Kanclerz Angela Merkel przyznała się do błędu w sprawie przyjmowania uchodźców, choć długo szła w zaparte, broniąc polityki otwartych drzwi. Teraz jednak mówi oficjalnie, że Niemcy nie udźwigną ciężaru spraszanych imigrantów. I że gdyby mogła cofnąć czas, lepiej przemyślałaby swoją decyzję. W podobnym tonie bije się w piersi przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Cóż, rządzenie Unią Europejską to odpowiedzialna sprawa. Tu nie ma miejsca dla nieudaczników. Każdy błąd zdestabilizować może cały region. Wiele krajów, z Polską i Węgrami na czele, od dawna sygnalizowało zagrożenia związane z niekontrolowanym napływem migrantów, domagając się uszczelnienia granic strefy Schengen. A także rozwiązywania problemu tam, gdzie on powstał, czyli na Bliskim Wschodzie. „Antyimigranckie” referendum na Węgrzech, którego wynik nie budzi żadnych wątpliwości, obserwowane jest z zazdrością przez obywateli starej Unii. Znakomita większość zachodnich społeczeństw marzy o takich przywódcach jak premier Węgier. A zatem ludzie pokroju Viktora Orbána i Beaty Szydło na czele Unii Europejskiej? To nie żart. To konieczność. Chyba że ktoś woli Władimira Putina.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Angela Merkel
#uchodźcy
#Niemcy
Lech Makowiecki