Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Rola prezydenta względem rządu

"Policzył ktoś ile razy PAD mówił podczas wystąpienia w Darłowie o potrzebie zmiany?

"Policzył ktoś ile razy PAD mówił podczas wystąpienia w Darłowie o potrzebie zmiany? Tak upartyjnionego prezydenta jeszcze w Polsce nie było" - pisze na Twitterze jeden z dziennikarzy "Rzeczpospolitej". Można by na wiele sposobów tłumaczyć jak wielkim absurdem jest twierdzenie, że kto mówi o "potrzebie zmiany", ten zasługuje na łatkę "upartyjniony". Chciałbym jednak uporządkować pewne sprawy, albo inaczej mówiąc: przypomnieć o podstawach demokratycznego państwa.

W przekazie medialnym III RP funkcjonuje dogmat o nieomylności władzy. Oczywiście pod warunkiem, że jest to władza zapewniająca ciągłość systemową, utrzymująca status quo panujący w Polsce za PRL i przeniesiony do nowej (z zewnątrz atrakcyjniejszej) rzeczywistości III RP. Ta władza, kiedyś SLD, dziś PO to władza, której prezydent powinien w najlepszym razie przytakiwać, w najgorszym razie siedzieć cicho. Abstrahując od bieżącej sytuacji politycznej - taka ocena funkcji prezydenta jest po prostu sprzeczna z duchem konstytucji.

"Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej" i z racji swojego najmocniejszego w polskiej demokracji mandatu - pełni rolę przedstawiciela Narodu. Przypomnijmy słowa przysięgi, jaką składa rozpoczynając swoje urzędowanie: "Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem". Jeszcze raz: "pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem"

Owszem, także premier składa taką przysięgę, jednak jak mówi konstytucja rząd "prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną Rzeczypospolitej Polskiej". Oznacza to ni mniej ni więcej, że prezydent w polskim systemie demokratycznym reprezentuje obywateli, również wobec rządu, który ma realizować działania mające poprawić los obywateli. Konstytucja RP daje głowie państwa pozycję najwyższego reprezentanta naszych interesów. Prezydent jest dosłownie "strażnikiem" (Art. 126 § 2), który czuwa nad "suwerennością i bezpieczeństwem państwa oraz nienaruszalnością i niepodzielnością jego terytorium". Jednocześnie Rada Ministrów "kieruje administracją" (Art. 146 § 3), a więc jest organem powołanym do konkretnej, bieżącej pracy. Pracy, którą kontrolować nie tylko może, ale powinien prezydent.

Polska w budowie

Zejdźmy na chwilę z analizy konstytucyjnej na ziemię. Role prezydenta wobec rządu można przedstawić na prostym przykładzie. Chcemy wybudować dom, wynajmujemy w tym celu ekipę budowlaną i zlecamy konkretną pracę, umawiamy się na ściśle określone działanie. W międzyczasie jednak chcemy mieć pewność, że budowa przebiega według naszej myśli i potrzebujemy naszego reprezentanta również wobec tej ekipy budowlanej, która przecież zawarła kontrakt na cztery lata. Tutaj wracamy do podziału konstytucyjnego, gdzie strażnikiem naszego interesu, realizacji działań po myśli obywateli jest nie kto inny, jak właśnie prezydent RP. Ma on pełne prawo, a wręcz obowiązek by w momencie, gdy rząd działa nie po myśli Polaków - skarcić rząd, żądać wyjaśnień, bądź właśnie mówić głośno o potrzebie zmian.

Tak Szanowni Państwo, prezydent Andrzej Duda nie został w maju wybrany prezydentem, by się podlizywać rządowi Ewy Kopacz (która swoją drogą, jako jedynie mianowana przez Donalda Tuska, ma bardzo niski mandat do rządzenia), czy udawać, że dzieje się dobrze, gdy dzieje się źle. Prezydent Duda został wybrany w jednym celu: by reprezentować Polaków i ich interesy. To być może jest dla postprlowskich "elit" nie do pojęcia, ale czas by się przyzwyczaili, albo chociaż uszanowali Konstytucję, którą zresztą bliskie im środowisko lewicowe pisało.

 



Źródło: niezalezna.pl

Samuel Pereira