Zakaz lub ograniczenie handlu w niedzielę to propozycja mająca charakter zmiany niemal cywilizacyjnej. W znacznej części państw Europy
Zachodniej (np. Niemcy, Francja, Holandia) występują różnego rodzaju ograniczenia handlu w niedzielę. W Polsce tematyka ta często powraca, od lat jednak brakuje działań w tej kwestii.
Analizując problem od strony ekonomicznej, należy wziąć pod uwagę kilka zagadnień. Pierwsze z nich ma związek z rynkiem pracy i potencjalnym wzrostem bezrobocia spowodowanym zamknięciem w niedzielę sklepów wielkopowierzchniowych. Adwersarze zakazu handlu w niedzielę podnoszą, że sklepy zmuszone do ograniczenia swojej działalności zwolnią część pracowników. Biorąc jednak pod uwagę obecną sytuację na polskim rynku pracy, w tym wzrost presji płacowej spowodowany brakiem rąk do pracy, ryzyko to nie wydaje się realne.
Kupią tyle samo
Wiele sklepów ma raczej problemy ze znalezieniem pracowników niż odwrotnie. Dużo wskazuje także na to, że klienci, nie mogąc zrobić zakupów w niedzielę, przeniosą je na inny dzień tygodnia, co w konsekwencji może wymagać większego zatrudnienia w pozostałe dni. Dodatkowo zakaz nie obejmowałby małych sklepów osiedlowych, które mogłyby zwiększyć sprzedaż w niedzielę. W tym kontekście należy mieć także na uwadze, że większość rynku handlu detalicznego w Polsce stanowią podmioty zagraniczne. Ich dominująca pozycja uniemożliwia w zasadzie rozwój sieci handlowych z polskim kapitałem. To zaś stanowi przeszkodę dla rozwoju handlu detalicznego z wiodącym udziałem rodzimego kapitału.
Kolejny z argumentów przeciwko zakazowi ma związek ze spadkiem obrotów sieci handlowych, a zatem także zmniejszeniem wpływów budżetowych (głównie podatek VAT). Mniejsze zyski hipermarketów miałyby również skutkować uboższymi dochodami budżetu z tytułu CIT (podatek dochodowy od osób prawnych). Założenie to oparte jest na przekonaniu, że zamknięcie sieci handlowych w niedzielę doprowadzi do ogólnego spadku konsumpcji, a zatem także sprzedaży. Innymi słowy, ludzie, mając jeden dzień w tygodniu mniej na zakupy, będą również kupowali mniej. Jest to założenie co najmniej polemiczne.
Będą kupowali w inny dzień tygodnia
Zmiana zawartości koszyka dóbr i usług konsumenta nie dokonuje się bowiem z dnia na dzień. Przy okazji zakupów bardzo dużą rolę odgrywają przyzwyczajenia i preferencje. Konsumenci musieliby, zgodnie z tą logiką, zrezygnować z pewnych konsumowanych dóbr, mimo że ich dochody nie uległyby zmianie. Tymczasem dużo rozsądniej jest przyjąć, że optymalizując użyteczność, dokonają zakupów w inny dzień tygodnia. Zmianie nie ulegnie zatem ilościowo-jakościowa struktura koszyka dóbr konsumpcyjnych, ale terminarz dokonywania zakupów. To zaś nie będzie miało żadnych implikacji podatkowych i nie wpłynie negatywnie na budżet państwa. Większość głosów krytycznych wobec zakazu handlu w niedziele ma zatem swoje źródło w przekonaniu o spadku całkowitych obrotów sklepów wielkopowierzchniowych. Jak wskazano wyżej, nie ma to jednak wystarczającego potwierdzenia w teorii ekonomii. Tymczasem zakaz handlu niedzielnego może mieć pozytywne skutki społeczne, w tym może poprawić satysfakcję pracowników wynikającą z wypoczynku i lepszego wykorzystania czasu wolnego.
Z wyłączeniem sklepów franczyzowych
Wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę wiąże się natomiast ze wzmocnieniem i tak już bardzo silnej pozycji rynkowej zagranicznych sieci dyskontowych kosztem małych polskich sklepów (w większości rodzinnych). Większe zakupy zostaną bowiem zrealizowane w inny dzień tygodnia właśnie w dyskontach, które są przeważnie bliżej niż duże super- czy hipermarkety. Poprawi to i tak już bardzo wysoką rentowność i udział w rynku sklepów dyskontowych. Warto mieć na względzie, że udział samej tylko Biedronki w polskim rynku wynosi 40 proc., podobnie wygląda rentowność zachodnich sieci dyskontowych, których EBIDTA (zysk operacyjny) wynosi 7–8 proc. Te dane robią wrażenie nawet w porównaniu z wynikami sieci dyskontowych w Europie Zachodniej.
Błędem byłoby zaś wyłączenie z grupy podmiotów mogących prowadzić handel w niedzielę sklepów franczyzowych. Polskie marki stanowią aż ponad 80 proc. systemów franczyzowych związanych ze sprzedażą lub handlem. W ich ramach działa ponad 70 tys. sklepów i punktów usługowych. Dają one łącznie zatrudnienie ponad 460 tys. osób. Zakaz ten uderzyłby zatem głównie w polski kapitał. W tym wypadku wskazane byłoby rozszerzenie na niedziele obowiązujących już przepisów kodeksu pracy wprowadzonych przez PiS w 2007 r. Zakazują one pracy w dni wolne jedynie osobom zatrudnionym na umowy o pracę, nie zaś właścicielom czy osobom zatrudnionym w innej formie niż umowa o pracę. Daje to możliwość prowadzenia działalności sklepom franczyzowym przy jednoczesnym ograniczeniu handlu. Wzmacniałoby konkurencyjną pozycję podmiotów będących głównie w polskich rękach w porównaniu z zagranicznymi sieciami dyskontowymi.
Autor jest wykładowcą akademickim na UKSW, gdzie prowadzi zajęcia z przedmiotów ekonomicznych dla studentów dziennikarstwa. Jego naukowe zainteresowania dotyczą głównie tematyki finansów oraz systemu podatkowego.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#handel w niedziele
#handel
Kamil Goral