostatnio Adam Darski („Nergal”), który podeptał obraz Matki Bożej, bez odniesień religijnych. To nie jest zwyczajna transgresja, nie jest to zwyczajne przekroczenie norm, artystyczna maniera, ale gest religijny. „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” – czytamy w Księdze Rodzaju. I tak trzeba czytać ten gest. Jako szatański atak na Tę, która jest silniejsza od demonów.
Im dłużej trwa debata o pedofilii w Kościele, tym więcej ofiar ma odwagę opowiedzieć o swoich historiach i zgłosić je nie tylko do prokuratury.
Ofiara została bardzo skrzywdzona przez kapłana-zakonnika, a jego zgromadzenie popełniło w tej sprawie masę błędów i podjęło wiele złych decyzji.