Miałem to szczęście widzieć Paryż w 1977 r. Bardzo mi się tam podobało – podobny do naszego temperament mieszkańców, pulsujące życiem ulice i kawiarnie, wszechobecny dobrobyt i bezpieczeństwo. Nawet bliski nam luz i bałagan (kontrastujący z niemieckim ordnungiem) przypadł mi do gustu.
Mógłbym tam zamieszkać. Wróciłem ponownie po ćwierćwieczu. Paryż wyraźnie „pociemniał”, wszędzie pełno było ciemnoskórych sprzątaczy, kierowców, sprzedawców, strażników itp. Jednak nic jeszcze nie zapowiadało dramatu. Kolejne wizyty i newsy docierające znad Sekwany (m.in. płonące przedmieścia Paryża) zmieniały moje wyobrażenie o Francji. Ostatnie obrazki – choćby bijatyki imigrantów z kierowcami ciężarówek i policją przy wlocie do tunelu w Calais – przerażały. Piątkowa masakra w Paryżu była już konsekwencją wpuszczenia do Europy setek tysięcy obcych przybyszów – poza wszelką kontrolą. Kraj, który nie potrafi chronić własnych granic, skazany jest na zagładę. Żal mi pięknej Francji. Mam nadzieję, że mądry Polak po szkodzie. Francuskiej.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Lech Makowiecki