Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Bandera wciąż bohaterem Ukrainy

Kilka tysięcy ukraińskich nacjonalistów wyszło 1 stycznia na ulice ukraińskich miast z pochodniami i hasłami, by świętować 107. rocznicę urodzin lidera OUN Stepana Bandery.

Kilka tysięcy ukraińskich nacjonalistów wyszło 1 stycznia na ulice ukraińskich miast z pochodniami i hasłami, by świętować 107. rocznicę urodzin lidera OUN Stepana Bandery. Tego Bandery, którego Polacy uważają za jednego z największych zbrodniarzy, z rękami czerwonymi od polskiej krwi. Tego Bandery, którego nacjonalistycznie (nie mylić z patriotycznie) nastawieni Ukraińcy traktują jako bohatera narodowego.

Ukraińscy nacjonaliści, korzystając ze wzrostu patriotyzmu po rewolucji godności, obalali jeden po drugim pomniki Lenina, jednak przy okazji nie omieszkali postawić kilku kolejnych pomników Banderze (np. 4 grudnia w Śniatyniu w d. woj. stanisławowskim).

Prawicowe środowiska w Polsce, pamiętając przede wszystkim o zbrodni wołyńskiej, są oburzone zaostrzeniem nacjonalistycznych nastrojów za wschodnią granicą i trudno im zrozumieć fascynację Banderą. Tymczasem ta część ukraińskiej młodzieży, która chętnie bierze do rąk czerwono-czarne flagi, widzi w Banderze przede wszystkim niezłomnego bohatera w walce o niepodległość państwa ukraińskiego. Są zachwyceni jego postawą na procesie sądowym i płomiennymi przemówieniami, często naśladującymi wypowiedzi Adolfa Hitlera i włoskich faszystów.

Wszystko dlatego, że w ukraińskiej historiografii brakuje bohatera, który scalałby środowisko patriotyczne, nie budząc przy tym głębokich kontrowersji. Nie ma w dziejach ukraińskich człowieka formatu Józefa Piłsudskiego czy Tadeusza Kościuszki. Bohdan Chmielnicki, który mógłby ewentualnie do takiej roli aspirować, splamił się kolaboracją z Rosją, Symon Petlura wciąż kryje się w cieniu sowieckiej propagandy i w świadomości Ukraińców dopiero teraz nabiera cech bohatera narodowego.

Ukraiński Instytut Narodowej Pamięci zbudowany przez Wiktora Juszczenkę na wzór polskiego IPN wyraźnie próbuje heroizować postacie upowców i Bandery wyłącznie w aspekcie walki z NKWD i Sowietami. Fakt rzezi wołyńskiej i kolaborowania ukraińskich nacjonalistów z III Rzeszą nie jest tematem wygodnym i Ukraińcy często niechętnie go podejmują. To paradoksalnie koliduje z przyjętą niedawno na Ukrainie ustawą o dekomunizacji, która jest skierowana na deheroizację wszystkiego, co było związane z komunizmem i nazizmem.

Łaskawa Rzeczpospolita

13 stycznia mija 80. rocznica skazania lidera ukraińskich nacjonalistów na karę śmierci przez sąd II RP. Podczas procesu po zorganizowaniu przez nich zamachu na polskiego ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego oskarżonego o pomocnictwo w tym zamachu Stepana Banderę broniło czterech adwokatów. Proces przeprowadzono zgodnie z wszelkimi procedurami i 13 stycznia 1936 r. zapadł wyrok orzekający najwyższy wymiar kary m.in. dla Bandery, jednak polski wymiar sprawiedliwości nigdy jej nie wykonał – kara śmierci na podstawie amnestii została zamieniona na dożywocie. Po pobycie w więzieniu we Wronkach Banderę przeniesiono do Brześcia, gdzie polska służba więzienna po wybuchu II wojny światowej zdecydowała się uwolnić więźnia, obawiając się, że zginie podczas bombardowań Luftwaffe, które nasiliły się w drugiej dekadzie kampanii wrześniowej.

Polskie „humanistyczne” podejście do jednej z najgroźniejszych dla polsko‑ukraińskich stosunków postaci zaowocowało natychmiastową po zwolnieniu współpracą Bandery z niemieckimi okupantami. Poskutkowało współtworzeniem przez lidera ukraińskich nacjonalistów (w ramach Wehrmachtu) ukraińskiego batalionu „Nachtigal” oraz dzięki niemieckiej ofensywie 22 czerwca 1941 r. ogłoszeniem we Lwowie niepodległego ukraińskiego państwa. Poszło za tym wymordowanie (według wcześnie ustalonej listy) większości polskiej inteligencji i kadry profesorskiej w tym mieście.

Co by było, gdyby?

Czy można przewidzieć, jak potoczyłyby się losy współpracy polsko‑ukraińskiej, gdyby wykonano karę śmierci na Banderze? Polscy i ukraińscy historycy zgodnie twierdzą, że podczas pobytu Stepana Bandery w więzieniu stosunki pomiędzy Polakami i Ukraińcami na terenie wschodnich województw II RP uległy stanowczej poprawie. Pod koniec 1938 r. na terenach Galicji Wschodniej wychodziło kilkanaście ukraińskojęzycznych tytułów prasowych (75 proc. we Lwowie). W porównaniu z ich rodakami za Zbruczem, gdzie wówczas szalał „czerwony terror”, Ukraińcy cieszyli się dużo większą swobodą wyznaniową i narodowościową. Ich nieliczni rodacy z obwodu winnickiego i żytomierskiego, którzy zdołali przedostać się przez posterunki NKWD z sowieckiej części Ukrainy na teren II RP, opowiadali o tysiącach zamordowanych przez komunistów ojców i braci, pozamykanych cerkwiach i przymusowej kolektywizacji. Tymczasem w województwie tarnopolskim, wołyńskim i lwowskim funkcjonowały ukraińskie szkoły i cerkwie, nikt nie zabraniał Ukraińcom swobodnie kolędować i świętować Bożego Narodzenia według kalendarza juliańskiego.

Trudne rozmowy o idolu ukraińskiej młodzieży

Związek Sowiecki był głównym celem ataków ukraińskich nacjonalistów na równi z instytucjami II RP. Pomagając Niemcom zwalczać jedno i drugie, Stepan Bandera skazał setki tysięcy Ukraińców na śmierć z rąk funkcjonariuszy sowieckich organów ścigania – NKWD, „Smersz” i innych. Sam Bandera zginął z rąk zwerbowanego przez KGB byłego ukraińskiego nacjonalisty Bohdana Staszynskoho. Setki tysięcy Polaków oskarżają go o współudział w planowaniu zabójstwa ponad 100 tys. rodaków na okupowanych przez Niemców wschodnich terenach II RP – w rzezi wołyńskiej.
Oglądając w telewizji marsze z pochodniami ku czci Bandery, nie możemy zapomnieć o naszych rodakach, zamordowanych na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, ale nie zapominajmy też, że traktując Ukrainę jak wroga, pozwalamy na to, by Rosja skorzystała na zaognieniu relacji polsko‑ukraińskich.

Jak długo jeszcze będzie trwał ten cichy konflikt na polu polsko‑ukraińskiego pojednania? Jak sobie poradzić w tej sytuacji? Pójść szlakiem Piłsudskiego i Petlury, którzy, choć tak samo jak my dziś obarczeni historyczną odpowiedzialnością swoich przodków, zdołali jednak połączyć siły, rozumiejąc, że źródła zła trzeba szukać gdzie indziej – na Kremlu? Czy pozostawić rozwiązanie problemu historykom? Czy szukać porozumienia w końcowej fazie walk wyzwoleńczych akowców i upowców z oddziałami NKWD i UB, kiedy Polacy i Ukraińcy zaczęli realizować wspólne akcje przeciwko czerwonej okupacji? Prawdopodobnie odpowiedź na te pytania nie narodzi się w dyskusjach w sieciach społecznościowych. Wszystkie dalsze kroki ze zbliżenia obydwu narodów w kwestii zrozumienia – kim byli Stepan Bandera czy Bohdan Chmielnicki warto opierać na suchych liczbach z akt archiwalnych, żeby nikt nie mógł negować ani skali ofiar wśród polskiej ludności na Wołyniu, ani aktywnej polityki asymilacji państwowej, prowadzonej w latach 1938–1939 w II RP, połączonej z paleniem cerkwi prawosławnych i usuwaniem urzędników ukraińskiej narodowości z instytucji państwowych.

Przy aktywnej współpracy najwybitniejszych historyków z Polski oraz z Ukrainy możemy w krótkim czasie oczekiwać głośnych oświadczeń wspólnej komisji w sprawie zarówno Bandery, Wołynia, jak i polityki władz II RP wobec ukraińskiej ludności na Wołyniu i Lubelszczyźnie.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Jerzy Wojcicki