Sytuacja, jakich są miliony w naszym życiu, ktoś nas wkurzył, my wybuchnęliśmy, a potem przepraszamy (bo warto odnotować, że papież przeprosił). Nic w tym dziwnego ani zaskakującego, szczególnie gdy się wie, jaki temperament ma Franciszek. Chyba że ktoś uważa papieża za jakiegoś nadczłowieka, pół-Boga, który nie ma emocji, jest chodzącą świętością. Tyle że to podejście niekatolickie i niechrześcijańskie, zwyczajne pogaństwo. Żartobliwie można powiedzieć, że kto się nigdy nie wkurzył, nie ochrzanił kogoś za stosunkowo niegroźne zachowanie, niech pierwszy rzuci kamieniem.